Czy małpia ospa dotrze do Polski? "Technologia wykrywania ospy małpiej na dziś jest w Polsce niedostępna"
Nowe przypadki małpiej ospy są wykrywane w kolejnych krajach. Zakażenia potwierdzono również u naszych sąsiadów w Niemczech i Czechach. Czy małpia ospa dotrze do Polski? Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, nie pozostawiają złudzeń. - Nie jest kwestią ''czy'', tylko raczej ''kiedy'' pojawi się pierwszy przypadek w Polsce - komentuje dr Paweł Grzesiowski, immunolog i pediatra.
1. Małpia ospa dotrze do Polski?
- Małpia ospa już wkrótce dotrze do Polski - mówi jednoznacznie prof. Miłosz Parczewski, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Tropikalnych i Nabytych Niedoborów Immunologicznych w Szczecinie.
- Patrząc na to, że zaczyna się sezon podróży, sezon wakacyjny, jest stosunkowo ciepło i że w Europie tych przypadków jest coraz więcej, z wysokim prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można powiedzieć, że małpia ospa do Polski dotrze - dodaje ekspert.
W podobnym tonie wypowiada się dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19.
- Nie jest kwestią ''czy'', tylko raczej ''kiedy'' pojawi się pierwszy przypadek w Polsce - komentuje lekarz.
- Polska nie jest krajem w żaden sposób uprzywilejowanym. Jeśli wirus jest już w Czechach, jest w Niemczech, to dlaczego ma nie być w Polsce? To jest tylko kwestia ewentualnych kontaktów. Z tego, co widzimy, wirus przenosi się na razie głównie drogą kontaktów bezpośrednich, więc jeśli jakiś Polak był np. na Wyspach Kanaryjskich czy w Hiszpanii, czy w Portugalii, czy w Anglii - to trudno wykluczyć możliwość przeniesienia tej choroby. Dlatego nasz system ochrony zdrowia i bezpieczeństwa epidemiologicznego musi być przygotowany - wyjaśnia dr Grzesiowski.
- Wszyscy śledzimy na bieżąco, jak liczba tych przypadków przyrasta. Pewnie będzie dalej się rozprzestrzeniać i dotrze do Polski. Widać, że bliskie kontakty międzyludzkie są takim istotnym kluczem w kontekście rozprzestrzeniania się tego wirusa. Na razie grupą ryzyka są młodzi mężczyźni, ale na pewno będą zakażenia wewnątrzrodzinne - dodaje prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UMB.
2. Czy grozi nam powtórka z COVID-19?
Po doświadczeniach z COVID-19 wiele osób zadaje pytanie: czy grozi nam powtórka z pandemii COVID-19? Eksperci przekonują, że na razie nie ma powodów do niepokoju, ale konieczne jest stałe monitorowanie nowych przypadków i śledzenie źródeł zakażeń.
- Trudno powiedzieć, jaka będzie dynamika zakażeń. Uważam, że tych przypadków w Polsce będzie kilkadziesiąt. Nie spodziewam się, żeby było ich kilkaset jednocześnie. To nie będzie zakażenie, które będzie przebiegało pikami i jakąś wielką liczbą przypadków. Natomiast na pewno bardzo ważne będzie odnalezienie osób z kontaktów i ich odizolowanie na okres 21 dni. Do czasu, kiedy minie okres zakaźności i ewentualnie wykluwania się zakażenia. Natomiast nie spodziewamy się wielkiej fali zakażeń - prognozuje prof. Parczewski i dodaje, że wirus ospy trudniej się przenosi niż SARS-CoV-2.
- Tu musimy być kontakt bezpośredni ze skórą, z wydzielinami moczowo-płciowymi, z zabrudzonym ubraniem czy kontakt domowy. To oznacza, że te transmisje małpiej ospy będą wolniejsze. Dłuższy jest też okres wylęgania - wynosi między 6 a 16, maksymalnie 21 dni - tłumaczy specjalista chorób zakaźnych.
3. Możemy mieć problem z diagnostyką
Czy będziemy w stanie wykryć w porę zakażenia małpią ospą? Eksperci wskazują, że w Polsce nadal nie ma procedur diagnostycznych, które wskazywałyby co robić, jeśli pojawi się podejrzenie zakażenia. - Z niecierpliwością na nie czekamy. Technologia wykrywania ospy małpiej na dziś jest w Polsce niedostępna. Być może podejrzany przypadek trzeba będzie diagnozować w innym kraju, np. w Niemczech - podkreśla prof. Parczewski.
Jak wykryć chorobę? - Po pierwsze mamy określony wywiad, czyli jest pewna konfiguracja wstępnych objawów, np. gorączka, bóle gardła, powiększenie węzłów chłonnych na szyi, a potem pojawiają się krosty na skórze. Dalszy ciąg to pobranie z tego wymazu, czyli materiału z krosty i wysłanie go na badanie genetyczne. Tylko to jest jedynym pewnym potwierdzeniem choroby - wyjaśnia dr Grzesiowski. Zwraca również uwagę, że to w zasadzie trzeci tydzień od wykrycia zakażeń małpią ospą w Europie, a polscy lekarze nadal nie mają wytycznych dotyczących diagnostyki.
- Powinniśmy już mieć po pierwsze definicje tej choroby ze zdjęciami krost rozesłane do wszystkich lekarzy. Po drugie procedurę diagnostyczną, a po trzecie wskazanie miejsca, gdzie, w jakich warunkach, jaki materiał należy wysłać, żeby potwierdzić ewentualne zakażenie. To nie są skomplikowane działania. Pozostaje kwestia ustalenia, gdzie te próbki wysyłać. Trzeba ustalić z jakimś krajem, który przez początkowy okres, kiedy nie ma u nas ośrodków diagnostycznych, będzie przyjmował te próbki i kto za to zapłaci - zauważa ekspert.
Główny Inspektorat Sanitarny w odpowiedzi na nasze pytania zapewnia, że "podjęto działania mające na celu uzyskanie zdolności do badań w kierunku ospy małpiej w Polsce".
- Do czasu uzyskania takiej zdolności, co powinno nastąpić na początku czerwca, ewentualne badania będą wykonywane w ramach wsparcia laboratoriów zagranicznych uczestniczących w sieci ECDC - wyjaśnia Joanna Stańczak, z-ca dyr. Biura Głównego Inspektora Sanitarnego.
4. "W krótkim czasie po COVID mamy kolejny alert"
Dr Grzesiowski zaleca czujne monitorowanie nowych przypadków i podkreśla, że powinniśmy na poważnie potraktować zagrożenie.
- Jesteśmy populacją hipermobilną z nierzadko ryzykownymi zachowaniami, które mogą powodować ułatwione przenoszenie chorób zakaźnych, więc jak najbardziej musimy na poważnie potraktować zagrożenie związane z małpią ospą. Zauważmy, że w krótkim czasie po COVID mamy kolejny alert związany z przeniesieniem na kilka kontynentów choroby, która jeszcze przed chwilą była uznawana za chorobę endemiczną, występującą tylko w dwóch krajach Afryki - mówi lekarz.
Trudno jest na obecnym etapie oszacować realne skutki zdrowotne tej choroby. - Wydaje się, że małpia ospa na razie nie ma potencjału uszkadzania narządów czy wysokiego potencjału zgonów. Natomiast jako pewien model rozwoju choroby zakaźnej, która wymyka się spod kontroli na skutek hipermobilności i ryzykownych zachowań ludzi, to jest bardzo poważny problem - zauważa ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej.
- Ten model może dotyczyć każdej innej choroby tropikalnej, która przenosi się między ludźmi i to powoduje, że musimy po raz kolejny myśleć o budowaniu skutecznych systemów wczesnego ostrzegania i radzenia sobie z takimi sytuacjami, które mogą w przyszłości występować częściej - podsumowuje dr Grzesiowski.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.