Trwa ładowanie...

Zmiany w zasadach testowania. Lekarze pytają: Co jeśli bezobjawowy zakażony zarazi innych pacjentów? Kto za to odpowie?

Polska na "szaro" w najnowszym zestawieniu ECDC. Powód? Niski wskaźnik testowania, który uniemożliwia oceną sytuacji epidemicznej
Polska na "szaro" w najnowszym zestawieniu ECDC. Powód? Niski wskaźnik testowania, który uniemożliwia oceną sytuacji epidemicznej (Getty Images)

Eksperci wskazują na groźne konsekwencje nowej polityki testowania. Brak testów przed przyjmowaniem pacjentów do szpitali może prowadzić do powstawania ognisk zakażeń na oddziałach. Są też obawy, że "przegapimy" sygnały zwiastujące kolejną falę. - Całkowita rozbrojenie sprawi, że ponowna mobilizacja będzie bardzo trudna i będzie trwała o wiele dłużej - mówi lek. Bartosz Fiałek, popularyzator wiedzy na temat COVID-19. - To może doprowadzić do tego, że znowu będzie wiele nadmiarowych zgonów - ostrzega lekarz.

spis treści

1. Nowe zasady testowania w kierunku COVID-19

Od 1 kwietnia obowiązują nowe zasady dotyczące wykonywania testów na koronawirusa. Zgodnie z nimi test może zlecić wyłącznie lekarz POZ. Badania są wykonywane w poradniach POZ, o ile dana placówka dysponuje testami - a z tym, jak informują poradnie - bywa różnie. Zdarzają się opóźnienia w dostawach z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS).

Zmiany objęły również szpitale.

Zobacz film: "Waldemar Kraska o zrezygnowaniu z nakazu noszenia maseczek"

- Od 1 kwietnia zaprzestano refundowania testów RT-PCR na obecność SARS-CoV-2. Mam nadzieję, że ostatecznie badania te będą ponownie refundowane w ramach środków z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Na tę chwilę cieszę się, że dysponujemy jeszcze zapasami testów antygenowych - tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie lek. Bartosz Fiałek, popularyzator wiedzy medycznej i zastępca Dyrektora ds. Medycznych SPZ ZOZ w Płońsku.

Pacjenci przyjmowani do szpitali nie muszą być testowani w kierunku COVID-19
Pacjenci przyjmowani do szpitali nie muszą być testowani w kierunku COVID-19 (Getty Images)

W praktyce oznacza to, że odpowiedzialność za testowanie przerzucono na poszczególne placówki.

- W naszym szpitalu testowani na obecność zakażenia SARS-CoV-2 są wszyscy pacjenci z objawami infekcji, a w przypadku chorych bezobjawowych – w zależności od charakterystyki danego oddziału. Każdy kierownik oddziału samodzielnie określa schemat postępowania dotyczący tego, jakich pacjentów należy testować przed przyjęciem do szpitala, żeby pomimo decyzji urzędniczych, przez cały czas zachowywać elementy nadzoru epidemiologicznego. Chcemy zwyczajnie uniknąć sytuacji, w której będziemy notować występowanie kilku ognisk epidemicznych w różnych oddziałach z powodu nieznajomości statusu epidemicznego przyjmowanych do placówki pacjentów - wyjaśnia doktor Fiałek.

- Jak najbardziej zgadzam się z tym, że możemy ograniczyć liczbę wykonywanych testów na obecność zakażenia w ciągu doby, ponieważ obecnie obserwujemy w miarę spokojną sytuację epidemiczną związaną z COVID-19 w Polsce. Nie chodzi o to, żebyśmy w obecnych realiach również dążyli do wykonania ponad 100 tys. testów w ciągu doby. Kiedy współczynnik reprodukcji wirusa osiąga wartości poniżej 1, wówczas epidemia słabnie i testujemy rzadziej, kiedy ten współczynnik rośnie - zaczynamy testować częściej. Można było więc ograniczyć liczbę wykonywanych testów, ale rezygnacja z refundacji to w mojej ocenie krok za daleko - alarmuje lekarz.

- Teraz może dojść do sytuacji, w której z powodu odstąpienia od testowania na obecność zakażenia SARS-CoV-2 w wielu przypadkach, nie będziemy znać statusu epidemiologicznego hospitalizowanych pacjentów. Testowanie jest jednym z głównych narzędzi, które pozwala nam kontrolować przebieg pandemii COVID-19 - dodaje doktor Fiałek.

2. Bezobjawowy zakażony może zarazić innych pacjentów

Doktor Fiałek podkreśla, że problem z testowania nie dotyczy hospitalizacji w trybie nagłym. To nie podlega dyskusji. Problem dotyczy planowych przyjęć.

Rzecznik Praw Pacjenta uznał, że wymaganie negatywnego testu przed przyjęciem do szpitala lub sanatorium jest niezgodne z prawem. - Podstawowym warunkiem właściwej realizacji prawa pacjentów do świadczeń zdrowotnych jest zapewnienie odpowiedniej dostępności tych świadczeń, w tym ograniczanie barier, które mogłyby stać temu na przeszkodzie, a które nie są niezbędne. W aktualnie obowiązującym stanie prawnym nie można zatem uzależniać udzielenia świadczenia zdrowotnego, w tym przyjęcia do szpitala, od przedstawienia negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2 – wyjaśniał Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta.

Co, jeśli przyjęty pacjent będzie miał COVID i od niego zakażą się pozostali chorzy przebywający na sali? Kto weźmie za to odpowiedzialność?

- U mnie w oddziale reumatologii, w związku z tym, że przyjmujemy wielu pacjentów immunoniekompetentnych, zdecydowałem o wykonywaniu testów na obecność zakażenia SARS-CoV-2 u każdego chorego przyjmowanego w tzw. trybie planowym. Jeżeli na czteroosobowej sali pojawiłaby się osoba z COVID-19, o czym z powodu braku wykonania testu przed przyjęciem bym nie wiedział, to mogłaby ona zarazić współlokatora z zaburzonym układem odpornościowym. Wiemy, że te osoby są najbardziej narażone na ciężki przebieg i zgon z powodu choroby - podkreśla lekarz.

Co jeśli wynik będzie pozytywny? Teoretycznie taki pacjent powinien trafić do izolatki, ale ich liczba jest bardzo ograniczona.

- Liczba izolatek w każdym szpitalu jest ograniczona. Jeżeli odmowie pacjentowi planowego przyjęcia z powodu wykrycia COVID-19, a on napiszę skargę, to zapewne nałożona zostanie na szpital kara finansowa. Tylko wyobraźmy sobie inną sytuacje, jeżeli nie mamy dostępnej izolatki, kładę takiego pacjenta w sali czteroosobowej i zaraża on pozostałych hospitalizowanych. Co wtedy?

- Uważam, że naszą rolą, jako lekarzy, jest porozmawiać z takim pacjentem i wytłumaczyć mu wprost, że z powodu wykrycia u niego COVID-19 może stanowić zagrożenie dla innych pacjentów, a jeżeli jego pobyt ma być diagnostyczny, to dodatkowo zakażenie może też zaburzyć wiarygodność tego procesu. Myślę, że przy takim wytłumaczeniu każdy pacjent to zrozumie – zaznacza doktor Bartosz Fiałek.

3. COVID-19 jest już traktowany jak grypa

Od 1 kwietnia COVID-19 w zasadzie jest traktowany jak grypa. Tak sugeruje resort zdrowia. A eksperci przywołują twarde dane.

- Dane z NIZP-PZH wskazują, że w całym sezonie epidemicznym 2019/2020 obejmującym ponad rok- na ok. 5 mln zakażeń zmarło 65 osób. Dla porównania w poprzednim tygodniu w ciągu jednej doby z powodu COVID-19 zmarło - 77 osób. To pokazuje, jak dużym absurdem jest próba porównania tych dwóch chorób - przekonuje doktor Fiałek.

- Jeżeli będziemy szli w kierunku pauperyzowania COVID-19, zrównywania go ze znacznie mniej niebezpiecznymi chorobami zakaźnymi, to mówiąc prosto, możemy przegapić moment, w którym zbliżać się będzie do nas kolejna fala epidemiczna, a to z kolei kosztować nas będzie wiele żyć – podkreśla lekarz.

- Gdyby wirus faktycznie zniknął, to wówczas testowanie rzeczywiście nie miałoby sensu. Natomiast wiemy, że wirus jest z nami, mutuje, ewoluuje. W innych krajach świata, i to nie tylko tych odległych jak w Azji Wschodniej, ale również blisko nas – w Europie Zachodniej – widzimy istotny wzrost liczby zakażeń.

Ile osób w Polsce nadal choruje na COVID? Ograniczenie w testowaniu spowodowało, że dane, które prezentuje Ministerstwo Zdrowia są niekompletne. Zwraca na to uwagę również Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. ECDC co tydzień publikuje zaktualizowaną mapę zakażeń koronawirusem w państwach Unii Europejskiej. Zestawienie powstaje na podstawie danych, które poszczególne państwa zgłaszają do europejskiego systemu nadzorowania.

Najnowsza "mapa zakażeń" pokazuje dobitnie, że koronawirus nie odpuszcza w Europie. Polska jest na niej na szaro z powodu niskiego wskaźnika testowania, który uniemożliwia oceną sytuacji epidemicznej.

- Nie jest wykluczone, że za ok. 2-3 miesiące, jeżeli pojawi się nowy wariant, a u nas ta odporność w społeczeństwie spadnie wraz z upływającym czasem, będziemy mieli przeogromny problem. Całkowita rozbrojenie sprawi, że ponowna mobilizacja będzie bardzo trudna i będzie trwała o wiele dłużej aniżeli mobilizacja po wariancie Alfa, kiedy nadszedł wariant Delta. Stracimy wiele czasu, a to może doprowadzić do tego, że znowu będziemy wiele nadmiarowych zgonów - podsumowuje doktor Fiałek.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze