Trwa ładowanie...

Jeden z najgorzej rokujących nowotworów. Odkrycie Polaków daje nadzieję

Przełomowe odkrycie lekarzy z Bydgoszczy. Ich metoda daje szansę na wykrycie guza wiele miesięcy wcześniej
Przełomowe odkrycie lekarzy z Bydgoszczy. Ich metoda daje szansę na wykrycie guza wiele miesięcy wcześniej (Getty Images)

Polscy lekarze są coraz bliżej opracowania nowej metody diagnozowania glejaków mózgu. Wstępne wyniki są bardzo obiecujące i pokazują, że można dzięki niej wykryć guzy znacznie wcześniej niż w przypadku stosowanego do tej pory rezonansu. To bardzo ważne odkrycie, bo glejaki są jednymi z najgorzej rokujących nowotworów.

spis treści

1. To najbardziej złowrogi z guzów mózgu

WHO ostrzega, że do 2030 r. choroby mózgu staną się jednym z największych zagrożeń zdrowotnych prowadzących do niepełnosprawności i śmierci. Guzy mózgu co roku są rozpoznawane u ok. 3 tys. Polaków. Lekarze nie mają wątpliwości, że największe wyzwanie w zakresie leczenia i chirurgii nowotworów stanowi glejak wielopostaciowy m.in. ze względu na stopień złośliwości.

- W przypadku glejaków problem jest w zasadzie na każdym etapie – i diagnozy, i leczenia. Nie jest to choroba częsta, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę statystykę nowotworów ośrodkowego układu nerwowego, to glejaki stanowią znaczną część tych nowotworów. Są to nowotwory bardzo ciężko się leczące, nowotwory, które bardzo często się wznawiają, i nowotwory, których diagnostyka dotychczas była nie do końca precyzyjna. Trudno było określić granice glejaka i tkanki zdrowej - wskazuje prof. Bogdan Małkowski z Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Zobacz film: ""Wasze Zdrowie" - odc. 1"

Ekspert przyznaje, że to też jeden z najgorzej rokujących nowotworów.

- Przeżycia pacjentów są krótkie, mówimy o przeżyciach rocznych-dwuletnich od diagnozy, także to są nowotwory bardzo agresywne. Krótki okres przeżycia chorych wynika przede wszystkim z samej charakterystyki guza. Neurochirurdzy mówią, że ten guz rośnie takim sznurami komórek - wyjaśnia profesor.

Naukowcy z Bydgoszczy opracowali nową metodę obrazowania glejaka mózgu
Naukowcy z Bydgoszczy opracowali nową metodę obrazowania glejaka mózgu (Getty Images)

2. Jakie mogą być objawy guzów mózgu?

Najczęstszym objawem towarzyszącym guzom mózgu jest ból głowy, ale to dość częsta dolegliwość, która może też świadczyć o szeregu innych problemów.

- To jest choroba, która może mieć bardzo różnorodne objawy kliniczne, szerokie spektrum symptomów, co wiąże się oczywiście z lokalizacją, w której glejak rośnie. Trudno więc mówić o charakterystycznych objawach. Z pewnością wszelkiego rodzaju bóle głowy, zawroty głowy, zaburzenia widzenia powiązane z oczopląsem, niedowłady to sygnały alarmowe, które wymagają konsultacji z lekarzem - wyjaśnia prof. Małkowski.

Neurolog dr Adam Hirschfeld dodaje, że typ i nasilenie dolegliwości zależą od stopnia zaawansowania choroby i lokalizacji guza.

- O genezie nowotworowej powinno się pomyśleć w momencie, w którym doświadczamy zupełnie nowego typu bólu głowy lub staje się on coraz silniejszy i nie reaguje na leczenie. Również niespodziewana, często wyraźnie obserwowana przez bliskich zmiana zachowania u dotychczas całkowicie zdrowej osoby powinna skłonić nas do wizyty u lekarza - wskazuje specjalista neurologii.

3. Badanie dokładniejsze niż rezonans

Grupa naukowców i lekarzy z Centrum Onkologii, 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego, Collegium Medicum UMK oraz Politechniki Bydgoskiej na czele z prof. Bogdanem Małkowskim i Maciejem Haratem wskazuje na nowy sposób diagnozy dzięki tomografii pozytonowej PET z wykorzystaniem tyrozyny.

