To połączenie leków zabija koronawirusa. Jest jedno "ale"
Naukowcy z University of Florida Health opublikowali badania wskazujące, że połączenie dwóch preparatów: difenhydraminy i laktoferyny aż w 99 proc. hamuje namnażanie koronawirusa. To byłoby sensacyjne odkrycie, gdyby nie fakt, że badanie dotyczy wyłącznie warunków laboratoryjnych, a nie badań klinicznych, w których brali udział ludzie. Okazuje się, że mimo tego w aptekach już pojawiają się pacjenci zainteresowani eksperymentalnym leczeniem COVID-19.
1. Połączenie dwóch leków blokuje koronawirusa
Badania naukowców z University of Florida Health opublikowano w międzynarodowym czasopiśmie naukowym "Pathogens". Naukowcy opisują wyniki swoich doświadczeń, podczas których odkryli, że połączenie dwóch dostępnych bez recepty substancji jest w stanie powstrzymać replikację wirusa SARS-CoV-2.
Jak wyjaśnia prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, jeden z nich to lek przeciwhistaminowy wskazany dla alergików - difenhydramina, drugi laktoferyna - suplement pozyskiwany z krowiego mleka, który wzmacnia układ odpornościowy.
- Testy laboratoryjne, które przeprowadzono na komórkach ludzkich i małpich, pokazały, że jeśli stosowano te substancje oddzielnie, to wówczas hamowały replikację wirusa SARS-CoV-2 na poziomie 30 proc., a jeśli podano je łącznie, ta skuteczność była na poziomie 99 proc. - wyjaśnia prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog i immunolog.
Ekspertka od razu ostrzega przed wyciąganiem pochopnych wniosków przypominając, że to tylko pierwszy etap badań.
- Te badania niosą nadzieję, natomiast wyniki badań in vitro nie zawsze potwierdzają się później w badaniach klinicznych. Zresztą w przeciwieństwie do ostatnio głośnej pracy o amantadynie, autorzy tych badań zachowali się bardzo odpowiedzialnie i wyraźnie podkreślili, że są to wyłącznie badania in vitro, które są wskazówką do tego, żeby przeprowadzić dalsze badania, czyli przedkliniczne na zwierzętach i ewentualnie później na ludziach - dodaje profesor.
Wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski wyjaśnia, co oznacza, że przeprowadzono badania metodą in vitro.
- Zasadniczo bardzo wiele substancji może wykazywać jakieś działanie hamujące replikację w warunkach in vitro, czyli najczęściej w liniach komórkowych. Natomiast chcę wyraźnie podkreślić: tylko 15-20 proc. wyników badań in vitro przekłada się na wyniki badań in vivo, czyli na pacjentach. Na samym początku rzeczywiście musimy przebadać wszystkie takie substancje in vitro, żeby zobaczyć, czy nie wywierają znaczącego toksycznego wpływu na komórki - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, mikrobiolog, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Wyobraźmy sobie taką sytuację, że np. badamy kwas solny albo siarkowy i dodajemy go do komórek. Efekt? Wirus znika, ale komórki również. W związku z tym wszystko zależy od stężenia substancji czynnej, a co za tym idzie, jej toksyczności - wyjaśnia naukowiec.
2. Eksperci ostrzegają przed leczeniem na własną rękę
Prof. Szuster-Ciesielska przyznaje, że odkrycie Amerykanów daje pewne nadzieje, ale na pełne wyniki badań musimy poczekać.
- Chciałabym przestrzec wszystkich pacjentów przed przyjmowaniem tych środków na własną rękę. Leków przeciwhistaminowych nie można łykać jak cukierków, bo nie wiadomo, jakie to będzie miało konsekwencje u zdrowej osoby. Poza tym znane są też działania uboczne - podkreśla immunolożka.
Dr Dzieciątkowski zwraca uwagę również na kwestię dotyczącą skali badań. To prowadzi do wielu błędnych wniosków.
- Musimy pamiętać o jednej fundamentalnej kwestii: dopóki coś nie zostanie przebadane na dużej grupie populacyjnej, nie przejdzie wszystkich etapów badań klinicznych, to jest tylko kandydatem na lek czy szczepionkę. Druga ważna kwestia to badana grupa. Wyobraźmy sobie, że dwóch pacjentów, którym podajemy zieloną herbatę, wyzdrowiało z COVID-19. Opisujemy to, ale czy to oznacza, że możemy wszystkich pacjentów leczyć zieloną herbatą? Nie. Musimy porównać, czy w kontekście grup populacyjnych, które nie dostawały tej zielonej herbaty, a miały takie same objawy, odsetek wyzdrowień był taki sam. Ale znamienne grupy będą liczyły nie 2-10 osób, ale nawet po kilkaset albo po kilka tysięcy osób. W przypadku badań szczepionek grupy liczą po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy osób - wyjaśnia naukowiec.
3. Pacjenci już pytają w aptekach o "nowe leki na COVID"
Okazuje się jednak, że wystarczyły pierwsze publikacje dotyczące działania difenhydraminy i laktoferyny, a w aptekach już zjawili się pacjenci, którzy zaczęli je kupować - o czym informuje jeden z farmaceutów. Fenomen amantadyny pokazał, że wyjątkowo łatwo wierzymy w skuteczność tego typu specyfików niesprawdzonych w badaniach klinicznych.
Z danych udostępnionych nam przez serwis Ktomalek.pl wynika, że nie tylko amantadyna cieszyła się w tym roku zwiększonym zainteresowaniem. Chętnie kupowano również inne leki, które rzekomo mają leczyć COVID m.in. iwermektynę - lek na odrobaczanie koni.
- Największy, bo ponad dwukrotny wzrost sprzedaży od początku roku, jest zauważalny w przypadku produktów z laktoferyną. Wynika to zapewne z faktu, że są to preparaty dostępne bez recepty. Sprzedaż iwermektyny rośnie i spada systematycznie co kilka miesięcy, natomiast sprzedaż difenhydraminy wzrasta z każdym miesiącem od dłuższego czasu. W ostatnim czasie zauważyliśmy też więcej pytań o laktoferynę w naszej usłudze "Zapytaj Farmaceutę" - wyjaśnia Michał Bryzek z Ktomalek.pl.
- Ta sytuacja ma miejsce na całym świecie, ale rzeczywiście Polacy tonami wykupują suplementy i leki, które są dostępne bez recepty. A nawet jeśli coś jest na receptę - to ją zdobywają albo znajdują te preparaty w internecie, np. sprowadzając zza wschodniej granicy. Obserwujemy to na przykładzie amantadyny. Ten nielegalny handel kwietnie zwłaszcza na wschodzie Polski, co zresztą widać w statystykach zgonów. Właśnie woj. podlaskie, lubelskie, podkarpackie to są te rejony, gdzie jest największa sprzedaż amantadyny, a jednocześnie są to miejsca, gdzie jest największy odsetek zgonów i najniższy odsetek zaszczepionych. To wszystko razem się nakłada - zauważa prof. Szuster-Ciesielska.
4. Boją się szczepień, a biorą leki, które nie przeszły żadnych badań klinicznych
- Ta farmakologia eksperymentalna u Polaków jest na wysokim poziomie, śledzą nowinki i próbują je wcielać w życie. Chciałabym bardzo wyraźnie powiedzieć, że nie dość, że nie polecam, to wręcz przestrzegam przed takim samodzielnym łączeniem leków i suplementów, bo to może przynieść więcej szkody niż korzyści - ostrzega ekspert.
Dr Dzieciątkowski przypomina, że podobne nadzieje w ubiegłym roku wiązano właśnie z chlorochiną, później z iwermektyną.
- To się nie potwierdziło na dalszych etapach badań. Bardzo bym chciał, podobnie jak wszyscy klinicyści, żeby tego typu doniesienia się sprawdzały. Byłoby dużo prościej, gdybyśmy mieli tanie, łatwo dostępne leki. Takich badań klinicznych do tej pory nikt nie zrobił w kontekście amantadyny, stąd jakiekolwiek leczenie preparatem, który jest niezarejestrowany, nie ma wskazań w danej chorobie, a jest "przyjmowany jak cukierki", tak naprawdę nosi znamiona przestępstwa - podkreśla wirusolog.
Ekspert zwraca uwagę też na paradoks dotyczący osób kwestionujących skuteczność szczepień - jednym z forsowanych przez nich argumentów jest spisek koncernów farmaceutycznych. Te same osoby bez oporów sięgają jednak po leki, których skuteczności nie potwierdzono w badaniach.
- Pamiętajmy, że amantadyny nie produkuje anegdotyczna Goździkowa, tylko ta słynna, "zła" BigPharma i to ona zarabia na jej sprzedaży. A paradoksalnie największym światowym producentem iwermektyny jest Merck. Tylko ludzie tego nie zauważają - przypomina dr Dzieciątkowski. - To jest najbardziej zabawne, że sięgają po iwermektynę, amantadynę, które nie przeszły żadnych badań klinicznych, natomiast kontestują szczepionki, co do których skuteczności i bezpieczeństwa mamy doniesienia już z setek badań klinicznych - podsumowuje ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.