Koronawirus w Polsce. Dr Dzieciątkowski: Być może jest już za późno na restrykcje
Rekord za rekordem. Przez niemal cały ubiegły tydzień obserwowaliśmy wzrost zakażeń koronawirusem w Polsce, mimo że od ponad dwóch tygodni w całym kraju obowiązują liczne ograniczenia i restrykcje. Zadaniem wirusologa dra Tomasza Dzieciątkowskiego może to świadczyć o tym, że wirus został już tak rozproszony w społeczeństwie, że ciężko będzie opanować jego szerzenie.
1. Restrykcje nie działają?
W niedzielę 8 listopada Ministerstwo Zdrowia opublikowało nowy raport dotyczący sytuacji epidemiologicznej w Polsce. Wynika z niego, że w ciągu ostatniej doby zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 potwierdzono u 24 785 osób. Niestety, z powodu COVID-19 zmarło 236 osób, w tym 59 osób, które nie były obciążone innymi chorobami.
Mamy 24 785 nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia #koronawirus z województw: śląskiego (4245), małopolskiego (2806), mazowieckiego (2099), wielkopolskiego (1845), podkarpackiego (1822), dolnośląskiego (1799), lubelskiego (1728), łódzkiego (1576),
— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) November 8, 2020
Zdaniem ekspertów nieznaczny spadek zakażeń raczej nie wynika z zahamowania epidemii, tylko jest związany z tym, że w weekendy wykonuje się mniej testów.
Tendencja wzrostowa utrzymywała się przez cały ubiegły tydzień, mimo że od 24 października cały kraj został objęty czerwoną strefą, a część uczniów przeszła na naukę zdalną. W ciągu siedmiu dni doszło do czterech rekordów zakażeń. Najwyższą liczbę przypadków odnotowano w sobotę 7 listopada - 27 875 zakażonych oraz 349 zmarłych z powodu COVID-19.
Zdaniem ekspertów może to świadczyć o tym, że "miękkie" restrykcje już nie są skuteczne w walce z epidemią.
- Mamy teraz przede wszystkim do czynienia z tzw. zakażeniami rozproszonymi, czyli nie ma już jednego ogniska epidemicznego, tylko infekcje występują w obrębie całego społeczeństwa. Sugerować to może, że rząd wprowadził obostrzenia zbyt późno – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
2. "Rząd kupił nam trochę czasu"
Jak podkreśla dr Dzieciątkowski, marcowy lockdown był bardzo potrzebny.
- Były to działania skuteczne, ponieważ udało się znacznie ograniczyć przyrost zakażeń, zwłaszcza w okresie od marca do czerwca. Niestety, później to wszystko zostało zaprzepaszczone. Rząd, zamykając ludzi w domach na kilka tygodni, po prostu kupił sobie i nam trochę czasu. To był najlepszy moment na opracowanie strategii walki z epidemią na jesień. Niestety, to nie zostało zrobione – opowiada dr Dzieciątkowski.
Jak podkreśla wirusolog, zamiast utrwalić efekt, jaki udało się osiągnąć dzięki poczynaniom z wiosny, władze zaczęły go demontować.
- Rząd wysyłał niespójny komunikat. Padały stwierdzenia, że "wirus jest w odwrocie". Nie było żadnych konsekwencji za nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa – noszenia maseczek, utrzymywanie dystansu. Później stwierdzono autorytarnie i oczywiście nieprawdziwie, że SARS-CoV-2 nie będzie przenosić się w szkołach. Cały program powrotu dzieci do szkół został napisany w ciągu dwóch ostatnich tygodni sierpnia, po czym odpowiedzialność przerzucono na dyrektorów placówek, którzy nie mieli pojęcia, co z tym zrobić. To wszystko spowodowało, że już na początku września mieliśmy duży problem ze wzrostem zakażeń. W tej chwili obserwujemy drastyczne skutki beztroski i powolny krach systemu opieki zdrowotnej w Polsce – opowiada dr Dzieciątkowski.
3. Perspektywy nie są zbyt różowe
Zdaniem dr Dzieciątkowskiego, na razie nie nic nie zapowiada rychłego powrotu do normalności. Według różnych prognoz szczyt zakażeń może nastąpić pod koniec grudnia bądź w styczniu. Po tym liczby zakażeń będą powoli spadać.
- Szczepionkę na koronawirusa zobaczymy w Polsce nie wcześniej, niż w kwietniu–maju przyszłego roku, o ile w ogóle będzie ona ten moment dostępna dla krajów UE – uważa dr Dzieciątkowski.
Zdecydowanie dłużej zajmie opracowanie leku na COVID-19.
- Niestety, randomizowane badania obaliły nadzieję na skuteczność już istniejących preparatów. Dzisiaj wiemy, że remdesiwir nie działa, tak samo, jak wcześniej w badaniach klinicznych "poległy" chlorochina oraz lopinawir\rytonawir. Nie ma też żadnych wiarygodnych dowodów na skuteczność ostatnio modnej w mediach amantadyny – tłumaczy dr Dzieciątkowski.
Jak opowiada ekspert, obecnie wielu ośrodkach na świecie trwają prace nad stworzeniem nowych leków specyficznych przeciwko SARS-CoV-2. -Badania kliniczne nad lekami trwają często niestety, znacznie dłużej niż w przypadku szczepionek. Czasami to lata testów, ponieważ oprócz skuteczności najważniejsze jest bezpieczeństwo. Perspektywy więc nie są zbyt różowe – konkluduje dr Tomasz Dzieciątkowski.
Zobacz także: Long COVID. Dlaczego nie wszyscy zakażeni koronawirusem wracają do zdrowia?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.