Trafiają do szpitala z objawami otępienia, okazuje się, że to późna kiła. Liczba zachorowań rośnie
Od początku roku systematycznie wzrasta liczba zachorowań na choroby weneryczne, ale eksperci nie mają wątpliwości, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Do lekarzy trafiają głównie pacjenci objawowi, a w przypadku kiły bardzo łatwo przeoczyć wczesne symptomy. Choroba może ujawnić się nawet po kilkudziesięciu latach.
1. Wyraźny wzrost zachorowań
Nowy raport opublikowany przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – PIB pokazuje, że liczba zachorowań na choroby weneryczne systematycznie rośnie. Od stycznia do końca września 2023 r. zgłoszono 2 308 przypadków kiły - to o ponad 1000 więcej w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
Od początku roku jest też prawie trzykrotnie więcej przypadków rzeżączki - do września rozpoznano 1 069 zachorowań, w całym 2022 r. było ich 601. Rośnie też liczba zachorowań na chlamydię - do sierpnia zgłoszono 630 zakażonych, w analogicznym okresie ubiegłego roku było ich dwukrotnie mniej - 286.
- My również obserwujemy wzrost zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową, przede wszystkim dotyczy to kiły i rzeżączki. Zazwyczaj w miesiącach jesiennych wychodzą efekty tych ryzykownych kontaktów seksualnych z okresu wakacyjnego - potwierdza dr n. med. Marianna Sokołowska, p.o. dyrektora Ośrodka Diagnostyczno-Badawczego Chorób Przenoszonych Drogą Płciową.
Eksperci podkreślają, że przyczyną tych wzrostów jest przede wszystkim niska świadomość dotycząca chorób przenoszonych drogą płciową. W Polsce kilkanaście lat temu zniesiono obowiązkowe badania profilaktyczne w kierunku kiły. Brakuje też profilaktyki w zakresie innych chorób przenoszonych drogą płciową.
- Jako społeczeństwo chętnie podejmujemy ryzykowne zachowania seksualne, rzadziej chronimy się stosując prezerwatywy, a to też sprzyja roznoszeniu zakażeń przenoszonych drogą płciową. Ten wzrost zachorowań zdecydowanie się nasilił w momencie znaczącej migracji ludności, czyli od czasu wojny w Ukrainie. Z drugiej strony dzięki temu, że mamy więcej możliwości leczenia zakażeń wywołanych wirusem HIV, ryzyko zakażenia wirusem przestało być tym "straszakiem" przed unikaniem ryzykownych zachowań seksualnych - wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Adam Reich, specjalistka z zakresie dermatologii i wenerologii.
Kolejnym problemem jest brak lekarzy wenerologów i poradni specjalizujących się w leczeniu tych schorzeń. To utrudnia i opóźnia diagnozę.
- Poradnie wenerologiczne zostały zlikwidowane. Co prawda pacjent może się zgłosić bezpośrednio do poradni dermatologicznej, ale musi wtedy powiedzieć w rejestracji, że ma chorobę weneryczną i chce być przyjęty bez skierowania. To też jest pewnym ograniczeniem, zwłaszcza że wielu pacjentów nadal wstydzi się zgłosić do lekarza - podkreśla lekarz.
- Jest jeszcze jedna kwestia - kiła jest chorobą specyficzną, bakteria nadal pozostała wrażliwa na penicylinę, ale może być oporna na część innych antybiotyków. Tymczasem wielu specjalistów boi się leczyć pacjentów w warunkach ambulatoryjnych penicyliną i w związku z tym zalecają im inne grupy antybiotyków o mniejszej skuteczności, co z kolei zwiększa ryzyko lekooporności. Część z tych osób może być niedoleczona i nieświadomie zarażać innych - dodaje prof. Reich.
2. Trafiają na neurologię. Okazuje się, że przyczyną zaburzeń jest kiła
Lekarze przyznają, że kiła jest bardzo podstępną chorobą, a pierwsze objawy łatwo przeoczyć. To powoduje też, że liczba zachorowań jest niedoszacowana.
- O ile w przypadku rzeżączki są ewidentne objawy w postaci ropnej wydzieliny cieknącej z cewki moczowej, co jest na tyle uciążliwe, że ci pacjenci zgłaszają się do lekarzy, to przy kile ten brak objawów jest bardzo zdradliwy - podkreśla dr Sokołowska.
- W przypadku kiły najpierw pojawia się owrzodzenie na narządach płciowych, w jamie ustnej lub w odbycie, ale te zmiany po kilku dniach, tygodniach ustępują samoistnie. Następnym etapem jest wysypka - rozsiane zmiany skórne w postaci tzw. osutek, ale one również po jakimś czasie znikają i choroba przechodzi w kiłę utajoną. Przez długi czas nie ma żadnych objawów, a pacjent zakaża - wyjaśnia lekarka.
Choroba może ujawnić się nawet po kilkudziesięciu latach, a lista możliwych powikłań jest długa.
- Ktoś nagle zaczyna się gubić, ma zaburzenia orientacji, trafia na neurologię i okazuje się, że przyczyną są późne objawy kiły. Ktoś nie miał świadomości, że się zaraził, bądź zbagatelizował te pierwsze objawy, natomiast po latach choroba ujawnia się jako zmiany zapalne w mózgu, zmiany w postaci zapaleń naczyń. Te przypadki nie są częste, ale ciężko się je leczy - mówi prof. Joanna Zajkowska z kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz podlaska konsultant epidemiologiczna.
- Poza zaburzeniami psychicznymi i neurologicznymi, mogą wystąpić też odległe powikłania kardiologiczne - jak tętniaki aorty, czyli bardzo poważne powikłanie zagrażające życiu. Rzadkim powikłaniem są też kilaki - guzy mogą pojawić się praktycznie w każdym narządzie, powodując jego martwicę - dodaje prof. Reich.
3. CDC proponuje "pigułkę dzień po"
Wzrost zachorowań na choroby weneryczne widać nie tylko w Polsce. Po tym, jak w Stanach Zjednoczonych liczba zachorowań wzrosła do rekordowego poziomu, amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) rozważa przepisywanie osobom z grup ryzyka antybiotyku do stosowania jako pigułka "dzień po" - to miałoby zahamować falę zachorowań.
To na razie tylko projekt zaleceń, który jest w trakcie recenzowania. Jednak badanie opublikowane na łamach "The New England Journal of Medicine" wykazało, że zastosowanie doksycykliny w grupie mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami zmniejszyło o dwie trzecie ryzyko zdiagnozowania u nich rzeżączki, chlamydii czy kiły.
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, są przeciwni takim rozwiązaniom - wskazując przede wszystkim na ryzyko nadużywania antybiotyków i antybiotykooporności.
- Uważam, że nie jest to najlepszy sposób. Po pierwsze leczymy chorobę, a nie zdrowego pacjenta, więc jeżeli nie ma potwierdzenia choroby, to podanie doksycykliny naraża pacjenta niepotrzebnie na działania niepożądane leku, chociażby uszkodzenie wątroby. Druga kwestia - to jest antybiotyk z grupy tetracyklin, a część bakterii jest na niego odporna. Coraz szersze stosowanie tego leku będzie nasilać tę oporność - przypomina prof. Reich. Lekarz dodaje, że kluczowe jest zwiększanie świadomości społecznej i profilaktyka.
- Kolejna kwestia to podejście pacjenta, który zacznie myśleć takim schematem: "miałem ryzykowne zachowanie seksualne - wezmę sobie antybiotyk". Lepiej, żeby taki pacjent, który ma ryzykowne kontakty seksualne, raz na pół roku zgłaszał się na badania i dopiero, jeżeli potwierdzimy zakażenie, będziemy stosować odpowiednie leczenie - podsumowuje ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.