Elena Kadantseva uciekła z Ukrainy. Nie chce być ciężarem dla nikogo, ma tylko jedną prośbę
Elena Kadantseva pochodzi z Kijowa. To stamtąd musiała naprędce uciekać, ratując nie tylko życie swoje i swojego syna, ale także jeszcze jednego członka rodziny. - Dziś mogę wszystkim dać znać, że mój syn i ja jesteśmy bezpieczni. Znaleźliśmy tymczasowe schronienie w Polsce. To była bardzo trudna misja, musieliśmy przekroczyć granicę pieszo, bo mieliśmy psa na rękach i nie wpuszczono nas z nim do autobusu. Przez 12 godzin musieliśmy stać na zewnątrz, na zimnie. Ale udało nam się! - opowiada Ukrainka.
- 1. "Polska na zawsze pozostanie w naszych sercach!"
- 2. Elena prosi o pomoc. "Nie chcę być ciężarem finansowym i balastem dla Polski i Europy”
- 3. "Dosłownie sparaliżował mnie strach przed wybuchami za oknem"
- 4. "W rzeczywistości nie ma znaczenia, jakiej jesteś narodowości, o wiele ważniejsze jest to, jaką masz duszę"
1. "Polska na zawsze pozostanie w naszych sercach!"
Elena udostępniła w mediach społecznościowych post. Zdjęcie jej syna z psem na rękach porusza tak mocno, jak słowa Ukrainki.
"Drodzy przyjaciele! Dziękuję wszystkim, którzy się mną zaopiekowali. Przez cały ten czas otrzymywałem od was wiele wiadomości. Wszystkim jestem wdzięczna. Jestem wdzięczna, że potrafiliście zrozumieć, że nie miałam okazji osobiście odpowiedzieć. Dziś mogę poinformować was, że mój syn i ja jesteśmy bezpieczni. Znaleźliśmy tymczasowe schronienie w Polsce. To była bardzo trudna misja, musieliśmy przekraczać granicę na piechotę, ponieważ mieliśmy psa na rękach i nie wpuszczano nas z nim do autobusu.
Przez 12 godzin musieliśmy stać na zewnątrz na mrozie. Ale udało się! Oczywiście chciałam zostać w Ukrainie jak najdłużej. Jednak fatalna sytuacja, naloty, brak żywności i schronienia zmusiły nas do opuszczenia kraju. Ogromne podziękowania dla Polaków! Jesteście najlepsi! Przyjęliście nas w Polsce bardzo ciepło, otrzymaliśmy dużo ciepłego jedzenia, ubrań i tymczasowe zakwaterowanie. Po raz pierwszy mój syn rozpłakał się z radości, a Polska na zawsze pozostanie w naszych sercach! Polacy - dokonaliście niemożliwego!" - pisze kobieta na Facebooku.
Elena ma dom w Kijowie. Do niedawna żyła tam spokojnie wraz z mężem i 12-letnim synem Alexandrem oraz z psem - Etną-Evą. W obliczu koszmaru wojny musiała porzucić swoje spokojne życie, dom, rodzinę i krewnych.
Skontaktowaliśmy się z kobietą z pytaniem, jak sobie radzi i czy nie potrzebuje pomocy. Okazuje się, że owszem, potrzebuje, ale ma wyjątkową prośbę.
2. Elena prosi o pomoc. "Nie chcę być ciężarem finansowym i balastem dla Polski i Europy”
Elena przede wszystkim szuka mieszkania do wynajęcia – jak przyznaje ma tylko 400 euro miesięcznie. Kolejnym ograniczeniem jest szukanie lokum w jednym z najdroższych miast w Polsce – to jest w Krakowie, Wrocławiu lub Katowicach. Tam mieszczą się placówki firmy, w której pracował jej mąż, programista. Elena mówi, że firma męża oferuje jej niewielkie wsparcie finansowe, a także możliwość zatrudnienia. Problemem jest tylko mieszkanie.
- Nie zależy mi na statusie uchodźcy i wstydziłabym się korzystać z darmowej dobroczynności, gdy są inne kobiety z dziećmi, które tego potrzebują. Nie chcę być ciężarem finansowym i balastem dla Polski i Europy, zrobiliście już dla nas wiele dobrego. Jestem gotowa zapłacić i wnieść swój wkład materialny. Ale pośrednicy odmawiają współpracy ze mną, bo jestem bezrobotnym obcokrajowcem, mam dziecko i psa – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Elena Kadantseva.
Kobieta szuka uczciwego pośrednika nieruchomości, który pomoże znaleźć jej mieszkanie i sporządzić umowę najmu. Przyznaje, że nie zna się na polskim prawie i nie zna języka polskiego.
Jeżeli ktokolwiek mógłby jej w tym pomóc, Elena podaje swój adres mailowy do kontaktu: lemurcat@ukr.net.
- Wierzę, że Polska już nam bardzo pomogła i nadal będziemy żyć z wdzięcznością, z korzyścią dla tego kraju. Mamy własny dom w Kijowie, to jest nasz ukochany dom, więc moim celem jest powrót na Ukrainę. Wtedy zapraszam was, Polaków, serdecznie do siebie – podkreśla kobieta.
Elena przyznaje, że przeszła przez piekło. Nie byli przygotowani na wojnę, nie spodziewali się, że staną się świadkami bombardowania. W pierwszych dniach ataku na Ukrainę była rozdarta – chciała pozostać w ojczyźnie, ale lęk o życie ukochanego syna sprawił, że podjęła dramatyczną decyzję.
3. "Dosłownie sparaliżował mnie strach przed wybuchami za oknem"
Elena wraz z rodziną dwukrotnie była w Polsce. Wtedy zachwyciła się Krakowem i wierzyła, że po lockdownie spowodowanym pandemią, jeszcze w tym roku, wróci do Polski. I wróciła, ale nie jako turystka.
- Wojna zrujnowała nasze plany. Nie wierzyłam, że w XXI wieku w Europie można tak bombardować i zabijać. To było niewiarygodne. Dlatego okazaliśmy się absolutnie nieprzygotowani na nową sytuację i na początku dosłownie sparaliżował mnie strach przed wybuchami za oknem. Mimo to postanowiłam się ewakuować, aby uratować życie dziecka – mówi nam Elena.
Podróż była koszmarna. Ogromne korki, wycie syren, wystrzały słyszane w oddali. Elena podróżowała polnymi drogami, obserwując strumień aut. Wszyscy uciekali. Początkowo wraz z rodziną Elena chciała wynająć mieszkanie w obwodzie lwowskim, ale nie mogli znaleźć żadnego wolnego lokum.
- Jechaliśmy całą noc, a obok nas jechał strumień tysięcy samochodów, przez co ruch był bardzo powolny. Planowaliśmy nie wyjeżdżać z Ukrainy, lecz pozostać w obwodzie lwowskim. Ale tam jest też wielu uchodźców i nie można znaleźć mieszkania. Pierwszego dnia spaliśmy w samochodzie. Sytuacja w obwodzie lwowskim też jest skomplikowana, bo Rosjanie chcą zniszczyć lwowskie lotnisko - tłumaczy Kadantseva.
Elena z rodziną zaczęła rozmawiać o ewakuacji do Polski.
- Kiedy przez dwa dni nie mogłam kupić jedzenia, a syn płakał od dźwięku syren, postanowiłam szukać azylu w Polsce - mówi kobieta.
Wiązało się to z rozstaniem z mężem i zmianą środka lokomocji. Kadantseva chciała jechać autobusem, ale napotkała na problem – odmówiono jej podróżowania z psem.
- Moglibyśmy wyjechać i zostawić psa w Ukrainie, ale zdecydowałam, że psa nie zostawimy i odmówiłam jazdy autobusem. Następnego dnia podjęliśmy z synem próbę przekroczenia granicy na piechotę. Główną trudnością jest brak jakichkolwiek informacji ze strony ukraińskiej. Brakuje informacji o czasie oczekiwania, kolejki w odprawach celnych, kamery internetowe w odprawach celnych ze strony ukraińskiej również są teraz wyłączone. Najpierw dotarliśmy do punktu kontrolnego Smilnitsa, ale była bardzo długa kolejka i powiedziano nam, że na punkcie kontrolnym Shagini jest niewiele osób, więc przenieśliśmy się do Shagini - wyjaśnia Elena.
Kobieta przyznaje, że najtrudniejsze było rozstanie z mężem. Uwieczniła ten moment, robiąc zdjęcie. Ostatnie wspólne zdjęcie ojca z synem przed rozłąką.
- Oczy mojego syna były mokre od łez, ale powstrzymał się od płaczu. Wszyscy moi krewni, ojciec i matka, pozostali w Kijowie. Są zmuszeni do zamieszkania w innym rejonie miasta ze znajomymi, bo na naszym terenie bardzo trudno jest mieszkać. Mój ojciec, chory na raka, miał przejść operację i leczenie w szpitalu pod koniec lutego, ale z powodu wojny odmówiono mu hospitalizacji, wszystkie szpitale są dla rannych. Dlatego uważam, że Putin jest zabójcą znacznie większej liczby ludzi, niż myślimy - nie tylko tych zastrzelonych. Przecież mnóstwo osób nie będzie mogło otrzymać zaplanowanej opieki medycznej. Mój mąż również przebywał na Ukrainie i zapisał się do meldunku wojskowego. Póki co nie został powołany do wojska, ale serce mi pęknie, jeśli zostanie zabrany na wojnę - boi się kobieta.
Ten czas jest dla Eleny trudny, mimo to stara się nie tracić optymizmu. Widzi też ogromną dobroć w Polakach.
4. "W rzeczywistości nie ma znaczenia, jakiej jesteś narodowości, o wiele ważniejsze jest to, jaką masz duszę"
Elena jest obecnie w Krakowie. Mieszka z obywatelką Białorusi, a obie te kobiety łączy trudne doświadczenie: konieczność porzucenia ojczyzny.
- Teraz czasowo schroniła nas młoda dziewczyna z Białorusi, bezpłatnie. Walczyła z reżimem Łukaszenki i sama została zmuszona do opuszczenia ojczyzny. Znalazła schronienie i pracę w twoim kraju. Miła pani zapewniła nam łóżko, ale sama wynajmuje mieszkanie, w którym jest tylko jeden pokój i oczywiście trochę trudno jest wszystkim mieszkać w tym samym pokoju, pomimo jej życzliwości. Chcę również podziękować tej białoruskiej dziewczynie. W rzeczywistości nie ma znaczenia, jakiej jesteś narodowości, o wiele ważniejsze jest to, jaką masz duszę - nie ma wątpliwości Elena.
- Jeszcze raz chcę podkreślić, że tysięce Ukrainek i ich rodziny podziwiają Polaków! Jesteśmy wam ogromnie wdzięczni za to, jak nas przyjęliście - podkreśla Kadantseva.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
- Ewakuacja ukraińskich szpitali? Lekarze: Nigdzie nie wyjeżdżamy. Będziemy pracować, dopóki jest to możliwe
- "COVID nie zniknął. Przysłoniła go tylko wojna w Ukrainie". Lekarze apelują, by zmienić sposób testowania. To zapewni bezpieczeństwo
- Dezinformacja antyszczepionkowa zamieniła się w dezinformację antyukraińską. Ekspert ostrzega przed konsekwencjami
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.