10 razy więcej przypadków. "Piorunujący przebieg infekcji"
Piorunujące przebiegi i bezradność - tak relacjonuje falę zakażeń inwazyjnymi paciorkowcami anestezjolog dr n. med. Jacek Górka. Nadal nie wiadomo, jakie są przyczyny tych zachorowań, stąd u progu kolejnego sezonu infekcyjnego wracają obawy, że zagrożenie wróci z nową siłą.
1. "Ta fala była nieporównywalna do czegokolwiek, co widzieliśmy wcześniej"
- Na naszym oddziale intensywnej terapii zajmujemy się leczeniem najcięższych postaci niewydolności oddechowej z wykorzystaniem krążenia pozaustrojowego ECMO. Dostaliśmy sygnały z Europy Zachodniej, że powstaje rejestr pacjentów leczonych ECMO właśnie z powodu inwazyjnych zakażeń paciorkowcowych - opowiada anestezjolog dr n. med. Jacek Górka, współautor pracy "Szybko postępujący paciorkowcowy zespół wstrząsu toksycznego w 2023 r.".
- Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy ze skali tej fali. To rzeczywiście byli chorzy, którzy przechodzili tak ciężko te infekcje, że wymagali wspomagania układu krążenia i oddychania technikami pozaustrojowymi - wspomina lekarz.
Piorunujące przebiegi i bezradność. Ponownie na początku tego roku musieliśmy się z nimi zmierzyć. Winowajcą był S.pyogenes. Wraz z zespołem @wszczeklik opisaliśmy przypadki zespołu wstrząsu toksycznego z naszego OIT. Śmiertelność niestety bardzo wysoka.. https://t.co/kqbV7Z5eHU pic.twitter.com/zDi88WENfB
— Jacek Gorka (@JacekGorka) September 25, 2023
Pisaliśmy ostatnio o pięciokrotnym wzroście zachorowań na szkarlatynę. Od początku roku zgłoszono ponad 32,5 tys. takich przypadków. Te infekcje są wywołane przez paciorkowce ropotwórcze grupy A, które mogą powodować też anginę, płonicę, zapalenie zatok, ale również cięższe zakażenia inwazyjne, w wyniku których może dojść do rozwoju m.in. martwiczego zapalenia powięzi lub paciorkowcowego zespołu wstrząsu toksycznego.
- Najczęstszą postacią zakażeń paciorkowcowych jest ostre zakażenie migdałków podniebiennych gardła i te choroby przebiegają stosunkowo łagodnie. Oczywiście są uciążliwe dla pacjentów, natomiast z reguły kończą się bez poważnych powikłań. Najpoważniejsze postacie to właśnie zakażenia inwazyjnymi szczepami paciorkowców, zakażenia tkanki podskórnej, zakażenia dróg oddechowych, zwłaszcza dolnych dróg oddechowych - wyjaśnia ekspert.
- Te infekcje mogą mieć przebieg piorunujący i skończyć się sepsą, czyli taką uogólnioną infekcją ze wstrząsem septycznym, z niewydolnością wielonarządową - podkreśla lekarz.
W przypadku zespołu wstrząsu toksycznego wzrost jest 10-krotny w porównaniu do danych z ubiegłego roku. Wcześniej tego typu infekcje były rzadkością, tymczasem od początku roku do końca września zgłoszono aż 81 przypadków, a dane mogą być niedoszacowane.
- Jest dużo więcej samych zakażeń paciorkowcowych, co widać po zgłoszeniach. Natomiast największy przyrost dotyczy właśnie zespołu wstrząsu toksycznego, czyli jednej z tych najcięższych postaci zakażenia paciorkowcami. To, co dla mnie jako anestezjologa było najbardziej zaskakujące, to przypadki ciężkie pacjentów, którzy z powodu zakażenia lądowali na OIOM-ie. Ta fala była nieporównywalna do czegokolwiek, co widzieliśmy wcześniej - podkreśla dr Górka.
2. Młodzi, nieobciążeni innymi schorzeniami, nagle trafiali na OIOM
Zespół lekarzy z 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie opublikował pracę opisującą piorunujący przebieg tych inwazyjnych zakażeń. Dr Górka przyznaje, że przebieg choroby był zaskoczeniem dla samych lekarzy i przypominał początki pandemii COVID, kiedy do szpitali w ciężkim stanie trafiali młodzi, nieobciążeni schorzeniami pacjenci, których trudno było uratować.
- Śmiertelność w tych przypadkach była bardzo wysoka, ponad 80 proc. Opisaliśmy sześć przypadków, w pięciu - choroba zakończyła się zgonem, pomimo wszelkich starań, pomimo wykorzystania wszelkich możliwych sposobów leczenia.
- Wśród tych pacjentów, którzy zmarli, najbardziej zaskakujące było to, że nie byli to chorzy, których najczęściej przyjmujemy na intensywną terapię, czyli pacjenci z wielochorobowością, w starszym wieku. To, co nas najbardziej zaskakiwało, to piorunujący przebieg infekcji. Średnia przeżycia tych pacjentów wynosiła kilkadziesiąt godzin do dwóch dni - podkreśla lekarz.
- Każdy z tych przypadków odcisnął na nas swoje piętno. W przypadku młodej pacjentki, którą udało nam się uratować, w wyniku inwazyjnej choroby paciorkowcowej wystąpiła ciężka niewydolność oddechowa. Pacjentka była na granicy stosowania technik pozaustrojowych, natomiast udało się wyleczyć ją bez ich wykorzystania. Wyszła z intensywnej terapii, ale wymaga jeszcze długotrwałej opieki medycznej, rehabilitacji. Ma problemy z martwicą dystalnych fragmentów kończyn górnych, kończyn dolnych, palców, paliczków, ale najważniejsze, że przeżyła, co jest dużym sukcesem, bo na pewnym etapie rokowania nie były najlepsze - zaznacza dr Górka.
3. Tych objawów nie wolno lekceważyć
Specjalista anestezjologii radzi, by przy objawach budzących podejrzenie zakażenia paciorkowcem wykonywać strep test, czyli wymaz z gardła, podobny, jak w przypadku testów na COVID. Tego typu testy są dostępne w placówkach POZ, można je też kupić w aptekach. W przypadku potwierdzenia infekcji paciorkowcowej kluczowe jest szybkie podanie antybiotyków.
Jakie mogą być pierwsze symptomy inwazyjnego zakażenia paciorkowcami? Co powinno nas zaalarmować?
- Dla tych inwazyjnych chorób paciorkowcowych charakterystyczne jest m.in. zajęcie skóry i tkanki podskórnej, więc jeżeli mamy do czynienia z wysoką i trudną do zbicia gorączką i zajęciem tkanki podskórnej, zaczerwienieniem, obrzękiem, nadmiernym uciepleniem skóry tułowia czy kończyn, to zawsze wymaga zgłoszenia do lekarza. Często w przypadku włączenia adekwatnej antybiotykoterapii na bardzo wczesnym etapie, udaje się tę chorobę kontrolować. Natomiast jeżeli pomimo włączenia antybiotyku stan pacjenta się nie poprawia w ciągu 48 godzin, to jest już alarmujące - wyjaśnia dr Górka.
- To są chorzy, którzy powinni pilnie szukać pomocy w szpitalu, bo może u nich dochodzić do uogólnienia się infekcji. W przypadku pacjentów, których hospitalizowaliśmy, ten stan dość dramatycznie się pogarszał. Pomimo stosowania antybiotyków pojawiały się u nich zaburzenia świadomości, zaburzenia oddychania, ciśnienie tętnicze było mocno obniżone, skurczowe ciśnienie wynosiło poniżej 90 mmHg lub spadało o 30-40 mmHg poniżej normalnych dla pacjenta wartości - zaznacza lekarz.
- To też jest apel do pacjentów - jeżeli zalecona im antybiotykoterapia nie przynosi efektu, powinni jak najszybciej zgłosić się do lekarza, nie czekając, aż będzie naprawdę źle - dodaje.
4. To nie koniec zakażeń paciorkowcami
Nadal nie jest jasne, co stoi za wzrostem aktywności paciorkowców, zwłaszcza że to zjawisko obserwowane w wielu krajach. Dr Górka wskazuje, że jest kilka teorii na ten temat. Mówi się m.in. o tym, że może to być wynik rozregulowania układu immunologicznego po pandemii COVID-19, kwestia zmian w obrębie szczepu lub zwiększonej oporności na antybiotyki.
- Zdarza się, że te infekcje rozwijają się wskutek nadkażeń bakteryjnych po infekcjach wirusowych, czyli pacjent przechodzi jakąś infekcję wirusową, przeziębieniową czy grypę i później w wyniku nadkażenia bakteryjnego dochodzi do rozwoju inwazyjnego zakażenia paciorkowcowego - przypomina lekarz.
- Najwięcej tych inwazyjnych zakażeń było w pierwszych miesiącach roku, także wydaje się, że fala spowolniła, natomiast cały czas te przypadki się zdarzają. Te paciorkowce są z nami, więc nasza czujność powinna być wzmożona. Po pewnej przerwie widzimy znowu zwiększoną liczbę zachorowań na COVID. Ten trend jest zgodny z tym, co dzieje się na całym świecie i prawdopodobnie kolejna fala zakażeń inwazyjnych paciorkowcowych również przed nami - podsumowuje dr Górka.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także:
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.