Trwa ładowanie...

Psycholog dr Korpolewska o tym, jak oswoić lęk przed koronawirusem. Na czym polega syndrom lwa w klatce?

Psycholog ostrzega przed skutkami długotrwałej izolacji. Chorzy czują się jak więźniowie
Psycholog ostrzega przed skutkami długotrwałej izolacji. Chorzy czują się jak więźniowie (123rf)

- Epidemia sprawia, że te ludzkie postawy stają się coraz bardziej skrajne i coraz mniej racjonalne - mówi dr Katarzyna Korpolewska. Psycholog opowiada o lęku przed zachorowaniem na COVID-19 i syndromie zranionego lwa w klatce, który dopada osoby przebywające długi czas w izolacji.

Artykuł jest częścią akcji Wirtualnej Polski #DbajNiePanikuj

Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP abcZdrowie: Skąd bierze się lęk przed zakażeniem i jak go oswoić?

Dr Katarzyna Korpolewska, psycholog społeczny i wykładowca akademicki SGH w Warszawie: To jest lęk związany z tym, że tracimy kontrolę. Jedyne co możemy zrobić, to dbać o to, żeby się nie zakazić, czyli o przestrzeganie wszystkich zaleceń, co do których wiemy, że są skuteczne: maseczka, dystans, nieprzebywanie w zatłoczonych miejscach, częste mycie rąk. To może nie jest wygodne, ale bez tego tak naprawdę nie możemy kontrolować sytuacji. Nadzieję daje też szczepionka. Ale ona nie zminimalizuje z dnia na dzień lęku o naszą przyszłość.

Zobacz film: "Dbaj, nie panikuj. Akcja specjalna Wirtualnej Polski"

Są ludzie, których paraliżuje takie życie w poczuciu strachu. Jak poznać, że mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłym lękiem? W jaki sposób może się to objawiać?

Trudno jest podać dokładną definicję. Objawy mogą być bardzo różne, ale charakterystyczne jest to, że widać wyraźnie, że czyjeś zachowanie się zmieniło. Bardzo często jest tak, że lęk przed koronawirusem jest przenoszony na inne sfery życia, na przykład ktoś zaczyna mówić o tym, że jest podsłuchiwany albo ktoś mówi o tym, że w powietrzu jest coś trującego. To pokazuje, że jest to zachowanie odbiegające od tego, co obserwowaliśmy do tej pory.

Pojawiają się obawy z całą pewnością niepoparte faktami. To może być też lęk przed ludźmi, który staje się już na tyle irracjonalny, że taka osoba przestaje odbierać telefony z obawy przed tym, że ktoś będzie chciał się z nią spotkać. Czyli różne sfery życia zostają opanowane przez lęk i nie można już normalnie funkcjonować.

Wiele osób przyznaje, że przeraża je nie tyle sama choroba, co wizja braku końca pandemii, długotrwałe życie w poczuciu zagrożenia.

To wynika z naszej chęci do kontrolowania wszystkiego, co się dzieje. Utraciliśmy tę kontrolę i nie wiemy, ile to będzie trwało. Przy czym, jeżeli np. są jakieś koszmarne opady deszczu, które powodują powodzie, to możemy powiedzieć: skończy się wiosną i będzie lepiej, a w tym przypadku nie wiemy, co będzie. Nie mamy doświadczenia z wirusem tego typu, nic podobnego się wcześniej nie wydarzyło. Oczywiście, gdybyś mogli prognozować, ile to potrwa, byłoby nam łatwiej.

Co prawda ja już słyszałam takie tłumaczenia, że trzeba czekać, każda epidemia przemija. Pewnie tak, ale nie mamy też pewności, że kiedy skończy się ta epidemia, nie przyjdzie następna.

Dr Katarzyna Korpolewska
Dr Katarzyna Korpolewska (East News)

Jak sobie w takim razie z tym radzić? Jak pomóc najbliższym, których paraliżuje taki lęk?

Od początku pandemii spotkałam się z takimi sytuacjami co najmniej kilkanaście razy. Ja zawsze mówię, że w takich sytuacjach warto sięgnąć po pomoc fachowców, specjalistów, zanim taki stan się pogłębi. Być może trzeba będzie skorzystać ze wsparcia farmakologicznego.

Jak sobie poradzić, jeśli jesteśmy na kwarantannie, w domowej izolacji? Z jednej strony ludzie boją się samej choroby, z drugiej - odbioru społecznego, stygmatyzacji, wytykania palcami, a nawet ataków ze strony koronasceptyków.

To jest problem. Nie mamy wpływu na to, wśród jakich ludzi żyjemy. Oczywiście są tacy, którzy uważają, że ktoś jest "sługusem władz, bo udaje, że jest chory". I to są ci, którzy mówią, że koronawirus nie istnieje. Są też tacy, którzy mówią: "spłoń w piekle, bo niesiesz zarazę, bo zagrażasz naszym dzieciom, naszym bliskim".

To jest tylko dowód na to, że ta epidemia sprawia, że ludzkie postawy stają się coraz bardziej skrajne i coraz mniej racjonalne, ale też coraz bardziej odbiegające od normy, bo żadna z tych dwóch postaw nie ma nic wspólnego z rozsądną oceną sytuacji. Jak sobie z tym radzić? Trzeba powtarzać, że się trzymamy tego, co jest rozsądne, racjonalne i koniec. Czyli trzymamy się faktów: jestem chory - muszę się leczyć, jestem na kwarantannie - siedzę w domu, bo tak trzeba, a to, co krzyczy sąsiad, to jego sprawa.

Czyli te skrajne postawy to jest w pewnym sensie wynik reakcji na stres?

Oczywiście. Kiedy nie umiemy sobie z czymś poradzić, jesteśmy bardzo zestresowani, to trzeba sobie znaleźć jakiś dogmat, którego się będziemy trzymać i stąd się bierze coraz powszechniejsze przekonanie, że koronawirusa nie ma, że jest to walka polityczna, że ktoś to wymyślił itd. I druga skrajna postawa - to ci, którzy z kolei wierzą, że jest epidemia i z lęku przed nią zaczynają atakować tych zarażonych, tak jakby oni specjalnie chcieli zachorować. To nie są racjonalne zachowania, postawy. To jest coś na pograniczu świadomej kontroli, więc ci ludzie też są dotknięci tą pandemią w pewien sposób.

Czy u osób przebywających długo na kwarantannie albo w szpitalu może pojawiać się syndrom rannego lwa w klatce, czyli takie poczucie zagubienia: chodzę wokół i nie wiem, co ze sobą zrobić?

Ten człowiek czuje się tak, jakby przebywał w więzieniu, a nic złego nie zrobił. Izolacja jest okropna. Jeżeli jesteśmy odizolowani od świata, od ludzi, nie możemy opuścić własnego domu, to jest to ogromne ograniczenie naszej wolności. Ludzie często mówią, że się duszą, bo cały czas przebywają w tej samej przestrzeni. Z całą pewnością jest to deprywacja, jeśli chodzi o bodźce, również bodźce społeczne, które są bardzo ważne. Trudno, żeby ktoś w takiej sytuacji czuł się komfortowo, a dodatkowo, jeżeli spotykają go różnego rodzaju szykany albo nawet nie spotykają, ale on się ich obawia, to taka osoba czuje się jak niewinnie skazany przestępca, którego mogą zlinczować. Jest to bardzo trudna psychologicznie sytuacja.

Wiemy z wcześniejszych badań, że jeżeli chory przebywa przez dłuższy czas w szpitalu, to dotyczy np. pacjentów, którzy są leczeni z powodu urazów ortopedycznych, to ma on poczucie utraty kontaktu z bliskimi, z przyjaciółmi, wrażenie, jakby omijało go coś bardzo ważnego, jakby każdego dnia doznawał straty. Wiadomo też, że takie osoby stają się bardziej wrażliwe, ich nastrój się pogarsza, łatwiej wpadają w apatię, a czasami też w depresję. Mimo wyleczenia pierwotnego urazu, później często leczenia wymagają te urazy psychiczne. Myślę, że podobnie będzie w przypadku wielu osób, które są na kwarantannie.

Są też osoby, które z kolei cieszyły się z okresu lockdownu, z pracy zdalnej. Takim ludziom ciężko jest teraz wrócić do normalnego funkcjonowania, do częstych kontaktów międzyludzkich.

Ja myślę, że ta epidemia spowoduje sporo zmian w myśleniu o życiu, nie tylko o codziennych nawykach, ale o ocenianiu tego, co jest dla nas ważne. Niektórzy nie chcą wejść z powrotem w rytm tego ciągłego biegu.

Spotkałam się z tym, że wiele osób mówi, że zrozumiało, że tak nie trzeba, że da się wiele rzeczy załatwić w prostszy sposób. Okazało się m.in., że można pracować zdalnie. Ci ludzie poczuli pewien komfort, nie spieszyli się do pracy, nie jechali przeładowanymi środkami transportu i dużo więcej czasu mieli dla siebie. Wiem, że wiele firm już myśli o tym, że można wprowadzić nowy tryb pracy - jeden dzień w tygodniu każdy pracownik mógłby pracować z domu, bo to oszczędziłoby mu wysiłku, a jak widać po tym okresie pandemii, efekty mogą być równie dobre.

Więcej sprawdzonych informacji znajdziesz na dbajniepanikuj.wp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze