Trwa ładowanie...

Polscy lekarze przyjmują coraz więcej pacjentów z Ukrainy. "Jedna pani rozpłakała się z wdzięczności" - mówi dr Michał Domaszewski

Coraz więcej pacjentów z Ukrainy trafia do przychodni i szpitali w Polsce
Coraz więcej pacjentów z Ukrainy trafia do przychodni i szpitali w Polsce (Getty Images)

Ucieczka z Ukrainy w bardzo trudnych warunkach, czekanie na zimnie, mrozie, a potem w halach i na dworcach. To wszystko sprawia, że coraz więcej uchodźców trafia do polskich przychodni z podobnymi dolegliwościami. - Tak wygląda nowa rzeczywistość - mówi dr Michał Domaszewski, który szacuje, że osoby z Ukrainy stanowią już nawet 10 proc. jego wszystkich pacjentów.

spis treści

1. Tak wygląda nowa rzeczywistość

(Instagram)

"Kaszel od kilku dni. Dziecko ma status uchodźcy z Ukrainy. Przebywa na sali z dzieckiem z gorączką niezdiagnozowaną". Kolejny przypadek: "Zawroty głowy. Stres. Obywatel Ukrainy". Takich opisów dr Michał Domaszewski w ostatnich dniach przygotowuje coraz więcej. U większości uchodźców, którzy do niego trafiają, powtarzają się te same dolegliwości.

Zobacz film: "Dlaczego codziennie po przebudzeniu czujesz się zmęczony?"

- Tak wygląda nowa rzeczywistość. Przede wszystkim trafiają do nas dzieci z gorączką, z różnymi infekcjami oraz osoby, które odczuwają skutki silnego stresu, czyli zgłaszają się z powodu podwyższonego ciśnienia, problemów z sercem, narzekają na ból w klatce piersiowej, niepokój. Czasami jesteśmy też świadkami bardzo wzruszających momentów, kiedy ktoś z Ukrainy dowiaduje się, że nie musi płacić za wizytę. Jedna pani rozpłakała się z wdzięczności. Odbiór jest bardzo pozytywny - relacjonuje dr Michał Domaszewski, lekarz rodzinny oraz autor bloga "dr Michał".

Dr Michał Domaszewski
Dr Michał Domaszewski (arch. prywatne)

Zagrożeniem jest nie tylko COVID. Przebywanie w dużych skupiskach powoduje, że infekcje przenoszą się błyskawicznie. Opieki potrzebują również pacjenci z chorobami przewlekłymi, którzy przerwali terapię na okres ucieczki z Ukrainy albo tacy, którym skończyły się leki. Młodsi pacjenci są z reguły w znacznie lepszej kondycji niż ich opiekunowie.

- Przede wszystkim są to pacjenci dotknięci silnymi przeżyciami, a to też ma wpływ na ich zdrowie. W przypadku dzieci, które przebywają w grupach, w większych skupiskach, wystarczy, że jedno z nich ma gorączkę, aby zachorowały kolejne. To tylko kwestia czasu - tłumaczy dr Domaszewski.

2. Bariera językowa nie stanowi problemu

Lekarz przyznaje, że wyziębienie, wycieńczenie podróżą, do tego warunki, w których teraz wielu uchodźców czeka w halach i na dworcach, będą się przekładać na stan ich zdrowia. Nikt nie ma wątpliwości, że w najbliższej perspektywie pomocy będzie potrzebowało coraz więcej osób.

- Staramy się wszystkich przyjąć, ale wiadomo, że w pierwszej kolejności musimy uwzględnić pacjentów zapisanych. Myślę, że na razie ok. 10 proc. pacjentów stanowią osoby z Ukrainy. Z pewnością są rejony kraju, gdzie jest ich znacznie więcej - tłumaczy lekarz.

Rośnie liczba uchodźców wymagających specjalistycznej pomocy
Rośnie liczba uchodźców wymagających specjalistycznej pomocy (Getty Images)

Bariera językowa między ukraińskimi pacjentami a medykami jest sporym utrudnieniem, ale i to udaje się pokonać. Przede wszystkim dzięki tłumaczom.

- Do każdego trzeba podchodzić indywidualnie. Na szczęście są tłumacze, a to ułatwia nam współpracę. W wielu przypadkach Ukraińcy przychodzą z członkami rodziny. Ktoś za kogoś tłumaczy, bo część osób ma rodzinę, która już wcześniej mieszkała w Polsce - wyjaśnia dr Domaszewski.

3. Sezon infekcyjny potrwa do kwietnia

O większej liczbie zachorowań w ostatnim czasie mówią też rodzice dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. W niektórych klasach nie ma nawet połowy uczniów.

Doktor tłumaczy, że jeżeli dziecko ma katar, kicha, to pod uwagę trzeba brać zarówno sezonowe infekcje, COVID, jak również objawy alergiczne, bo właśnie zaczął się sezon pylenia. - Pojawiło się ostatnio dużo przypadków alergii. Przychodzą dzieci z takimi objawami, jak katar, łzawienie z oczu, swędzenie spojówek - wymienia lekarz.

- Mamy przede wszystkim infekcje sezonowe, przeziębienia, ale COVID też nie zniknął. W porównaniu z tym, co było dwa miesiące temu, jest bez porównania mniej infekcji covidowych, ale wciąż są. Trzeba brać pod uwagę, że ten sezon infekcyjny może potrwać aż do kwietnia, kiedy kończy się sezon grypowy - podsumowuje dr Domaszewski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze