Już nie warianty, a hybrydy koronawirusa. Czy XD, XE i XF zmienią bieg pandemii?
Powstawanie nowych mutacji i hybryd koronawirusa to naturalny proces ewolucji SARS-CoV-2. – Warianty rekombinowane nie są niczym niezwykłym, zwłaszcza gdy w obiegu znajduje się kilka wariantów, a kilka z nich zostało zidentyfikowanych do tej pory w trakcie pandemii. Podobnie jak w przypadku innych rodzajów, większość z nich wyginie stosunkowo szybko – mówi doradczyni z Brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowotnego (UKHSA) prof. Susan Hopkins. Czy na pewno nie mamy powodów do obaw?
1. Hybrydy i mutanty SARS-CoV-2
Podczas gdy mutacje, będące dziełem przypadku, są niemal dokładnymi kopiami swoich poprzedników, hybrydy mają dwoje rodziców, z których bagażu cech mogą czerpać.
- Mutacje są zjawiskiem naturalnym i przyrodzonym każdemu. Wirusom może nawet nieco bardziej, co ma związek z ich zmiennością genetyczną, a raczej z tym, że ich enzymy, które ułatwiają procesy replikacji, nie mają zdolności naprawczych. Po prostu się mylą i tych pomyłek, szczególnie w przypadku wirusów RNA, jest całkiem sporo – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog i mikrobiolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i dodaje: - Hybrydy z kolei to zjawisko zdecydowanie lepiej poznane na wirusach grypy. Jeżeli w organizmie jednego człowieka spotkają się w tym przypadku dwa różne warianty genetyczne SARS-CoV-2, istnieje w teorii bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, że mogą wymienić się między sobą fragmentami swego materiału genetycznego.
"W wyniku tego powstaje hybryda – pytanie czy może być groźniejsza od form ‘rodzicielskich’" – tłumaczy we wpisie w mediach społecznościowych wirusolog z UMCS w Lublinie, prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.
Zarówno proces mutowania, jak i rekombinacji przyspieszył od czasu, gdy SARS-CoV-2 pojawił się w 2019 roku. Wówczas był mało zróżnicowany, a rekombinanty wyglądały podobnie do wariantów podstawowych, bo wirusy rodzicielskie nie różniły się znacząco. Co się zmieniło? Kilka genomowo różnych wariantów pojawiających się na tym samym obszarze – w jednym kraju czy na kontynencie – jest przyczyną coraz częstszego wykrywania wariantów hybrydowych. Czy rekombinacja odegra ważną rolę na obecnym etapie pandemii?
- Problem polega na tym, że większość mutacji, o których mówimy, to mutacje punktowe, a gdy mówimy o hybrydach, to w ich przypadku zachodzące zmiany są daleko bardziej poważne. Mogą bowiem dotyczyć całkiem sporych kawałków nici RNA – tłumaczy wirusolog i podkreśla: - To otwiera im pole do tworzenia całkowicie nowych wariantów genetycznych.
2. XD, XE i XF – która hybryda ma potencjał wywołania kolejnej fali?
- Zjawisko hybrydy nie jest powszechne, musi istnieć pewna łatwość szerzenia się zakażenia wśród gospodarzy, bardzo duże tempo namnażania się, czyli replikacji, i dużo różnych organizmów zakażonych na określonej przestrzeni w określonym przedziale czasowym. Pandemia stwarza ku temu dobre warunki, a co więcej ludzie sami stworzyli sporo warunków sprzyjających rozprzestrzenianiu się wielu chorób zakaźnych, także tych, które niegdyś nie występowały w pewnych strefach klimatycznych – tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie specjalistka chorób zakaźnych, prof. Anna Boroń-Kaczmarska.
Niektóre z hybryd koronawirusa wykrywane były już od 2020 roku, inne – jak hybryda wariantów Omikron i Delta czy dwóch podwariantów Omikronu, to stosunkowo nowy twór. Ostatnio wiele uwagi poświęca się hybrydzie o roboczej nazwie XE, która powstała z dwóch podwariantów Omikronu – obecnie zdobywającego przewagę BA.2 i odpowiedzialnego za poprzednie fale zachorowań – BA.1.
- Badania nie wykazały, by nowe linie genetyczne charakteryzowały się większą zjadliwością, natomiast jeden z nich – XE – jest o niespełna 10 proc. bardziej zakaźny od innych – przyznaje dr Dzieciątkowski.
Jednocześnie XE na tle innych hybryd wyróżnia się obecnością trzech mutacji, które nie występują "u rodziców". Co to oznacza? Na razie nie wiemy.
Wysoka zakaźność przy jednoczesnej niewielkiej zjadliwości to jeden ze scenariuszy dalszego rozwoju pandemii, ale są jeszcze m.in. hybrydy XD i XF, powstałe z wariantów BA.1 Omikronu oraz Delty. XD wykryto głównie w w Danii, Francji i Belgii, a XF – tylko w Wielkiej Brytanii.
Prof. Boroń-Kaczmarska przypomina, że niesłusznie wydaje się nam, że takie warianty jak Delta odchodzą w niepamięć.
- Pewne biologiczne prawidło mówi, że dany drobnoustrój, zwłaszcza ten, który powoduje epidemię czy pandemię, może wyciszyć swoją aktywność, ale on nigdy nie znika zupełnie. W przypadku grypy wygląda to następująco: w naszej strefie klimatycznej grypa występuje sezonowo, wirus gdzieś przebywa w okresie międzysezonowym, on nie znika całkowicie. Są spekulacje, które mówią, że być może jest on w Afryce, gdzie grypa jest chorobą całoroczną – tłumaczy ekspertka.
3. Nie ma powodu do paniki, ale trzeba zachować czujność
- Znów można powiedzieć wprost, że wirusy są zawsze na kilka kroków przed nami. Nie wolno więc nam tracić czujności. Niezależnie od tego, co zostanie powiedziane i jakie decyzje zostaną podjęte, stały i uważny nadzór epidemiczny jest konieczny, żeby kontrolować z czym mamy do czynienia – alarmuje dr Dzieciątkowski.
Eksperci z całego świata podkreślają, że na razie nie ma powodów do obaw o hybyrydy, w tym XE. Choć został on wykryty już 19 stycznia, to wciąż stanowi mniejszość, podczas gdy dla porównania Omikron zdołał zdominować niemal cały świat w ciągu kilku tygodni. Z drugiej strony Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzega, że wariant XE jest dotychczas najbardziej zakaźnym spośród wszystkich szczepów SARS-CoV-2, z jakimi mieliśmy do czynienia do tej pory.
- Pragnę wyraźnie podkreślić, że nie ma potrzeby paniki, zachowajmy po prostu ostrożność i zobaczymy, co pokaże czas. Niestety nie jest wykluczone, że SARS-CoV-2 zaskoczy nas jeszcze czymś – przyznaje dr Dzieciątkowski.
Jednocześnie przypomina, że o istnieniu hybryd, w tym XE, dowiedzieliśmy się w szczególnym momencie pandemii.
- Nie bez przyczyny o hybrydach zaczęło się mówić w pewnym momencie: wtedy, kiedy pół świata zdjęło restrykcje. Czas na powrót do normalnego życia, czas na zdjęcie maseczek. Oto mamy efekty - zauważa wirusolog i przypomina, że powstawaniu kolejnych wariantów sprzyja duża mobilność ludzi mających możliwość w krótkim czasie przemieścić się z jednego końca globu na drugi.
- Jednak tego typu zachowania społeczne nie są niczym nagannym i nie sposób im zapobiec. Inaczej sprawa się ma z niefarmakologicznymi metodami ochrony przed SARS-CoV-2, które zanegowaliśmy jako społeczeństwo. Jeżeli będziemy prawidłowo nosili maseczkę, jeżeli będziemy starali się zachować dystans społeczny, to każdemu wirusowi będzie trudniej nas zakazić – mówi dr Dzieciątkowski i dodaje: - Rozumiem chęć powrotu do normalności sprzed pandemii, ale maseczki nikogo nie zabiją w przeciwieństwie do SARS-CoV-2.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.