Mieszkańcy wsi i mężczyźni częściej umierali na COVID. Raport Państwowego Zakładu Higieny
Mężczyźni częściej chorują i częściej umierają z powodu COVID-19. Raport opublikowany przez Narodowy Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny potwierdza tendencje obserwowane na całym świecie. Z raportu wynika, że w Polsce średnia wieku kobiet wymagających hospitalizacji z powodu COVID wynosiła 60 lat, w przypadku mężczyzn 56. Co ciekawe dane ECDC pokazują, że największą grupę chorujących stanowią osoby między 35. a 55. rokiem życia.
1. Kto najczęściej choruje na COVID-19?
Eksperci z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny przygotowali zestawienie analizując dane dotyczące pacjentów, którzy z powodu COVID od marca do września trafili do 138 polskich szpitali.
Z raportu wynika, że hospitalizacji nieco częściej wymagali mężczyźni (51 proc.) niż kobiety (49 procent). W tej grupie była też wyższa umieralność, zmarło 14 proc. hospitalizowanych mężczyzn i 12 proc. kobiet. Czas leczenia szpitalnego pacjentek był dłuższy i wynosił średnio 12,3 dnia, w przypadku mężczyzn -11,8. Średnia wieku mężczyzn trafiających do szpitali wynosiła 56 lat, w przypadku kobiet 60 lat.
- Mężczyźni są bardziej obciążeni zawodowo, muszą utrzymać rodzinę, w związku z tym są bardziej narażeni na zakażenie. Takie są kulturowe uwarunkowania na całym świecie. Jeśli częściej chorują, to również proporcjonalnie w tej grupie jest większa liczba ciężkich przebiegów klinicznych. Generalnie kobiety są biologicznie silniejsze i mężczyźni w wielu jednostkach chorobowych o profilu zakaźnym chorują częściej, to są np. przewlekłe wirusowe zapalenia wątroby, częściej rozwija się u nich marskość wątroby, rak wątrobowo-komórkowy, również zakażenie HIV - mówi prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka w dziedzinie chorób zakaźnych.
Ekspertka podkreśla, że to są informacje potwierdzające tendencje obserwowane na całym świecie.
- Od początku mówiono, że trochę częściej chorują mężczyźni, a najczęściej osoby w wieku produkcyjnym, które są najbardziej mobilne, muszą pracować. Z danych ECDC wynika, że największą grupę chorujących stanowią osoby między 35. a 55. rokiem życia - dodaje profesor.
2. Mieszkańcy wsi rzadziej trafiali do szpitali
Autorzy raportu zauważyli również różnice w liczbie pacjentów pochodzących z miast i wsi. Mieszkańcy wsi zdecydowanie rzadziej trafiali do szpitala (16,5), co nie oznacza, że również łagodniej przechodzili zakażenie. W porównaniu z osobami z miast częściej umierali (odpowiednio 17 proc. i 12 proc.). Mieszkańcy miast przebywali w szpitalach krócej (12 dni), a mieszkańcy wsi średnio dwa tygodnie.
- Jeśli chodzi o te dane, rzeczą zrozumiałą jest, że częściej, głównie ze względu na łatwiejszy dostęp, badają się mieszkańcy miast. Z naszych obserwacji w szpitalu wynika, że wśród pacjentów rzeczywiście dominują mieszkańcy miast lub też dużych skupisk paramiejskich. Ta liczba rozpoznawanych zakażeń wśród mieszkańców wsi może być nieco niższa ze względu na to, że mieszkają w domach, nie w blokach i rzadziej komunikują się w dużych skupiskach. Ale to jest składowa bardzo wielu czynników - zaznacza prof. Boroń-Kaczmarska.
3. Rozbieżność pomiędzy niską zapadalnością rejestrowaną a wysokim wskaźnikiem hospitalizacji
Autorzy raportu wskazują na jeszcze jedną ważną kwestię. Zauważyli, że wskaźnik hospitalizacji w Polsce we wrześniu 2020 r. był na podobnym poziomie jak wskaźnik we Francji, czy w Hiszpanii, podczas gdy zapadalność rejestrowana w tych krajach jest odpowiednio 7 i 13 razy wyższa. Skąd ta rozbieżność?
Ich zdaniem to dowód na słabość systemu testowania, w którym wiele przypadków o lżejszym przebiegu nie jest odnotowywanych.
"Nie można więc interpretować niskich liczb badanych w Polsce w kategoriach lepszego ukierunkowania testowania. Dane wskazują, że stanowi to raczej słabość naszego systemu diagnostyki i może mieć bezpośredni wpływ na zdolność naszego kraju do przeciwdziałania epidemii w nadchodzących miesiącach" - podkreślają autorzy raportu.
- Ta różnica między zapadalnością a wskaźnikiem hospitalizacji jest na pewno wyliczona na podstawie danych inspekcji sanitarnej. Proszę pamiętać, że inspekcja sanitarna niejednokrotnie odmawiała wszczęcia postępowania diagnostycznego z uwagi na to, że objawy infekcji były niecharakterystyczne, albo dana osoba nie miała objawów klinicznych. Diagnostyka nie była pełna, wynikało to z niedoskonałości schematu, z którego korzystali m.in. lekarze POZ. Wiadomo, że zakażenie może być bardzo dynamiczne. Początkowo objawy zakażenia są słabo wyrażone i nasilają się po około 7 dniach i wtedy pacjent może trafić bezpośrednio do szpitala i tam dopiero ma wykonywany test.
Prof. Boroń-Kaczmarska zwraca uwagę jeszcze na inny, istotny aspekt.
- Kolejna sprawa: wiele osób nie chciało się zgłaszać na badania z różnych względów m.in. zawodowych. Pamiętajmy, że statystyka mówi o wykryciu COVID, a wśród tych, którzy byli badani, nie wyróżniono osób, które przechodziły infekcję bezobjawowo. To też ma wpływ na ten rozdźwięk między wskaźnikami hospitalizacji i zapadalności - tłumaczy prof. Boroń-Kaczmarska
Autorzy raportu zwracają uwagę na jeszcze jedną zależność. Zauważają, że w kolejnych miesiącach epidemii widać zmianę nasilenia zachorowań w poszczególnych rejonach kraju. Ich zdaniem być może w przyszłości trzeba rozważyć ograniczenie restrykcji do powiatów, w których widać nasilenie transmisji wirusa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.