Dr Grzesiowski: Tak jak w czasie wojny. Teraz jest czas na przegrupowanie sił i liczenie strat
- Otwarcie szkół i odmrażanie kolejnych branż to jest zawsze działanie na granicy eksperymentu. Tak naprawdę nikt nie wie, co się wydarzy. Musimy to przede wszystkim obserwować, licząc każdy, dosłownie każdy sygnał, biorąc pod uwagę to, co się dzieje w powiatach - podkreśla w rozmowie z WP abcZdrowie dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Ekspert zaznacza, że wciąż dużo osób przebywa w szpitalach, a ponadto cały czas odnotowujemy wysoką liczbę zgonów.
1. "Wirus nie zniknął. Teraz jest czas na przegrupowanie sił i środków"
W środę 5 maja resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 3 896 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. Najnowsze dane mówią o kolejnych 349 śmiertelnych ofirachach COVID-19.
Mamy 3 896 nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia #koronawirus z województw: śląskiego (501), mazowieckiego (462), dolnośląskiego (402), łódzkiego (371), wielkopolskiego (367), lubelskiego (298), małopolskiego (285), zachodniopomorskiego (248), kujawsko-pomorskiego (216),
— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) May 5, 2021
Dr Paweł Grzesiowski podkreśla, że to nie jest jeszcze czas na świętowanie, ale chwila oddechu na przeformowanie szyku i przygotowanie się do prawdziwej walki z pandemią. Kiedy liczby zakażeń dramatycznie rosną, niewiele można już zrobić, wtedy po prostu ratuje się życie chorujących.
- W tej chwili jest moment, kiedy można w nieco spokojniejszej atmosferze uporządkować wiele spraw i przede wszystkim przywrócić skuteczne działania prewencyjne, żeby nie było kolejnej fali. Przede wszystkim trzeba rozszerzyć testowanie. Już pojawiają się informacje z krajów, które otworzyły szkoły, że podczas testów przesiewowych u nauczycieli i dzieci jest wykrywany wirus, więc to nie jest tak, że dzieci w szkołach czy pracownicy, którzy wrócą do pracy stacjonarnej, nie będą chorować. Wirus nie zniknął i nie mamy jeszcze zaszczepionego w 100 proc. społeczeństwa, żebyśmy mogli powiedzieć, że już zapominamy o pandemii - podkreśla dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.
Lekarz przypomina, że cykliczność jest naturą pandemii, dlatego nie możemy teraz pokładać nadziei wyłącznie w szczepieniu społeczeństwa. W każdej chwili mogą pojawić się nowe warianty koronawirusa, które w większym stopniu będą omijały nabytą odporność.
- Tak jak w czasie wojny. Teraz jest czas na przegrupowanie sił i środków, liczenie strat i uruchamianie kolejnych działań prewencyjnych, żeby nie doszło do kolejnej fali, która nadal ma szansę pojawić się za cztery miesiące, bo taka jest natura tej pandemii. Cykliczność jest wpisana w naturę pandemii, więc jeżeli skupimy się teraz wyłącznie na szczepieniach, to znowu może być tak, że zaskoczy nas kolejna fala we wrześniu czy w październiku - mówi ekspert.
2. "Otwarcie szkół i odmrażanie kolejnych branż to jest zawsze działanie na granicy eksperymentu"
Dr Grzesiowski w rozmowie z WP abcZdrowie odniósł się też do decyzji o otwieraniu szkół i kolejnych branż.
- To jest zawsze działanie na granicy eksperymentu. Tak naprawdę nikt nie wie, co się wydarzy. Musimy to przede wszystkim obserwować, licząc każdy, dosłownie każdy sygnał, biorąc pod uwagę to, co się dzieje w powiatach - przyznaje lekarz.
Mapa zakażeń SARS-CoV-2 pokazuje wyraźnie, że najwięcej zachorowań od początku pandemii odnotowano na Mazowszu i Śląsku. Zdaniem dr. Grzesiowskiego kluczowe jest teraz stworzenie systemu, który pozwoli na skuteczne śledzenie kontaktów, ognisk epidemicznych i wczesne ostrzeganie o narastaniu zachorowań już na poziomie powiatów.
- Mamy w tej chwili mniej osób zakażonych, co powoduje, że uruchomienie pewnych aktywności społecznych jest możliwe, natomiast wiemy, że po otwarciu jakiekolwiek branży liczba zakażeń będzie rosła, bo to jest naturalny proces. Zaczynamy się spotykać, zaczynają się imprezy, wesela, ludzie idą do pracy, szkół, jeżdżą autobusami i zaczyna się "proces wymiany", czyli począwszy od pierwszego dnia odmrażania tych wszystkich zakazów, zaczyna się stopniowy wzrost transmisji wirusa - tłumaczy ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.
- Szacuje się, że ok. 25-30 proc. Polaków już przeszło COVID-19, do tego dochodzą szczepienia, to oznacza, że tak naprawdę uodpornionych mamy ok. 13-14 mln społeczeństwa, tzn. że cała reszta, czyli te 24 mln jeszcze są wrażliwe na zakażenie. Musimy sobie zdawać sprawę, że z tych osób może się uformować kolejna fala. Cały czas mamy przewagę osób wrażliwych na wirusa nad tymi, które są już uodpornione, dlatego trzeba być bardzo czujnym i obserwować każdy sygnał. Na początku takim sygnałem może być np. zwiększona liczba osób w szpitalach - dodaje.
3. Za tydzień zobaczymy "efekt majówki"
W szpitalach nadal przebywa ponad 20 tys. osób zakażonych koronawirusem. Zazwyczaj chorzy trafiają do szpitali między 7. a 10. dobą od zakażenia, czyli ci pacjenci, którzy teraz zaczynają być hospitalizowani, zakazili się mniej więcej tydzień temu. Niepokoi także wysoka liczba zgonów - dziś znowu było ich 349.
Ekspert nie ma wątpliwości, że znoszenie lockdownu w jakimś stopniu odbije się na wzroście liczby zachorowań i zgonów. Zostaje pytanie, na ile ten efekt będzie widoczny.
- Myślę, że trzeba być w tej chwili piekielnie precyzyjnym, obserwować to, co się dzieje na poziomie powiatowym, a nie tylko krajowym. Pandemia zawsze zaczyna się od jakichś ognisk powiatowych - to widać, czy to są duże miasta czy regiony - tak jak w połowie lutego w tej fali zaczęło się wszystko na Warmii i na Mazurach - podsumowuje lekarz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.