Do tej pory lekarze planując operacje czy radioterapie szacowali rozmiar guza na podstawie rezonansu magnetycznego (MRI), ale badanie nie było do końca precyzyjne. Naukowcy wykazali, że wyniki uzyskane dzięki zastosowaniu znaczników aminokwasowych i aparatów PET różniły się od wyników standardowych badań.

- Okazuje się, że te dwa obrazy bardzo często nie do końca się ze sobą pokrywają, to oczywiście nie są jakieś szalone różnice. W przypadku zabiegów operacyjnych koniecznych w przypadku glejaka nawet parę milimetrów może mieć istotne znaczenie. Po pierwsze możemy nie doszacować wielkość guza i w związku z tym pozostawić operacyjnie lub poza polem naświetlania część rosnącego nowotworu. Z drugiej strony możemy przesadzić i niepotrzebnie usunąć fragmenty tkanki zdrowej - zaznacza prof. Małkowski.

Odkrycia lekarzy z Bydgoszczy dają szansę na prawdziwy przełom w diagnozowaniu i usuwaniu glejaków.

- Przyznaję, że sami byliśmy zaskoczeni dokładnością metody, którą stosujemy. Nie spodziewaliśmy się, że co do milimetra jesteśmy w stanie znakować te guzy i w ten sposób je zlokalizować, co oczywiście może mieć istotne znaczenie w przypadku ustalenia granicy przy zabiegu operacyjnym, jeżeli mówimy o guzach pierwotnych, albo wyznaczania pola naświetlania przy wznowie - zaznacza prof. Małkowski.

- Po prostu tkanka zdrowa metabolizuje śladowe ilości tyrozyny, natomiast glejaki potrafią metabolizować jej wielokrotnie więcej, dając nam wyraźne odcięcie tego obszaru - dodaje ekspert medycyny nuklearnej.

4. Szansa na dłuższe życie pacjentów z glejakiem

Wstępne obserwacje wskazują, że dzięki nowej metodzie postępy choroby można było wykryć nawet osiem miesięcy wcześniej niż w przypadku standardowego rezonansu magnetycznego. Dla pacjentów to może oznaczać bezcenną szansę na dłuższe życie.

- Jak mnie ktoś pyta, co daje to badanie, to trochę anegdotycznie opowiadam, że kiedy zaczęliśmy wykonywać badania PET z użyciem tyrozyny, trafił do nas pacjent po zabiegu usuwania glejaka i ja od pierwszego badania pisałem, że w pewnej lokalizacji w ścianie jest wznowa.

- Ten pacjent przychodził do mnie czterokrotnie i za każdym razem pisaliśmy o wznowie, a na rezonansie magnetycznym dopiero po półtora roku zostało to potwierdzone. Oczywiście nauki nie buduje się na takich jednostkowych przypadkach, ale to dość dobrze pokazuje, o ile wcześniej można wykryć wznowę dzięki tym badaniom. I w tym momencie mamy też inne szanse reakcji - opowiada lekarz.

Eksperci wskazują na zalety tej metody - jest bezpieczna i mało inwazyjna, wymaga jedynie dożylnego podania znacznika w ilościach homeopatycznych. Procedura obrazowania jest jeszcze w fazie badań klinicznych.

- Nadal badamy grupę pacjentów, którym prof. Maciej Harat ułożył plan radioterapii i porównujemy ich wyniki z grupą, która miała radioterapię ustalaną w sposób standardowy na rezonansie magnetycznym. Czekamy na wyniki. W prasie medycznej ukazała się jedna publikacja medyczna na ten temat, co prawda zrobiona na innym znaczniku, mającym według nas gorsze parametry, gdzie wyznaczano granicę guza za pomocą metioniny - to jest inny aminokwas - wyjaśnia lekarz.

- Okazało się, że grupa pacjentów operowanych na podstawie tej diagnozy żyła dwukrotnie dłużej. W przypadku tej choroby to jest dużo - podkreśla prof. Małkowski i dodaje, że jak zawsze w przypadku nowych metod leczenia problemem są finanse. Gotowy do skorzystania z usług aparat PET stoi m.in. w Bydgoszczy i czeka na pacjentów, ale badanie nie jest refundowane przez NFZ.

- Polskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej od wielu lat toczy dyskusję z NFZ-em, próbując właśnie wpisać na listę wskazań do PET-u badanie PET MR za pomocą znaczników aminokwasowych. Na razie jest to pytanie bez odzewu - podkreśla ekspert.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze