Nowa ustawa covidowa w ogniu krytyki. Prof. Flisiak: Tę ustawę uważam za wręcz szkodliwą, dlatego, że stwarza pozory działania
Nowa ustawa covidowa, nazywana też "lex Kaczyński" zakłada m.in. wypłatę odszkodowania w wysokości nawet 15 tys. złotych za zakażenie w miejscu pracy czy darmowe testy w kierunku SARS-CoV-2 dla pracowników. Opozycja, ale także przedsiębiorcy nie szczędzą słów krytyki, a co na ten temat myślą eksperci ds. zdrowia? - Ustawa jest tak kontrowersyjna, że paradoksalnie godzi dwa środowiska: zwolenników i przeciwników szczepień. Wszyscy, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie są jej przeciwni – mówi dr Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
1. Nowa ustawa covidowa – co zakłada?
Projekt "o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19" wniosła grupa polityków z Prawa i Sprawiedliwości 27 stycznia. Projekt miał być rozpatrywany na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia w poniedziałek 31 stycznia, jednak ostatecznie zdecydowano o zamknięciu obrad komisji i wznowienie jej we wtorek o godz. 15.
Uzasadnieniem dla ustawy ma być upowszechnienie wykonywania testów "będących skutecznym narzędziem służącym zapobieganiu rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2".
- Pojawiło się wiele absurdów w trakcie walki z pandemią na świecie, ale ten pomysł jest jednym z bardziej kontrowersyjnych – mówi otwarcie w rozmowie z WP abcZdrowie dr Matylda Kłudkowska i dodaje: - Rząd zdejmuje z siebie odpowiedzialność za walkę z pandemią i przekierowuje ją na społeczeństwo, które ma teraz wzajemnie oskarżać się o to, kto kogo zakaził.
Chodzi o jeden z kilku dyskusyjnych zapisów w ustawie, takich jak:
- nieodpłatne testowanie pracownika raz w tygodniu (częstotliwość testowania zależna będzie od sytuacji epidemicznej i dostępności testów),
- pracownicy i osoby związane z pracodawcą umową cywilnoprawną będą mieli obowiązek udzielić informacji o negatywnym wyniku testu,
- możliwość nałożenia takiego obowiązku żądania okazania negatywnego wyniku testu przez m.in. Prezesa Rady Ministrów czy organy prowadzące szkołę lub kierownika urzędu administracji publicznej na jednostki podległe,
- w przypadku gdy pracownik nie będzie wykonywał testów, zakres wykonywania przez niego obowiązków czy charakter pracy nie zmieni się, ale w określonych przypadkach może być pociągnięty do odpowiedzialności za zarażenie kogoś,
- lekarz POZ ma obowiązek udzielić porady wraz z badaniem fizykalnym pacjentowi przebywającemu na izolacji domowej.
Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą na temat nowej ustawy.
- Dawno się tak dobrze nie bawiłem w naszym kabarecie, jak słuchając nowej ustawy. Oczywiście to żart – przykro mi, że ten żart ma miejsce, kiedy ponad 105 tys. Polaków umarło. To są drwiny ze społeczeństwa – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Leszek Borkowski, były prezes Urzędu Rejestracji, farmakolog kliniczny ze Szpitala Wolskiego w Warszawie.
- Powiedzmy sobie od razu: nie sądzę, żeby ta ustawa przeszła w ogóle przez legislaturę. Jest to bowiem bubel od początku do końca – nie przebiera w słowach w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
2. Plusy i minusy nowej ustawy
Twórcy ustawy akcentują wartość powszechnego i darmowego testowania, ale eksperci przyznają, że w tej ustawie w rzeczywistości nie ma żadnych mocnych stron.
- Z punktu widzenia diagnosty laboratoryjnego, bardzo "ciekawy" jest pomysł testowania raz w tygodniu kilkunastu milionów pracujących Polaków. Kto ma wykonać te testy? Jak? Teraz, na początku fali Omikron, wykonaliśmy w jednym tygodniu milion testów. Jak w takim razie mamy ich wykonać kilkanaście milionów? – mówi dr Kłudkowska.
Prof. Robert Flisiak zwraca uwagę na jeszcze jedną nieścisłość – czas procedowania wynoszący ok. miesiąc. W czasie gdy piąta fala już trwa, jest za późno na wprowadzenie tego typu ustaw.
- Oczywiście są takie, które przyjmowane są w trybie błyskawicznym, ale to nie dotyczy żadnej z ustaw covidowych. Więc to już jest za późno, na jakiekolwiek ustawy o znaczeniu prewencyjnym był czas latem, najpóźniej we wrześniu 2021 r. – zwraca uwagę w rozmowie z WP abcZdrowie prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych i podkreśla, że ustawa jest "działaniem pozornym".
Najwięcej jednak kontrowersji budzi pomysł obarczania winą o zakażenie się kolegi z pracy i żądanie od niego odszkodowania.
- W podstawach prawa funkcjonuje zasada domniemania niewinności. W jaki sposób więc zmusić do wypłaty odszkodowania kogoś, wobec kogo nie sposób udowodnić, że jest winny zakażenia drugiej osoby? Że poszkodowany nie zakaził się w domu od dzieci, w sklepie czy w komunikacji miejskiej? – pyta retoryczne dr Dzieciątkowski.
W tym samym tonie wypowiada się lek. Bartosz Fiałek, specjalista z zakresu reumatologii i popularyzator wiedzy medycznej na temat COVID-19.
- To jest kompletna bzdura, ponieważ nie jesteśmy w stanie ocenić, kto nas zaraził z naukowego punktu widzenia. Patrząc na naturalną historię choroby, niemożliwa jest ocena, przez kogo zostaliśmy zarażeni, chyba że spędzamy czas tylko z jedną osobą – podkreśla stanowczo w rozmowie z WP abcZdrowie.
Osoby ze świata polityki nazywają ustawę "lex donosik", "bublem prawnym" czy nawet "pokraką legislacyjną", a z obozu PiS odzywają się głosy obrony, podkreślające, że ta ustawa jest kompromisem w walce z pandemią. Obowiązkowe szczepienia budzą falę sprzeciwu, masowe testowanie – zdaniem polityków prawicy – nie.
- To nie jest żaden kompromis – mówi twardo dr Dzieciątkowski i dodaje: - Ustawodawcy się po prostu boją: albo ogłoszenia faktycznego stanu klęski żywiołowej, z którą de facto zmagamy się od dwóch lat, a co za tym idzie, wszystkich przepisów wynikających z Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, albo przegłosowania wprowadzenia szczepień obowiązkowych.
Zdaniem eksperta nowa ustawa covidowa nie będzie zachęcała ani do szczepień, ani do testowania, a jedynie "będzie promowała donosicielstwo".
Z kolei prof. Flisiak zwraca uwagę na pewne niebezpieczeństwo, które wiązałoby się z pozytywnym przyjęciem ustawy.
- Tę ustawę uważam za wręcz szkodliwą, dlatego, że stwarza pozory działania. W ten sposób blokuje inicjatywy rozsądnych działań. Bo nawet jeśli takie działania po uchwaleniu tej ustawy by się pojawiły, to odpowiedź ze strony decydentów byłaby wówczas taka: "Mamy ustawę, nie potrzebujemy więcej" – zaznacza.
3. Obowiązkowe szczepienia w zamian?
Żadnych plusów – same negatywy i nieścisłości, zdaniem dra Tomasza Dzieciątkowskiego wynikające z nieznajomości tematu.
- Jeżeli mamy zagrożenie zdrowia publicznego, to nie należy konsultować tego z opinią społeczną, ale ze specjalistami, których w obecnych czasach mało kto słucha - przyznaje gorzko.
Co mogłoby w opinii ekspertów pomóc? Czy rozwiązaniem są obowiązkowe szczepienia?
- Na pierwszy ogień posłałbym tych, którzy się zaszczepili raz. Dlaczego? Oni występują w rejestrach, ale nie mają odporności. Te osoby "psują" statystykę – oficjalnie widnieją jako zaszczepieni, ale gdy pochylimy się nad tym, to okazuje się, że nie są zaszczepieni, bo po pierwszej dawce odpuścili. Oni dają fałszywy obraz sytuacji – mówi dr Borkowski i dodaje, że to właśnie obowiązek szczepień mógłby skrócić piątą falę i nie dopuścić do kolejnej.
Zdaniem dr Kłudkowskiej wprowadzenie obowiązku szczepień teraz to "musztarda po obiedzie":
- Na wszystkie działania, które miały spowodować spowolnienie tej fali, jest już za późno. Problemem jest to, że jako społeczeństwo się nie szczepiliśmy i z dużą łatwością zawierzyliśmy antyszczepionkowym tezom. Konsekwencje tego po raz kolejny zobaczymy już za chwilę.
Dr Dzieciątkowski uważa, że na plan pierwszy wysunąć należy rozprawienie się z kwestią paszportów covidowych, a raczej z ich obecnie trwającą bezużytecznością.
- Po co one były wprowadzane, skoro nie są w ogóle wykorzystywane, a raczej: kiedy są wykorzystywane? Wtedy, gdy przekraczamy Tatry albo Odrę. Wszystkie paszporty covidowe mają znaczenie, dopiero gdy opuszczamy granice Polski. To jest kolejny absurd – mówi wirusolog.
Co do jednego eksperci są zgodni – piątej fali nie zatrzymamy żadną ustawą i żadnymi działaniami, ale należy spojrzeć w przyszłość.
- Jest czas na stworzenie mądrej ustawy o działaniach prewencyjnych w przypadku jakiejkolwiek epidemii. Jak widać aktualna ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych nie jest w stanie tego załatwić. Potrzeba nam ustawy kompleksowej, w której będzie napisane, co należy zrobić gdy liczba zajętych łóżek albo zgonów z powodu epidemii przekroczy pewien poziom. Tak, żeby w momencie, gdy nadejdzie taka epidemia, nie było już zbędnej dyskusji i przepychanek politycznych, a tylko wdrażanie w czyn zapisów tej ustawy – uważa prof. Flisiak i podkreśla, że zwolennikiem obowiązkowych szczepień dla wszystkich grup nie jest.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
- Piąta fala puka do naszych drzwi. Prof. Krzysztof Filipiak: 78 proc. Polaków jest niezabezpieczonych przed Omikronem (WIDEO)
- Piąta fala w Polsce. Prof. Szuster-Ciesielska: Te 30 tysięcy to jest ułamek rzeczywistej liczby zakażeń (WIDEO)
- Koniec pandemii już niebawem? Prof. Flisiak: Za rok będziemy mieli głównie lekkie przypadki COVID-19, ale to będzie cisza przed kolejną burzą
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.