Koronawirus w Polsce. Dramatyczny apel lekarza po śmierci ojca. Nie chciał przyjąć szczepionki
Doktor Jacek Bujko podzielił się z internautami prywatną historią z dramatycznym finałem. Ojciec lekarza zmarł, a wszystko przez wątpliwości, potęgowane fake newsami z internetu.
1. Ojciec lekarza zmarł na COVID
Na swoim koncie w mediach społecznościowych lekarz Jacek Bujko opublikował klepsydrę. Kilka godzin wcześniej pojawił się krótki post informujący, że "zaraza" zabrała jego ojca:
"Zmarł po prawie miesiącu na oddziale intensywnej opieki medycznej, podczas której zespół medyczny stoczył heroiczną, choć nieskuteczną, walkę o jego życie".
Ojciec lekarza zmarł wskutek powikłań po COVID-19. Jak przyznaje dr Bujko, jego ojciec miał wątpliwości co do sensowności szczepienia – nie chciał szczepić się preparatem Pfizera, miał obawy związane z preparatem AstraZeneca.
Doktor Bujko umieścił na Facebooku dramatyczny apel, opisując, jak krążące w internecie fake newsy zmanipulowały ojca lekarza.
"Kilkukrotnie rozmawialiśmy przez telefon na temat jego wątpliwości, ale jako synowi-lekarzowi nie udało mi się ich rozwiać" – pisze doktor Bujko.
Przyznaje, że jego ojciec zainteresowany był możliwościami leczenia COVID-19 amantadyną. Niepokój wzbudził w nim także krążący od pewnego czasu łańcuszek, będący fake newsem, z wypowiedzią rzekomego wiceprezesa koncernu Pfizer, Mike’a Yeadona.
Mimo merytorycznych argumentów syna, a przede wszystkim lekarza, ojciec doktora Bujko nie przyjął szczepionki. W maju zachorował, a początkiem ciężkiej walki z chorobą było wskazanie przywiezionego ojcu przez drugiego syna pulsoksymetru. Wskazywał 67 procent.
"Przy takich wartościach spokojne leżenie w łóżku jest wysiłkiem niczym wspinaczka wysokogórska. Wezwano pogotowie. Tego samego dnia trafił do izolatki w miejscowym SOR, gdzie potwierdzono COVID-19, czyli zakażenie wirusem SARS CoV-2" – pisze na swoim profilu doktor Bujko.
Leczenie na oddziale OIOM trwało kilka tygodni. Po tym czasie oficjalnie ojciec lekarza został ozdrowieńcem, lecz jego płuca, doszczętnie wyniszczone, były powodem, dla którego pacjent nie mógł sam oddychać. Zmarł 1 czerwca, nie odzyskawszy świadomości.
2. "Nie uwierzył mi jako lekarzowi specjaliście i nie zaufał mi jako synowi"
Swój dramatyczny apel nawołujący do szczepienia się doktor Bujko zaczyna od smsa wysłanego przez ojca 18 kwietnia:
"PILNE! Mike Yeadon, były główny naukowiec firmy Pfizer, stwierdził, że jest już za późno, aby uratować osobę, której wstrzyknięto szczepionkę Covid-19. Wzywa tych, którym jeszcze nie wstrzyknięto śmiercionośnego związku, do walki o przetrwanie ludzi i życie ich dzieci".
Rozgoryczenie w związku ze śmiercią ojca wynika z nieuzasadnionej wiary zmarłego w krążące fałszywe informacje na temat szczepień: "Czytał w internecie i w SMS-ach od znajomych o amantadynie, o »Mike’u Yeadonie« i jego przestrogach – koszmarnie bzdurnych zresztą, będących fake-newsem pierwszej klasy".
Wypowiedzi Mike’a Yeadona swojego czasu były często przytaczane – rzekomy były szef koncernu Pfizer miał dowodzić, że szczepionki są niepotrzebne, bo druga fala COVID-19 nigdy nie nadejdzie. Prognozy pochodzące z października, jak się okazało, nie były prawdziwe, dodatkowo Yeadon prawdopodobnie nie pracuje dla Pfizera już od 2011 roku, nigdy nie będąc też wiceprezesem koncernu, lecz dyrektorem i wiceszefem ds. badań w sprawie alergii i układu oddechowego.
Rzekomy apel Yeadona zwiódł wiele osób, w tym ojca doktora Bujko, który zapłacił najwyższą cenę za wiarę w internetowe łańcuszki.
Post lekarza wywołał duże poruszenie w sieci:
Zobacz również: Jakie badania zrobić przed przed szczepieniem na COVID? Eksperci wyjaśniają
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.
