Trwa ładowanie...

Ponad 1000 nowych zakażeń. Prof. Gańczak: Rzeczywista liczba jest kilkakrotnie wyższa, niż to co jest raportowane

Bblisko 94 proc. wzrost nowych potwierdzonych przypadków w ciągu ostatnich 14 dni, w porównaniu z danymi z poprzednich 2 tygodni
Bblisko 94 proc. wzrost nowych potwierdzonych przypadków w ciągu ostatnich 14 dni, w porównaniu z danymi z poprzednich 2 tygodni (Getty Images)

Czwarta fala przyspieszyła. Dobowa liczba zakażeń przekroczyła 1000, a eksperci ostrzegają, że jeśli nie zaczniemy działać, to liczba ofiar może sięgnąć nawet 40 tys. - Każdy ten zgon to porażka. Porażka nas wszystkich, którzy zajmujemy się zdrowiem publicznym, a przede wszystkim ludzi odpowiedzialnych za zarządzanie epidemią i politykę zdrowotną państwa - podkreśla prof. Maria Gańczak.

spis treści

1. Wzrost nowych potwierdzonych przypadków

Z badań agencji badawczej Inquiry wynika, że w ostatnim tygodniu zmniejszyły się obawy Polaków przed zakażeniem koronawirusem. Widać to gołym okiem, patrząc na to, co dzieje się w marketach czy środkach komunikacji publicznej, gdzie coraz mniej osób pamięta o maseczkach i dezynfekcji. Tymczasem słupki zakażeń od kilku tygodni wzrastają i po raz pierwszy podczas tej fali przekroczyły próg 1000 nowych zakażeń dziennie. Eksperci przypominają, że rzeczywista liczba chorych jest jednak znacznie wyższa.

- Wielu rodaków zachowuje się tak, jakby epidemii już nie było, złudnie sądząc, że nie zagraża nam ona w takim stopniu, jak w przypadku poprzednich fal. Tymczasem nie możemy zapominać o tym, że to, co jest raportowane, to nie jest rzeczywista liczba zakażeń w Polsce. Zakładamy, że jest ich kilkakrotnie więcej. Może to również sugerować obserwowany obecnie niepokojący trend: szybki wzrost liczby pacjentów w stanie ciężkim - mówi prof. Maria Gańczak, kierownik Katedry Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz wiceprezydent Sekcji Kontroli Zakażeń Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.

Zobacz film: "#zdążysz? Spot akcji Wirtualnej Polski"
Czwarta fala się rozpędza. Rośnie liczba zakażeń i hospitalizacji
Czwarta fala się rozpędza. Rośnie liczba zakażeń i hospitalizacji (Getty Images)

Zdaniem epidemiolog znaczenie mają nie poszczególne dobowe przyrosty liczby zakażeń, ale trend, a ten od dłuższego czasu jest zwyżkowy. Blisko 94-procentowy wzrost nowych potwierdzonych przypadków w ciągu ostatnich 14 dni w porównaniu z danymi z poprzednich 2 tygodni.

- To uzmysławia nam, że czwarta fala się rozpędza. Przyczynia się do tego fakt, że otworzyliśmy bardzo szeroko szkoły i pozwalamy w tym środowisku na niekontrolowaną transmisję wirusa. To daje swoje wymierne efekty w postaci wykładniczego wzrostu zakażeń tak, jak i podczas ubiegłorocznej jesiennej fali - zauważa ekspertka.

2. "Jesteśmy przygotowani jedynie na gaszenie pożaru"

Prof. Gańczak nie pozostawia złudzeń - po raz kolejny wkraczamy w nową falę epidemii nieprzygotowani, mimo że tym razem był czas i były możliwości, żeby ograniczyć liczbę potencjalnych ofiar wirusa.

- Nie odrobiliśmy lekcji, którą mogliśmy odrobić, patrząc na inne kraje europejskie, chociażby w kontekście wprowadzenia paszportów szczepionkowych. To jest sprawdzony sposób, aby podnieść wyszczepialność i to w sposób znaczący. Francja czy Włochy, które były na pewnym etapie porównywane z Polską, jeśli chodzi o wyszczepialność populacji, dzięki odpowiedniej, wielokierunkowej polityce proszczepiennej są wysoko na górze tej stawki. Przy niewiele ponad 50 proc. wyszczepionej populacji jesteśmy daleko za nimi. Inny przykład - Niemcy planują zniesienie od 1 listopada zasiłków chorobowych dla niezaszczepionych w przypadku kwarantanny z powodu COVID-19 - tłumaczy specjalistka ds. chorób zakaźnych.

Profesor Gańczak podkreśla, że to ostatni moment, żeby skorzystać z tych rozwiązań dla dobra wszystkich. Sama ma jednak obawy, że zamiast prewencji, działania znów będę podejmowane, dopiero kiedy sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli.

- Niestety, z wypowiedzi osób zarządzających przebiegiem epidemii wynika, że jesteśmy przygotowani jedynie na gaszenie pożaru. Jeśli w jakimś powiecie wzrośnie znacząco liczba zakażeń w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, a szczególnie, jeśli wzrośnie liczba hospitalizacji, w porównaniu ze średnią krajową, będą wprowadzane obostrzenia. Dopiero kiedy znacząco dużo ludzi zachoruje, trafi do szpitala lub umrze - rząd podejmie działania hamujące postęp czwartej fali. Zamiast ten pożar gasić, należy go przede wszystkim nie wzniecać - przekonuje profesor.

- Nie tak wygląda zarządzanie epidemią, które jest opisywane w podręcznikach epidemiologii chorób zakaźnych. Powinniśmy robić wszystko, żeby wzmocnić działania prewencyjne. Mam tu na myśli zarówno intensyfikację szczepień, jak i ciągłe kampanie z użyciem wszystkich możliwych kanałów komunikacji, przekonujące do stosowania pozostałych metod kontroli zakażeń. Należy nie tylko podkreślać konieczność noszenia masek w pomieszczeniach zamkniętych, ale też konsekwentnie egzekwować ich stosowanie, trzymać dystans w kontaktach społecznych i myć ręce, o czym niektórzy Polacy już zupełnie zapomnieli. Warto dodać, że tzw. indeks surowości, dotyczący utrzymywania przez rządy poszczególnych krajów obostrzeń epidemicznych, plasuje Polskę na jednym z najniższych miejsc w Europie - dodaje.

3. Historia lubi się powtarzać

Prof. Maria Gańczak tłumaczy, że czwarta fala będzie przebiegała bardziej regionalnie, dotknie przede wszystkim miejsc z najniższym odsetkiem zaszczepionych. Najtrudniejsza sytuacja może być w trzech województwach: podlaskim, lubelskim i podkarpackim.

- To regiony, w których dotychczas było stosunkowo mało zakażonych, czyli odporność populacyjna nabyta wskutek naturalnego zakażenia jest niska. Dodatkowo są to województwa, w których odsetek zaszczepionych jest najniższy w skali kraju. Te dwa czynniki mogą sprawić, że sytuacja w tych regionach będzie gorsza. Tam może nastąpić kryzys, jeśli chodzi o łóżka szpitalne czy łóżka respiratorowe - wyjaśnia epidemiolog.

Powiatowa mapa immunizacji, dane z 23.09.2021 r.
Powiatowa mapa immunizacji, dane z 23.09.2021 r. (Twitter/Wiesław Seweryn)

Na Podkarpaciu, gdzie zaszczepionych jest ok. 37 proc. mieszkańców, zajęte jest już co trzecie z łóżek covidowych (121 z 365) i 13 z 57 dostępnych respiratorów. W woj. lubelskim, gdzie odsetek zaszczepionych przekracza 40 proc., zajętych jest ponad 40 proc. łóżek (207 z 496) i ponad połowa respiratorów (18 z 33).

Prof. Gańczak zwraca uwagę na jeszcze jeden niepokojący wskaźnik. Polska jest w niechlubnej czołówce krajów Unii Europejskiej, które mają bardzo słaby wskaźnik wyszczepialności w odniesieniu do seniorów 80 plus i osób w przedziale 60-70 lat. - To są zwykle osoby z wielochorobowością, często otyłe, zatem mają one - poza wiekiem - dodatkowe czynniki ryzyka, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID. Są to również w znaczącym odsetku osoby niezaszczepione. Należy dodać, że wariant Delta, który teraz dominuje w populacji, dwukrotnie zwiększa ryzyko hospitalizacji w porównaniu z wariantem Alfa. Reasumując, wspomniane czynniki będą warunkować nie tylko wysoką liczbę zakażeń, ale także hospitalizacji i zgonów - podkreśla profesor.

To oznacza, że czwarta fala może przynieść wyższe wzrosty zachorowań, niż wcześniej zakładano. Epidemiolog przypomina o prognozach przygotowanych przez specjalistów od modelowania matematycznego. Eksperci opracowali kilka możliwych scenariuszy rozwoju czwartej fali w Polsce. Pesymistyczny wariant w przypadku ostrego przebiegu fali zakłada 40 tys. zakażeń dziennie w listopadzie. Z kolei najbardziej optymistyczny, że fala będzie łagodniejsza i rozłożona w czasie z maksimum 10-12 tys. zakażeń w styczniu lub lutym.

- Prognozy naszych specjalistów od modelowania matematycznego, które z reguły się sprawdzają, przewidują, że podczas tej czwartej fali będziemy mieć w Polsce łącznie 40 tys. zgonów spowodowanych COVID-19. Każda z tych osób mogłaby być uratowana. Każdy ten zgon to jest porażka, porażka nas wszystkich, którzy zajmujemy się zdrowiem publicznym, a przede wszystkim ludzi odpowiedzialnych za zarządzanie epidemią i politykę zdrowotną państwa. To jest coś, co mnie osobiście napawa wielkim smutkiem. Jest tak, jakbym jechała w wagoniku, który po równi pochyłej spada w dół. Ja wiem, że on spadnie i mówię maszyniście, żeby wyhamował albo żeby skręcił w inną stronę, a on ignoruje moje sugestie - alarmuje prof. Gańczak.

Ekspertka przypomina też, że liczba ofiar może być dużo wyższa. Do ok. 40 tys. zgonów z powodu COVID-19 trzeba dodać tzw. zgony nadmiarowe. - Związane z tym, że w niektórych regionach będzie gorszy dostęp do lekarzy, bo pacjenci covidowi wypełnią przychodnie i łóżka szpitalne. Osoby, które będą chorowały na inne schorzenia wymagające podjęcia natychmiastowego leczenia czy diagnostyki, mogą znaleźć się właśnie w tej grupie - podsumowuje ekspertka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze