Trwa ładowanie...

Koronawirusa już nie ma? Polacy ignorują obowiązek noszenia maseczek, a strach przerodził się w agresję. "Zachowujemy się, jak duże dzieci"

Wzrosła liczba agresywnych zachowań w społeczeństwie. Efekt uboczny pandemii?
Wzrosła liczba agresywnych zachowań w społeczeństwie. Efekt uboczny pandemii? (East News)

- Udajemy, że pandemii nie ma. Jesteśmy skrajnie rozchwiani emocjonalnie w tej pandemii, a powinniśmy być bardzo racjonalni. Strach zastąpiła agresja - dr Michał Sutkowski w rozmowie z WP abcZdrowie zwraca uwagę na niepokojące zachowania społeczne. Coraz więcej osób ignoruje nakaz zasłania ust i nosa w zamkniętych przestrzeniach i zachowuje się, jakby zagrożenie koronawirusem zniknęło.

1. Polacy udają, że nie ma epidemii

Dr Michał Sutkowski ostrzega przed trudnymi do przewidzenia konsekwencjami ignorowania nakazów dystansu społecznego i noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach.

- Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo zachowuje się, jakby już odwołano pandemię. Być może jest to wynik jakichś błędów w komunikacji między rządzącymi a obywatelami, trudno mi powiedzieć, ale wydaje mi się, że jest bardzo źle. Może to wynikać z niskiego zaufania do poziomu ekspertyz, ale na jakiej podstawie osoby, które nie mają kompetencji, oceniają badania i zalecenia opracowane przez specjalistów? - pyta dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Lekarz jest przerażony kompletnym ignorowaniem przez coraz większą grupę osób zasad higieny i stosowania jakichkolwiek środków ostrożności, tak jakby koronawirus już nam nie zagrażał. Coraz rzadziej można zobaczyć ludzi w maseczkach i to w miejscach, gdzie ich noszenie nadal jest obowiązkowe.

Zobacz film: "Mieczysław Opałka, polski "pacjent zero" gościem WP"

- Jak może być dobrze, skoro egzekwowanie tego prawa pozostawia tak dużą swobodę? Ja widzę, że połowa ludzi w autobusie już jeździ bez maseczek, to samo w mniejszych, osiedlowych sklepach, gdzie kontrola jest mniejsza, personel zupełnie nie zwraca na to uwagi. Zauważam to codziennie, to jest porażające. To tak, jakby połowa kierowców przejeżdżała na czerwonym świetle, to jest tego typu przymus i tak powinien być egekwowany - podkreśla lekarz.

2. "Jesteśmy skrajnie rozchwiani emocjonalnie podczas tej pandemii"

Lekarz przypomina, że liczba zakażeń koronawirusem utrzymuje się od kilku tygodni na stałym poziomie, przed nami jeszcze długa droga, żeby zupełnie pokonać COVID-19. Tymczasem coraz częściej słychać głosy o kolejnej fali epidemii, która może pojawić się już jesienią.

- W porównaniu z tym strachem, który był widoczny parę miesięcy temu, teraz jest zupełnie odwrotnie. Jesteśmy skrajnie rozchwiani emocjonalnie podczas tej pandemii, a powinniśmy być bardzo racjonalni. Odłóżmy prywatne emocje od spraw zdrowia publicznego, które zdecydowanie powinno być najważniejsze - apeluje prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Dr Sutkowski zwraca uwagę na niepokojące zjawisko rosnącej agresji społecznej.

- Uważam, że nam jako tkance społecznej ten lockdown bardzo zaszkodził w sensie emocjonalnym. Widać bardzo dużo agresji. Zaczynamy się zachowywać, jak bardzo niegrzeczne dzieci, co więcej jesteśmy z tego dumni, a wynika to z faktu, że mamy bardzo niski poziom zaufania społecznego do siebie, do władzy. Nie możemy sobie pozwolić, żeby wagrywała narracja ludzi, którzy uważają, że pandemii nie ma albo, że nikt nie ma prawa nam zwracać uwagi, jak mamy żyć - zauważa lekarz.

- Bierzemy udział w ultramaratonie i start mieliśmy dobry, jest na pewno lepiej, ale cały czas jesteśmy na takim płaskowyżu zachorowań, z którego nie możemy zejść. Nie jest to już wielka góra, ale też nie widać mety. Teraz wiele zależy od nas - dodaje dr Sutkowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze