Dwuminutowa rozmowa z osobą zakażoną wystarczy do zakażenia wariantem brytyjskim

Norweskie służby sanitarno-epidemiologiczne informują, że już dwuminutowa rozmowa z osobą zakażoną wariantem brytyjskim może doprowadzić do zakażenia. To pokazuje siłę rażenia tej mutacji, która również w Polsce stała się dominująca.

1. Czy dwumetrowe odstępy to za mało w przypadku mutacji brytyjskiej?

Ile czasu można spędzić z osobą zakażoną, aby się nie zarazić? Wiele osób zakłada, że krótka rozmowa nie stanowi zagrożenia. Oficjalne wytyczne WHO wskazywały, że ryzykowne jest przebywanie przez min. 15 minut, w odległości 1,5 m w obecności osoby zakażonej.

Dotychczas obowiązujące zalecenia Ministerstwa Zdrowia mówiły m.in., że wystarczy zachować odległość 1,5 m od innych, by znacząco zmniejszyć ryzyko zarażenia koronawirusem. Jedno z badań wskazywało, że zachowanie odległości równej lub większej niż 1 m, obniża ryzyko zakażenia około 5 razy w porównaniu z dystansem mniejszym niż 1 m.

Zobacz film: "Co wiemy o nowych mutacjach koronawirusa? Emilia Cecylia Skirmuntt odpowiada"

Okazuje się, że w przypadku nowych wariantów część zaleceń może wymagać modyfikacji, o czym coraz częściej mówi się m.in. w Norwegii. Już wcześniej naukowcy z Wielkiej Brytanii wskazywali, że cząsteczki kropli i aerozoli z dróg oddechowych w kilka sekund mogą dotrzeć nawet na odległość 7-8 metrów.

Lekarz Jostein Helgeland podkreśla, że tylko 2 minuty z zakażoną osobą wystarczą, aby zakazić się SARS-CoV-2. Jego zdaniem to wynik ekspansji nowych wariantów, które są dużo bardziej zakaźne.

"Zanim dojdzie do zakażenia, kontakt trwa bardzo krótko. Rozmowa trwająca 2 minuty w normalnej odległości w niektórych przypadkach wystarczyła" - ostrzegał w rozmowie z dziennikarzami Jostein Helgeland, główny lekarz norweskiej gminy Haugesund.

2. Już 2-minutowa rozmowa z osobą zakażoną wariantem brytyjskim może prowadzić do zakażenia

Doktor Bartosz Fiałek nie ma wątpliwości, że w przypadku wariantu brytyjskiego nawet krótkotrwały kontakt wystarczy do zakażenia, dlatego jego zdaniem konieczna jest lepsza ochrona: ani maseczki bawełniane, ani chirurgiczne, już nie wystarczą.

- W dobie B.1.1.7, który jest głównym wariantem obecnym w środowisku, wydaje się, że warto by było nosić maseczki FFP2. Lepsza transmisja tego wirusa i lepsze łączenie się z receptorami ACE2, które pozwalają wniknąć koronawirusowi do komórek, mogą potwierdzać, że po pierwsze do zakażenia wystarczy krótszy kontakt, a po drugie ta "bezpieczna odległość", która jest wystarczająca dla oryginalnego SARS-CoV-2 - nie jest już wystarczająca dla wariantu brytyjskiego - tłumaczy lek. Bartosz Fiałek, przewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - W mojej ocenie, jeżeli dominującym wariantem jest wariant brytyjskim, trzeba być bardziej rozsądnym i nosić maseczki o minimalnym stopniu ochrony FFP2, nie chirurgiczne - dodaje lekarz.

Tego samego zdania jest prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

- W brytyjskim wariancie zaobserwowano 23 mutacje, z czego 8 dotyczy białek kolca. Ostatnie badania dowodzą, że współczynnik reprodukcji tego wirusa może być nawet o 90 proc. wyższy niż wariantu podstawowego, co oznacza jego istotnie większą zakaźność. To pociąga za sobą zwiększoną ilość przypadków ciężkiego przebiegu choroby i zgonów - tłumaczy ekspertka.

Badania pokazują, że mutant z Wielkiej Brytanii jest bardziej zaraźliwy, łatwiej się przenosi. Odpowiada za to mutacja N501Y, nazywana mutacją Nelly, która odpowiada za lepszą transmisję wirusa.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.