Trwa ładowanie...

Koronawirus i koronasceptycy. Obalamy mity, w które nadal wierzą antycovidowcy

Koronasceptycy szerzą nieprawdziwe informacje na temat pandemi COVID-19
Koronasceptycy szerzą nieprawdziwe informacje na temat pandemi COVID-19 (123 rf)

W mediach społecznościowych roi się od fałszywych informacji szerzonych przez tzw. koronasceptyków, którzy podważają istnienie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 i nie przestrzegają restrykcji, które mają zapobiegać rozprzestrzenianiu wirusa. Co gorsza coraz częściej włączają się w to celebryci. Przedstawiamy najpopularniejsze mity i wyjaśniamy, dlaczego nie warto w nie wierzyć.

spis treści

1. Najczęściej powtarzane fake newsy

Do najczęściej pojawiających się nieprawdziwych informacji rozpowszechnianych w internecie przez antycovidowców należą: przekonanie, że maseczki są nieskuteczne w walce z wirusem i są szkodliwe dla zdrowia oraz przeświadczenie, że testy na obecność SARS-Cov-2 nie działają lub także są szkodliwe dla organizmu.

Koronasceptycy twierdzą też, że nowy koronawirus wcale nie jest nowy, lecz istnieje od lat 60. ubiegłego wieku. Nie dowierzają istnieniu samej pandemii COVID-19, która ich zdaniem jest wymysłem m.in. polityków.

2. Noszenie maseczek przyczyną grzybicy i gronkowca

Zobacz film: "Wysoki poziom trójglicerydów"

Antycovidowcy udostępniają w mediach społecznościowych zdjęcia osób rzekomo poszkodowanych przez noszenie maseczek, które zmagają się z różnymi zmianami skórnymi – nazywanymi przez autorów postów grzybicą lub gronkowcem.

Strony internetowe, które zajmują się sprawdzaniem wiarygodności informacji, takie jak AFP Sprawdzam czy Demagog, wykorzystując metodę odwróconego wyszukiwania obrazem, wskazały jednoznacznie, że żadne z publikowanych zdjęć nie przedstawia skutków noszenia masek, lecz różne schorzenia skórne m.in opryszczkę czy egzemę.

Zdjęcia są jednym z wielu przykładów manipulacji, która ma uwiarygodnić szerzoną przez koronasceptyków nieprawdziwą tezę o szkodliwości maseczek wykorzystywanych w ograniczaniu transmisji koronawirusa SARS-CoV-2.

Koronasceptycy szerzą nieprawdziwe informacje na temat pandemi COVID-19
Koronasceptycy szerzą nieprawdziwe informacje na temat pandemi COVID-19 (123 rf)

3. Maseczki powodują niedotlenienie, astmę i osłabiają odporność

Na Facebooku czy Instagramie można znaleźć informacje, jakoby maseczki przyczyniały się do osłabiania układu immunologicznego.

"Maseczki nie chronią, ale trują, wydychamy gazy z płuc, które zatrzymuje maseczka i wdychamy je ponownie. Brak tlenu w organizmie powoduje, że komórki są niedotlenione, a tym samym są podatne na każde zakażenie, najmniejsze... tak tracimy odporność" - można przeczytać.

Zdaniem specjalistów noszenie maseczek nie powoduje niedotlenienia. Te, które nosimy dla ochrony przed koronawirusem, pozwalają na wymianę powietrza, a dwutlenek węgla nie gromadzi się w przestrzeni między maseczką a twarzą.

Ani Światowa Organizacja Zdrowia, ani Amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) nie wspomina, by maseczki miały powodować niedotlenienie czy zapalenie płuc.

Naukowcy są zgodni, że maski są skuteczne w walce z koronawirusem i nie wywołują skutków ubocznych
Naukowcy są zgodni, że maski są skuteczne w walce z koronawirusem i nie wywołują skutków ubocznych (123 rf)

Dr Paweł Grzesiowski ekspert w dziedzinie immunologii, terapii zakażeń, prezes zarządu Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, w rozmowie z WP abcZdrowie odniósł się do kwestii noszenia maseczek i w wytłumaczył, kiedy należy je obowiazkowo zakładać:

- Użycie maski zależy od okoliczności. Masek nie powinny używać osoby zdrowe, gdy nie mają kontaktu z innymi ludźmi, np. podczas spaceru, kiedy nie ma ryzyka zarażenia. Natomiast kiedy jesteśmy w dużej grupie, wchodzimy do zamkniętych pomieszczeń takich jak winda, autobus, sklep, w których są inni ludzie, to wówczas założenie masek jest teraz wskazane, bo nigdy nie wiemy, czy ktoś obok nas nie jest chory. Maska jest niezbędna zawsze, jeżeli mamy bezpośredni kontakt z osobą zakażoną i prawidłowe jej noszenie nie wpłynie negatywnie na zdrowie, a wręcz przeciwnie - wyjaśnił ekspert.

4. 80 proc. testów zakłamuje wyniki

Dużą popularnością cieszy się ulotka udostępniana na Facebooku pt. "Koronaprzekręt". Można tam przeczytać, że aż 80 proc. testów na koronawirusa rzekomo dawało fałszywie dodatni wynik. Eksperci, tacy jak m.in. dr Paweł Grzesiowski definitywnie obalają to stwierdzenie. W ocenie lekarzy tylko jeden-dwa procent testów budzi wątpliwości, których przyczyną może być błąd przy pobraniu materiału.

Nieprawdą jest także, że testy PCR, zwane także molekularnymi, były nieskuteczne w diagnostyce koronawirusa. Jest zupełnie odwrotnie, są uważane za najpewniejsze i rekomendowane przez WHO. Co ważne, wynik ujemny testu molekularnego nie wyklucza ostatecznie zakażenia koronawirusem, gdy w wydzielinach osoby badanej w początkowym okresie po zakażeniu zwłaszcza wirusa jest jeszcze śladowa ilość. Niekiedy zaleca się powtórzenie testu po 48 godzinach, gdy wirus zdąży się namnożyć.

Lekarze przypominają, że test na koronawirusa jest podstawą do tego, by rozpocząć leczenie, dopiero wtedy można mieć pewność, że osoba jest chora. Nie warto jednak wykonywać testów wszystkim. W rozmowie z WP abcZdrowie, dr hab. n. med. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ekspert LUXMED wyjaśnił, na czym polegają wątpliwości związane ze skutecznością testów.

- Do testu jest kwalifikacja, ponieważ testy zawsze dają odsetek wyników fałszywie dodatnich. Czasem to wynika z błędu, czasem z defektu samego testu. Nic nie jest doskonałe. Test może mieć nawet skuteczność 99 proc. To jest bardzo dużo, ale gdy przetestujmy milion osób, a jeden procent wyników będzie fałszywie dodatnich – to jest to aż 10 tysięcy wyników. A 99 proc. to i tak, by była świetna skuteczność - mówi dr Kuchar.

Wykonywanie testu każdemu, i to w sytuacji, kiedy nie istnieją wskazania medyczne, może zakrzywić wynik badania.

- To nie chodzi o to, żeby zrobić kolejkę pod oddziałami, żeby każdy zrobił sobie test, bo się wtedy będzie czuł lepiej. Nasze działania muszą być przemyślane. Inną sprawą jest, jak ktoś na przykład przyjeżdża z Włoch, ma typowe objawy, źle się czuje – to w takiej grupie wynik o czymś świadczy. Nie popadajmy w paranoję. Jeśli ktoś nie wychodził z domu od dwóch tygodni, to gdzie miał się zarazić? Nie nadużywajmy testów, bo wtedy jest więcej szkody, niż pożytku. Wykonywanie testu przy małym prawdopodobieństwie choroby wiąże się z dużym prawdopodobieństwem fałszywego wyniku - podsumowuje dr Kuchar.

5. Testy na COVID19 niszczą barierę ochronną mózgu

Jeszcze jedną fałszywą informacją rozpowszechnianą przez antycovidowców jest popularny na Facebooku artykuł pt. "Czy testy na COVID-19 niszczą barierę ochronną mózgu?", w którym stawia się tezę, że testy PCR są szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, ponieważ naruszają barierę hematoencefaliczną, czyli tzw. bariery krew-mózg. Do takiego naruszenia, według autorów tekstu, miałoby dochodzić podczas pobierania wymazu z nosa do testu PCR, który wymaga wprowadzenia patyczka dość głęboko do nosa.

Okazuje się jednak, że wspomnianej bariery nie można naruszyć w sposób mechaniczny, wsadzając patyczek do nosa czy gardła, ponieważ bariera hematoencefaliczna nie istnieje fizycznie. Bariera krew-mózg, która chroni mózg przed szkodliwymi substancjami, wynika ze specyficznego rodzaju budowy oraz szczególnych właściwościach biochemicznych komórek, które tworzą śródbłonek naczyń włosowatych w ośrodkowym układzie nerwowym. Pobieranie wymazu z gardła lub nosogardzieli nie uszkadza bariery krew-mózg.

Naukowcy są jednomyślni: testy na COVD-19 nie są szkodliwe dla zdrowia
Naukowcy są jednomyślni: testy na COVD-19 nie są szkodliwe dla zdrowia (123 rf)

6. Koronawirus znany jest od lat 60. i nie jest niebezpieczny

Co prawda koronawirusy, jako typ wirusów występujących u ludzi, faktycznie pojawiały się w naukowych wzmiankach od lat 60., jednak nowy koronawirus o nazwie SARS-CoV-2, wywołujący chorobę COVID-19, jest nowym szczepem, odkrytym w grudniu 2019 r.

Należy do rodziny wirusów m.in. MERS-CoV odkryty w 2012 r. i odpowiedzialny za ciężką chorobę zakaźną bliskowschodniego zespołu oddechowego, a także wirus SARS (ang. severe acute respiratory syndrome), który został zidentyfikowany w 2003 r. i nie był wcześniej znany.

Z informacji udzielanych przez lekarzy wynika, że COVID-19 może mieć przebieg łagodny lub ostry, który niesie ryzyko poważnych powikłań nie tylko ze strony układu oddechowego. Naukowcy wciąż badają sposób, w jaki SARS-CoV-2 działa na ludzki organizm, opracowują metody leczenia i szczepionki.

7. COVID-19 czyli Certyfikat Identyfikacji Zaszczepienia Sztuczną Inteligencją

Dr Roberto Petrelli to włoski lekarz, który rzekomo "demaskuje" tajne informacje na temat pochodzenia i działania koronawirusa SARS-CoV-2. Ostatnio popularność zdobyło krążące w sieci jego nagranie, gdzie mówi, że "nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa ma zakodowane znaczenie". Jego zdaniem COVID-19 znaczy: Certificado de Identificación de Vacunación con Inteligencia Artificial (Certyfikat Identyfikacji Zaszczepienia Sztuczną Inteligencją). Petrelli ma zakaz wykonywania zawodu lekarza ze względu na swoje radykalne poglądy antyszczepionkowe. Jego zdaniem COVID-19 jest narzędziem do kontroli światowej populacji.

Tak naprawdę nazwa COVID-19 została ogłoszona przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Pochodzenie nazwy choroby powodowanej przez wirus SARS-CoV-2 nie jest tajemnicą: "CO" w nazwie oznacza koronę (ang. corona), "VI" – wirus (ang. virus), "D" – chorobę (ang. disease), a liczba 19 wskazuje rok pojawienia się wirusa – 2019 (Corona-Virus-Disease-2019), o czym można przeczytać na oficjalniej stronie Światowej Organizacji Zdrowia.

8. Pandemii nie ma

Koronasceptycy twierdzą, że pandemia nie istnieje, ponieważ śmiertelność na świecie jest niższa o 12 proc. niż w ubiegłegłym roku. Tymczasem wskaźnik śmiertelności – tzw. CFR (case fatality ratio), który odzwierciedla proporcję zgonów wśród potwierdzonych przypadków zakażenia, nie wchodzi w definicję pandemii przyjętą przez WHO.

Naukowcy niejednokrotnie podkreślali, że głównym kryterium ogłoszenia pandemii jest szybkie rozprzestrzenienie się choroby w wielu regionach świata oraz duży przyrost zakażeń.

Z informacji udzielonych przez Uniwersytet Johna Hopkinsa w skali globalnej obecny wskaźnik śmiertelności wynosi 3,26 proc. W poszczególnych krajach może być wyższy lub niższy. W Polsce wynosi 2,99 proc., natomiast np. w Meksyku 10,63 proc.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze