Trwa ładowanie...

Jest jak dr House, ale w spódnicy. "Bez postawienia dobrej diagnozy, nie ma dobrego leczenia"

 Patrycja Pupiec
25.12.2023 18:19
"Przewlekły stres też może być czynnikiem spustowym wielu groźnych chorób"
"Przewlekły stres też może być czynnikiem spustowym wielu groźnych chorób" (Getty Images, archiwum prywatne)

Pacjenci przychodzą do niej ze wszystkim, bo jako internista musi połączyć wiele objawów w całość. Choć zna system od podszewki, nadal dziwi ją, jak długo trwa diagnostyka chorób rzadkich. - Widać smutną walkę polskiego pacjenta, który cierpi samotnie w oczekiwaniu na diagnozę i sporadycznie ma zapewnione właściwe leczenie - mówi Joanna Pietroń.

Patrycja Pupiec, WP abcZdrowie: Mówią o pani "Dr House w spódnicy". Skąd ten przydomek?

Lek. Joanna Pietroń, internista z Centrum Medycznego Damiana: Lubię diagnozować i dociekać do sedna zdrowotnego problemu pacjenta. Po prostu lubię być lekarzem, kręci mnie to i wyznaję prostą zasadę: bez postawienia dobrej diagnozy, nie ma dobrego leczenia.

Zabiera pani pacjentów do domu?

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

Pracuję dużo, ale po powrocie do domu zastanawiam się często nad danym przypadkiem medycznym, rozkładam go na czynniki pierwsze, analizuję, czasami konsultuje z innymi lekarzami.

Dociekliwość to klucz do bycia dobrym lekarzem?

Jeśli ktoś nie lubi ludzi, nie lubi drążyć tematu, nie chce komuś pomóc, z pewnością nie będzie dobrym medykiem. Najważniejsze według mnie jest to, żeby zrozumieć preferencje pacjenta, to, czego oczekuje, czego by chciał, na co jest gotowy i wspierać go w procesie diagnostycznym i leczniczym.

Ta zasada dotyczy zarówno poważnej choroby przewlekłej, jak i znacznie mniej groźnego schorzenia, jak na przykład trądziku - dla jednej osoby jest tylko problemem kosmetycznym, dla innej czymś naprawdę strasznym i źródłem niewyobrażalnego cierpienia.

Leczenie to proces i do wielu rzeczy pacjent musi dojrzeć. Moją rolą jest mu towarzyszyć, wspierać i modyfikować plan leczenia, balansując między wolą pacjenta, realiami a wytycznymi leczenia.

Często pacjenci skarżą się, że chodzili do lekarzy, a ci im nie pomogli?

Tak, ale często to nie wynika z tego, że otrzymali błędną medycznie diagnozę, ale być może nie zrozumiano ich preferencji i oczekiwań. Dr House to powinien potrafić.

Czego my - pacjenci, powinniśmy oczekiwać od lekarza, by dobrze nas leczył?

Nie ma dobrego leczenia pacjenta bez kontekstu sytuacji rodzinnej i zawodowej. To dotyczy w sumie każdego schorzenia, ale w szczególności przewlekłego. Trudna sytuacja prywatna, jak problemy w związku czy choroba bliskiej osoby, a także zawodowa, bo na przykład ktoś jest ofiarą mobbingu w miejscu pracy, powoduje, że stres przewlekły, który towarzyszy mu każdego dnia, zaostrza każdą chorobę.

Przewlekły stres też może być czynnikiem spustowym wielu groźnych chorób.

Jak to wszystko zrobić, gdy ma się dosłownie chwilę na jednego pacjenta?

Faktem jest, że największym problemem polskiego lekarza jest zbyt mało czasu na wysłuchanie tego, co ma pacjent do powiedzenia. Jako kadra jesteśmy wtłoczeni w czynności administracyjne, które nie budują relacji z pacjentem, nie zmniejszają jego poczucia lęku. Nawet jeśli zlecimy badania, nie ma czasu, żeby je z pacjentem omówić.

Staram się znaleźć ten czas, nawet kosztem opóźnień, bo są pacjenci, którzy czasami wymagają więcej czasu niż te kilkanaście minut. Często zaznaczam, że nie rozwiążemy danego problemu zdrowotnego na jednej wizycie, tylko potrzebnych będzie kilka.

Czy Polacy to hipochondrycy?

Jest grupa, która na punkcie swojego zdrowia jest przewrażliwiona. Tacy pacjenci są na wizytach często, ale chcą tylko niwelować kolejne objawy, a nie szukać przyczyny, nie sięgają do sedna kłopotu, bo nie potrafią się z nim zmierzyć. Obserwuję poważny problem, który tkwi w naszym polskim społeczeństwie, a dotyczy alkoholizmu i szkód zdrowotnych nim spowodowanych, zarówno dla osoby pijącej, jak i jej rodziny.

Chodzi tu o osoby współuzależnione, a także z syndromem DDA. Zawsze mnie dziwi, że nadal wiele osób nie zdaje sobie sprawy z problemu, wypiera go lub po prostu boi się z nim zmierzyć, a muszę przyznać, że miałam w swoim gabinecie wielu takich.

Ale są też Polacy, którzy mają głęboko w poważaniu swoje zdrowie...

Oczywiście, są osoby, które nie dbają o siebie, ale istnieje też grupa chorych z mniejszym portfelem, która w Polsce jest bardziej zaniedbana. Mają mniej pieniędzy, więc gorzej się odżywiają, bo kupują najgorszej jakości produkty, które są najtańsze. Zwyczajnie na lepsze ich nie stać. Sytuacja często ich przytłacza i nie myślą o tym, jak zadbać o zdrowie, jaką aktywność fizyczną wprowadzić w swoje życie. Po prostu nie są nastawieni na działania prozdrowotne, tylko na przetrwanie.

Na co najczęściej chorujemy?

Podobnie jak w statystykach zachorowalności - wśród chorób przewlekłych dominują wizyty dotyczące cukrzycy, nadciśnienia tętniczego, choroby zwyrodnieniowej stawów. Sezonowo pojawiają się pacjenci z bólami brzucha, infekcjami dróg oddechowych oraz zaostrzeniem chorób alergicznych.

A czy wielu z nas wchodzi do gabinetu z gotową diagnozą?

Coraz więcej osób leczy się u "Doktor Google". Pacjent przychodzi i jest pewny, że objawy, które ma, są wynikiem konkretnego schorzenia. Po prostu przychodzi i mówi, jakie badania należy wykonać, by jego przypuszczenia się potwierdziły i w sumie to jest na wizycie tylko po skierowanie. Część pacjentów zapomina, że lekarz kierując na badanie, jest także odpowiedzialny za jego interpretację i leczenie. Lekarz nie jest osobą od spełniania wszystkich życzeń pacjenta, szczególnie gdy są niedorzeczne.

Czasami są tacy, którzy przychodzą i mówią, że mają konkretne objawy, już sobie postawili wstępnie diagnozę, ale jest jeszcze pole do dyskusji. Z kolei zdarzają się też pacjenci, którzy żądają badania i koniec. Zawsze taka sytuacja wymaga rozmowy i tłumaczenia. Nie wszystkie pomysły są zupełnie nietrafione.

Urojone diagnozy to częsty problem?

Oczywiście, że tak. Zawsze staram się tłumaczyć, że nie bez powodu choroby częste, występują często, a schorzenia rzadkie są po prostu rzadko spotykane. Dlatego warto wyjść od potwierdzania bądź wykluczania objawów tych schorzeń, które są na górze statystyk zachorowalności. W sieci człowiek przeczyta kilka objawów i dopasowuje sobie do nich najczęściej najgorsze schorzenia, a to nie zawsze jest prawdą.

Też chce zaznaczyć, że to nie jest nic złego, że te dolegliwości są opisane i łatwo dostępne, bo być może ktoś przeczyta, że dany objaw stanowi symptom danego nowotworu i po lekturze zgłosi się do lekarza, którego nie odwiedzał od długiego czasu.

Chorują coraz młodsi, także na choroby nowotworowe. Czy młodzi bardziej interesują się swoim zdrowiem?

Ten trend jest widoczny w gabinetach, bo coraz młodsze osoby decydują się na badania profilaktyczne. Zazwyczaj stoi za tym choroba koleżanki albo kolegi z zakładu pracy, która zmobilizowała do zweryfikowania stanu swojego zdrowia. Najsilniejszym czynnikiem ryzyka zachorowania na nowotwór jest wiek, więc im jesteśmy starsi, tym prawdopodobieństwo takiej diagnozy jest większe, ale w tych młodszych grupach wiekowych również przypadki raka się zdarzają.

To, co dla mnie jest plagą wśród młodych, to otyłość. Tak wielu młodych ludzi z nadwagą lub otyłością nie było nigdy. Jest to duży problem, ponieważ bardzo często są to dwudziestokilkuletnie osoby, które przychodzą do gabinetu już z zespołem metabolicznym. Kolejnym problemem jest nieumiejętność radzenia sobie ze stresem dnia codziennego. Widać brak poszukiwania przez pacjentów własnej strategii dbania o zdrowie psychiczne i fizyczne.

Co robimy źle, idąc na wizytę do internisty?

Najbardziej denerwującą sytuacją jest nieprzygotowanie dla lekarzy informacji o przyjmowanych lekach, a także o tym, na co dana osoba jest uczulona. Często proszę pacjentów o wykonanie zdjęć opakowań stosowanych leków lub stworzenie takiej listy, gdyż często wizyta jest na tyle stresująca, że pacjent ich nie pamięta. Dla lekarza to kluczowe, by pacjentowi nie zrobić krzywdy, by nie dublować tych samych leków i sprawdzić interakcje lekowe, aby nie spowodować tych szczególnie niebezpiecznych.

Na pytanie co pan/pani zażywa, zaczyna się opowieść pacjenta, że przyjmuje żółte tabletki, ale może i zielone, a opakowanie tych trzecich ma niebieski pasek na środku - o ile w ogóle o tym pamięta. Zanim odkryję, co to za medykamenty, stracę mnóstwo czasu, który mogłabym poświęcić na rozmowę z chorym o innych problemach. To się zdarza nagminnie.

Czy w polskim systemie opieki jest coś, co jeszcze panią zaskakuje?

Nadal dziwi mnie długi czas stawiania diagnozy w chorobach rzadkich i schorzeniach na przykład reumatycznych, szczególnie tych, które dotyczą wielu organów. W takich przypadkach widać smutną walkę polskiego pacjenta, który cierpi samotnie w oczekiwaniu na diagnozę i sporadycznie ma zapewnione właściwe dla siebie leczenie.

Często widzi pani taki obrazek w gabinecie?

Nie jest to notoryczna wizja, ale skłamałabym, jeśli przyznałabym, że to się nie zdarza. Mam pod opieką pacjentkę, która cierpi na chorobę Behceta, czyli układowe zapalenie naczyń. Ustawienie oraz prawidłowe leczenie w sytuacji, gdy jeden specjalista zrobi kawałek, drugi kolejny, żaden nie wie, co zrobił inny lub nie ma czasu albo okoliczności to sprawdzić, stanowi wyzwanie.

Nie ma już konsyliów, bo nie ma na to ani czasu, ani miejsca. To choroba, która w naszej szerokości występuję naprawdę rzadko, a może dotyczyć każdego organu i każdego naczynia krwionośnego z różnym natężeniem i w różnym czasie.

Ile trwa postawienie diagnozy w przypadku tak rzadkiej dolegliwości?

W Polsce za długo, bo dostępność do specjalistów kuleje. Jako internista muszę zebrać razem wszystkie informacje, jakie mam, ale nie jestem specjalistą od wszystkiego, więc nawet jeśli postawię diagnozę, jako internista nie mam takiego doświadczenia, wiedzy oraz możliwości, by leczyć każdą chorobę.

A czego pacjenci nie widzą?

Ograniczeń administracyjnych nakładanych na lekarzy, zmęczenia, wypalenia zawodowego, niekiedy bezradności w sytuacjach organizacji pracy, ograniczeń czasowych i w ilości zleconych badań. Nie widać też frustracji z braku dostępności pacjentów do innych lekarzy specjalistów, nadmiaru pacjentów do możliwości "przerobowych" medyków.

Często wiem od razu, czego pacjentowi potrzeba, ale ten niestety nie trafia do skierowanego specjalisty o czasie, bo kolejki są długie albo nie jest w stanie załatwić wizyty nawet prywatnie, bo jest osobą starszą, nie ma wsparcia od bliskich, jest ograniczona cyfrowo, więc nie jest w stanie zapewnić sobie tego, co mu potrzeba.

Nawet na zwykłe szczepienie przeciwko COVID-19 najlepiej zapisać się przez Internetowe Konto Pacjenta, ale wielu seniorów nie potrafi tego zrobić. Więc jeśli nie pomoże wnuczek, sąsiadka albo córka, to pojawia się problem.

Patrycja Pupiec, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze