Trwa ładowanie...

Koronawirus w Polsce. Prof. Flisiak: Pacjenci ciężko chorują, ponieważ unikają testów i nie są diagnozowani na czas

Avatar placeholder
27.11.2020 11:16
Prof. Robert Flisiak: Polacy unikają testowania, a później płacą za to wysoką cenę
Prof. Robert Flisiak: Polacy unikają testowania, a później płacą za to wysoką cenę (Getty Images)

Lekarze mają dla nas dobrą i złą wiadomość. Pierwsza jest taka, że do szpitali trafia mniej chorych na COVID-19. Może to oznaczać, że zaczynamy powoli odzyskiwać kontrolę nad epidemią. Druga jest taka, że coraz więcej osób jest hospitalizowanych w ciężkim stanie. - Ludzie zaczęli unikać testowania. Myślą, że skoro 80 proc. przechodzi zakażenie łagodnie, to również i im się nic nie stanie. Niestety, część tych osób ląduje w szpitalu za późno. Nie zawsze mamy jak im pomoc - opowiada prof. Robert Flisiak.

spis treści

1. Mniej pacjentów w szpitalach

W piątek 27 listopada Ministerstwo Zdrowia opublikowało nowy raport dotyczący sytuacji epidemiologicznej w Polsce. Wynika z niego, że w ciągu doby zakażenie koronawirusem SARS-CoV2 zostało potwierdzone u 17 060 osób. Z powodu COVID-19 zmarło 579 osób, z czego 112 osób nie było obciążonych chorobami współistniejącymi.

Prof. Flisiak: Pacjenci ciężko chorują, ponieważ unikają testów i nie są diagnozowani na czas
Prof. Flisiak: Pacjenci ciężko chorują, ponieważ unikają testów i nie są diagnozowani na czas (Getty Images)
Zobacz film: "Koronawirus w Polsce. Resort zdrowia rozważa wprowadzenie testów antygenowych do POZów. Adam Niedzielski komentuje"

Zaczynając od 21 listopada obserwujemy spadek dziennej liczby zakażeń. Czy to oznacza, że zaczynamy powoli odzyskiwać kontrolę nad epidemią? Zdaniem prof. Roberta Flisiaka, kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, bardziej istotnym wskaźnikiem sytuacji epidemiologicznej jest liczba osób hospitalizowanych.

- Najważniejsze jest to, co się dzieje na izbach przyjęć, to daje nam bardziej klarowny obraz sytuacji, niż liczby w raportach Ministerstwa Zdrowia. Dane o nowych przypadkach zakażeń zależą od tego, ile testów się wykonuje, a w ostatnich tygodniach testowano na znacznie mniejszą skalę – opowiada prof. Flisiak i dodaje: – Faktycznie zaczęliśmy obserwować mniejszy napór pacjentów na izby przyjęć. Jednocześnie jednak odnotowujemy bardzo złą tendencję. Mianowicie zgłaszają się do nas pacjenci w trzecim stadium choroby, kiedy mamy już ograniczone pole manewru bo podanie remdesiwiru jest już bezcelowe - tłumaczy lekarz.

2. Ludzie unikają testów, ale później płacą wysoką cenę

Zdaniem prof. Flisiaka dzieje się tak, ponieważ Polacy po prostu boją się poddać testowaniu.

- Ludzie myślą tylko o tym, że test oznacza izolację, ryzyko utraty pracy. Kiedy dostrzegają u siebie pierwsze objawy, po cichu liczą, że łatwo przechorują. Widzieli przecież u członków rodziny i u znajomych lekki przebieg COVID-19, więc liczą na podobny u siebie. Wiedzą z mediów i z internetu, że 80 proc. zakażeń to przypadki bezobjawowe bądź skąpoobjawowe. Myślą więc, że im się też uda. Zaczynają szukać pomocy, dopiero kiedy stan zdrowia zaczyna się pogarszać - opowiada prof. Flisiak.

prof. Robert Flisiak
prof. Robert Flisiak (East News)

Niestety, takim pacjentom nie zawsze udaje się pomóc.

- Podstawowymi lekami stosowanymi w fazie wiremicznej COVID-19 są remdesivir oraz osocze ozdrowieńców. Obie terapie są skuteczne tylko w fazie wiremii, czyli w pierwszym tygodniu choroby. Później ich podawanie nie ma już żadnego sensu - podkreśla prof. Flisiak. - Mam nadzieję, że ten trend jest tylko chwilowy i ludzie zrozumieją, że testy nie są po to, aby dostarczyć sobie kłopotów, tylko żeby wyklarować sytuację, wiedzieć, z czym ma się do czynienia i ewentualnie, jeśli stan zacznie się pogarszać, być gotowym do hospitalizacji. Wtedy lekarz wie, co ma zrobić - tłumaczy profesor.

3. "Sytuacja wydaje się ustabilizowana"

Od kilku tygodni lekarze z całej Polski informują o braku dostępu do najbardziej podstawowych narzędzi w leczeniu chorych na COVID-19 - leku remdesivir oraz tlenu. Jak pisaliśmy, część szpitali miało zaopatrzenie tylko na jedną dobę. Gdyby tlen nie został dowieziony na czas, część pacjentów mogłaby tego nie przeżyć. Jak zaznacza prof. Flisiak, teraz sytuacja się poprawiła.

- Remdesivir jest dostępny, ale głównie dlatego, że pacjenci zgłaszają się za późno. W związku z tym nie zdarza się już sytuacja, że ze względu na brak leku nie możemy stosować go u wszystkich, którzy kwalifikują się do tej terapii. Mamy też zapowiedź Ministerstwa Zdrowia, że dostawy leku mają być teraz większe i regularne. Jeśli chodzi o brak tlenu, to były szpitale, w których konieczna była nawet ewakuacja pacjentów. Gwałtowny wzrost chorych na COVID-19 zaskoczył wszystkich, również producentów i dostawców tlenu. Teraz sytuacja wydaje się ustabilizowana – konkluduje prof. Robert Flisiak.

Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Prof. Wysocki: Nie ma dobrego rozwiązania. Po świętach czeka nas przyrost zakażeń

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze