Czy epidemia dżumy może wrócić? W Chinach odnotowano nowe przypadki "czarnej śmierci"
Chińskie władze i służby medyczne poinformowały o wprowadzeniu dodatkowych środków ostrożności w związku z pojawieniem się przypadków dżumy. Skala zachorowań na razie nie jest duża, ale po doświadczeniach związanych z koronawirusem wiele osób zastanawia się, czy istnieje ryzyko, że choroba rozprzestrzeni się na inne kraje.
- 1. Ekspert: "Na razie nie powodu do wszczęcia larum"
- 2. Dlaczego po raz kolejny groźna choroba dotyka Chińczyków?
- 3. Na dżumę nie ma szczepionki, przebieg choroby przypomina zakażenie menigokokami
- 4. 28 Chińczyków poddano kwarantannie w związku z dżumą
- 5. To trzeci przypadek dżumy w ostatnim czasie w Chinach
1. Ekspert: "Na razie nie powodu do wszczęcia larum"
Chiny wydały ostrzeżenie, że w autonomicznym regionie Mongolii Wewnętrznej zdiagnozowano dwa przypadki dżumy dymienicznej. To ta sama choroba, która w średniowieczu nazywana była "czarną śmiercią". Jednym z zakażonych jest 15-latek, który miał kontakt z kolejnymi 34 osobami. To nie pierwszy przypadek tej choroby w ostatnim czasie.
- Odnotowane w ostatnim okresie w Chinach przypadki dotyczą konkretnego typu - tzw. dżumy dymieniczej. Jest to podtyp dżumy, który w średniowieczu był określany "czarną śmiercią" - mówi Łukasz Durajski, rezydent pediatrii, lekarz medycyny podróży, przewodniczący zespołu ds. szczepień Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Nowe przypadki zachorowań wzbudzają niepokój. Czy epidemia dżumy może wrócić i rozprzestrzenić się z Chin na kolejne kraje? Doktor Durajski uspokaja.
- Myślę, że nie ma powodu do wszczęcia larum. Chiny co prawda wprowadziły trzeci stopień zagrożenia w czterostopniowej skali, ale jest to działanie na wyrost. To taki sygnał ostrzegawczy dla lekarzy w Chinach, że trzeba uważać. Sama dżuma dymienicza towarzyszy nam już od dłuższego czasu, to nie jest novum. Trzeba przypomnieć, że w Chinach od 2009 do 2018 r. zdiagnozowanych było 26 pacjentów z dżumą, z czego 11 osób zmarło - mówi lekarz.
Zobacz także: To trzeci oficjalnie odnotowany przypadek dżumy w Chinach. Rośnie niepokój związany z epidemią
Z kolei w 2017 r. doszło do wybuchu epidemii dżumy na Madagaskarze. W ciągu niespełna miesiąca z powodu tej choroby zmarło 45 osób. Wtedy większość zachorowań dotyczyła płucnej odmiany tej choroby.
Stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie zagrożenia epidemią dżumy jest jednoznaczne, WHO na razie nie widzi powodu do niepokoju i chwali działania Chin.
- Rzecznik Światowej Organizacji Zdrowia Margaret Harris podczas konferencji prasowej w Genewie podkreślała, że Chiny na ten moment dobrze radzą sobie z tymi przypadkami dżumy, które się pojawiły. WHO mocno monitoruje sytuację, więc jeżeli okazałoby się, że jest jakiś alert, który by powodował, że mamy powody do niepokoju, to na pewno dostaniemy takie informacje ze strony WHO - tłumaczy ekspert.
2. Dlaczego po raz kolejny groźna choroba dotyka Chińczyków?
To nie pierwszy raz, kiedy słyszymy o groźnej chorobie mającej pierwsze ogniska właśnie w Chinach. Tak było w przypadku koronawirusa. Pod koniec czerwca naukowcy w Chinach odkryli też nowy rodzaj świńskiej grypy - G4, który, jak wynika z badań ujawnionych w amerykańskim czasopiśmie naukowym PNAS, również jest zdolny do wywołania pandemii. Dlaczego po raz kolejny groźna choroba dotyka Chińczyków?
- Z jednej strony mówimy o największej populacji na świecie, z drugiej może to wynikać ze względów kulturowych. My nie mamy zwyczaju polowania na dzikie zwierzęta, gryzonie, a w Chinach jest to popularne. Przykładem jest zjadanie przez Chińczyków m.in. świstaków, które mogą przenosić bakterie dżumy. I to jest jedna z przyczyn tego, że akurat tam - dużo częściej występują tego typu przypadki - wyjaśnia lekarz medycyny podróży.
3. Na dżumę nie ma szczepionki, przebieg choroby przypomina zakażenie menigokokami
Dżuma jest groźną chorobą bakteryjną przenoszoną przez gryzonie. Jest bardzo zakaźna. Do tej pory nie opracowano szczepionki, która mogłaby uchronić przed zakażeniem.
- Dżuma jest przenoszona głównie przez pchły żyjące na dzikich gryzoniach. Może zabić w ciągu 24 godzin - podobnie jak w przypadku zakażenia meningokokami, które również mogą zabić w ciągu doby i są trudne do zdiagnozowania.
O ile możemy się zaszczepić na meningokoki, to w przypadku dżumy nie ma takiej możliwości. - Choroba na początku nie daje charakterystycznych objawów. W ciągu pierwszych 6 godzin mogą pojawić się: wysoka gorączka, dreszcze, poty, bóle głowy, osłabienie. Później dochodzi do tego powiększenie pachwinowych węzłów chłonnych. Choroba postępuje bardzo szybko, w krótkim czasie dochodzi do uogólnionego zakażenia i sepsy, a to może skończyć się zgonem - podsumowuje dr Durajski.
Zobacz także: Chiny obawiają się drugiej fali koronawirusa. Zagrożenie jest realne
4. 28 Chińczyków poddano kwarantannie w związku z dżumą
Chińska państwowa agencja prasowa Xinhua poinformowała oficjalnie o zdiagnozowaniu dżumy u kolejnego pacjenta. Lekarze podejrzewają, że mężczyzna prawdopodobnie zaraził się chorobą po upolowaniu i spożyciu dzikiego królika. Myśliwy pochodził z powiatu Huade w północnych Chinach.
28 osób, które potencjalnie mogło mieć kontakt z mężczyzną poddano kwarantannie. Lekarze zdiagnozowali u chorego dżumę dymieniczną, jedną z odmian choroby. Pacjentom towarzyszą w przypadku tej choroby objawy podobne do grypy: wysoka gorączka, dreszcze, senność. U niektórych chorych na ciele pojawiają się wybroczyny.
Ludzie w zależności od postaci choroby mogą się nią zarazić albo od zarażonych gryzoni, na których bytują pchły przenoszące pałeczki dżumy, albo drogą kropelkową poprzez kontakt z zakażonym pacjentem.
Dżuma występuje w trzech postaciach: dymieniczej, płucnej i septycznej. Dżuma dymienicza jest najczęstszą wersją choroby i rzadko jest przenoszona między ludźmi. Charakterystycznym objawem w przypadku tej odmiany schorzenia jest ciemne zabarwienie węzłów chłonnych.
5. To trzeci przypadek dżumy w ostatnim czasie w Chinach
To kolejny przypadek choroby w Chinach. 12 listopada władze informowały, że dwie osoby były leczone w Pekinie w związku ze zdiagnozowaniem u nich dżumy. Wszyscy pacjenci pochodzili z tej samej części kraju - rejonu Mongolii Wewnętrznej.
W stolicy Chin wprowadzono środki ostrożności, ale władze uspokajają mieszkańców - na razie nie ma powodów do niepokoju. Odpowiednio zdiagnozowaną chorobę da się wyleczyć za pomocą antybiotyków.
W średniowieczu epidemie dżumy dziesiątkowały ludność Europy. Szacuje się, że w wyniku tej choroby zmarło w tamtym okresie blisko 50 milionów osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.