Koronawirus w Polsce. Bartek Zobek opowiada o kwarantannie i pracy sanepidu
"W ciągu tygodnia miałem cztery loty międzynarodowe, podróżowałem z Afryki Wschodniej na Teneryfę. Po powrocie do Polski musiałem sam poprosić o test na COVID-19, a potem niemal przez dwa tygodnie walczyć o jego wynik" – opowiada Bartek Zobek, który twierdzi, że poczuł się jak bohater w filmie Barei.
1. Przymusowa kwarantanna w Polsce
Bartek Zobek, dziennikarz, podróżnik, autor strony o podróżach "Kalendarz Przygód" przez 4 miesiące podróżował po Afryce. Zwiedził Zanzibar, Ugandę i Rwandę, po czym poleciał na hiszpańską Teneryfę. Już wówczas zaczynała narastać panika wokół pandemii koronawirusa. 19 marca wylądował na lotnisku w Warszawie.
Tatiana Kolesnychenko, WP abcZdrowie: Wylądowałeś w Polsce. Byłeś sprawdzany na lotnisku?
Bartek Zobek: Tak, wszystkim pasażerom zmierzono temperaturę oraz poproszono o wypełnienie ankiety, przy czym byli to ludzie ubrani w moro, ale nie wojskowi. Straż graniczna poinformowała o obowiązkowej kwarantannie. Po wyjściu z lotniska każdy docierał do domu na własną rękę. Ja przykładowo musiałem przenocować w Warszawie, więc wynająłem mieszkanie na jedną noc. Nazajutrz rano wsiadłem do pociągu do Krakowa. Na miejscu wynająłem auto i po południu byłem w domu w Mszanie Dolnej.
Stało się tak, ponieważ obowiązek kwarantanny rozpoczyna się w kolejnej dobie po powrocie do kraju. Kiedy przyjechała policja, żeby sprawdzić, czy stosujesz się do kwarantanny?
Policja przyjechała wieczorem na drugi dzień po moim powrocie. Od tej pory kontrole policyjne i wojskowe odbywały się tylko o poranku, zazwyczaj niemal o tej samej porze. Jakbym miał problem z samodyscypliną, złamanie kwarantanny raczej nie stanowiłoby problemu.
Ktoś poinformował cię o tym, jak ma wyglądać kwarantanna? Ile będzie trwała?
Na lotnisku wręczano nam ulotki. Policjanci na kontrolach kwarantanny nie byli szczegółowo poinformowani. Powiedzieli, że mają listę nazwisk i adresów, i muszą je po kolei sprawdzać. Tyle. Musiałem zadzwonić do sanepidu, żeby dowiedzieć się, że moja kwarantanna kończy się w nocy z 2 na 3 kwietnia.
Ktoś ci pomagał, na przykład zrobić zakupy?
Początkowo pomagała mi mama, ale nie chciałem jej narażać. Raz zakupy zrobił kolega, ale okazało się, że sam musi poddać się kwarantannie. W szpitalu, gdzie co kilka dni stawia się na dializę, u jednego z pacjentów wykryto koronawirusa.
Policjanci nie oferowali pomocy?
Parę razy pytali, czy czegoś nie potrzebuję. Jednak za każdym razem przyjeżdżał inny patrol. Więc kiedy w końcu poprosiłem o pomoc, akurat ci policjanci odparli, że nic nie wiedzą na temat pomocy ludziom na kwarantannie. Poprosiłem więc, żeby się dowiedzieli, ale i tak nie dostałem odpowiedzi. W końcu zadzwoniłem do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (MOPS). Dyrektorka bardzo się zaangażowała, nawet pytała jakie produkty preferuję. Za zakupy zapłaciłem przelewem, a policja podrzuciła mi je pod bramę.
2. Specyficzne objawy koronawirusa
Miałeś objawy choroby?
Już pod koniec podróży w Afryce zacząłem mieć problemy z układem pokarmowym – bóle brzucha, biegunkę, gorączkę. Po dwóch dniach gorączka minęła, ale brzuch mnie bolał jeszcze po powrocie do Polski. Zgłosiłem sprawę do całodobowej opieki lekarskiej. Stamtąd przekierowano mnie do limanowskiego sanepidu. Sanepid polecił skontaktować się z lekarzem mobilnym. Lekarka przyjechała już po kilku godzinach, cała ubrana w odzież ochronną.
Miałeś zrobiony test na koronawirusa?
Nie, bo lekarkazbadała mnie i doszła do wniosku, że to nie może być koronawirus. Ale po kilku dniach, kiedy objawy się nie cofnęły, stwierdziłem, że jednak chcę zostać przebadany. W końcu w ciągu jednego tygodnia odbyłem cztery loty międzynarodowe. Mogłem być narażony na kontakt z osobami zakażonymi. Pomyślałem, co jeśli moje dolegliwości to niespecyficzne objawy koronawirusa? Z tego, co wiem, w niektórych krajach bada się wszystkich przyjezdnych. To już nawet nie chodziło o mnie, ale o wiedzę dla służb na temat nietypowych symptomów tej choroby. Więc zadzwoniłem jeszcze raz do sanepidu i poprosiłem o przeprowadzenie testu.
Sanepid się zgodził?
Dyrektorka najpierw powiedziała, że wyraża zgodę, skoro sam tak się dopraszam. Później jednak zadzwoniła i powiedziała, że nie będzie to możliwe, bo według bazy danych nie wróciłem do Polski. Musiałem więc wysłać swój bilet powrotny, żeby udowodnić, że nie jestem za granicą.
Kiedy przeprowadzono badanie?
Po dwóch dniach od zgłoszenia, czyli 27 marca. Przyjechała pielęgniarka, znowu cała w odzieży ochronnej. Pobrała wymaz tylko z gardła, choć podobno powinno się również zbadać błonę śluzową nosogardzieli.
Powiedzieli kiedy będzie wynik?
Nie, żadnych konkretnych informacji. Sam zadzwoniłem do sanepidu, bo w nocy z 2 na 3 kwietnia miała się skończyć moja kwarantanna. Panie oznajmiły, że wynik będzie, kiedy będzie i żebym nie przeszkadzał im w pracy. Usłyszałem też, że w identycznej sytuacji znajduje się kilkadziesiąt osób, a testy zostały wstrzymane, bo zabrakło odczynników. Ostatniego dnia mojej kwarantanny na kontrolę przyjechali wojskowi, powiedzieli, że to ich ostatnia wizyta. Dzień później mogłem spokojnie wyjść do apteki i na spacer. Jednak cała ta sytuacja była na tyle dyskomfortowa, że nie zdecydowałem się ani na spotkanie z matką, ani wyprawę do optyka po nowe okulary, bo stare rozbiłem jeszcze w styczniu w Ugandzie.
Domyślałem się, że wynik badań będzie raczej negatywny, ale że łatwo jest zamknąć ludzi na kwarantannie, bez żadnych tłumaczeń, postanowiłem nie odpuszczać i dalej drążyć temat.
3. Wyniki testu na koronawirusa - jak odebrać?
Znowu zadzwoniłeś do sanepidu?
Tak, zacząłem znowu wypytywać o wynik mojego testu i co by się stało, gdybym był nosicielem wirusa, przecież już nie mam kwarantanny. To najwyraźniej tknęło panie, bo zaleciły mi znowu siedzieć w domu i czekać. Poprosiłem o jakiś oficjalny dokument na e-mail i taki dostałem. Tylko dzień później i ze wsteczną datą! Pierwsza rozmowa miała miejsce 4 kwietnia, a w e-mailu wysłanym 5 kwietnia informującym o objęciu mnie nową kwarantanną, widnieje data 3 kwietnia.
Czyli sanepid podróżował w czasie. Sam dokument rodzi też inne pytania. W jednym miejscu było napisane o przedłużeniu kwarantanny o 14 dni (a więc łącznie prawie miesiąc!), a w innym, że do czasu otrzymania wyniku testu. Tylko że pytanie do kiedy, skoro nawet nie wiedzieli, gdzie w ogóle jest mój test. Kiedy zgodnie z prawem kwarantanna może trwać maksymalnie 21 dni.
Może miałeś pecha...
Wygląda na to, że nie tylko ja. Dyrektorka sanepidu wygadała się, że zaginęło około 40 wyników. Jak zacząłem dopytywać, czy w tej sytuacji obejmą wszystkich nową kwarantanną albo zlecą nowe badanie, rozłączyła się.
W sumie wykonałem jakieś 60 telefonów do sanepidów w Limanowej i Krakowie. Kiedy poprosiłem o namiary do laboratorium, gdzie miały być przeprowadzone badania, najpierw otrzymałem informację, że nie wiedzą które to, a gdy dalej cisnąłem, dostałem numer do dyspozytora karetek. Oczywiście nic nie wiedział. Dobijałem się dalej, aż w końcu zadzwonili do mnie z krakowskiego sanepidu z informacją, że być może mają mój wynik.
Nie mieli pewności?
Powiedzieli mi, że nie mogą tego sprawdzić dokładnie, bo nie wolno wchodzić do laboratorium, takie są procedury bezpieczeństwa, trzeba mieć odzież ochronną... Zaproponowano mi, że zostawią karteczkę z informacją dla laborantek i one jutro może sprawdzą.
Przyznam, że nowoczesny system komunikacji karteczkami w czasach pandemii zaimponował mi. Niestety w mojej sprawie trochę zawiódł, bo nikt do mnie nie zadzwonił na drugi dzień, a jak sam znowu zadzwoniłem, to odebrała już inna osoba, która oczywiście o niczym nie miała pojęcia.
Kiedy dostałeś oficjalny wynik?
Dopiero 7 kwietnia podczas kolejnej rozmowy z kierownikiem nadzoru w krakowskim sanepidzie dowiedziałem się, że wyniki moich badań zostały znalezione i miały być mi przesłane. Ale skoro ich nie dostałem, to na razie nie mogę jeszcze wychodzić... Jakąś godzinę po tej rozmowie dostałem maila: test ma wynik negatywny. Najciekawsze jest to, że data przeprowadzenia badania to też 7 kwietnia! Czyli moja próbka czekała aż 11 dni na zbadanie. Wątpliwym wydaje się nie tylko sens i wiarygodność takiego badania, ale czy w ogóle je przeprowadzono.
Po takim czasie już bym i tak wyszedł z choroby, a dzięki oficjalnemu negatywnemu wynikowi nie trzeba sprawdzać, z kim kontaktowałem się pierwszego dnia po zakończeniu pierwszej kwarantanny. Łącznie moja kwarantanna trwała 18 dni. Być może gdybym "nie przeszkadzał sanepidowi w pracy" trwałaby tylko 14 dni, ale wynik pewnie dostałbym jeszcze później albo wcale. Poczułem się trochę jak bohater z filmów Barei.
4. Sanepid w Krakowie odpowiada
Dyrektorka sanepidu w Limanowej odmówiła komentarza w sprawie rzekomo zgubionych testów, powołując się na "trwające przez cały dzień konferencje i spotkania".
Odpowiedziała nam natomiast Dominika Łatak-Glonek, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie:
- Do zgubienia żadnych testów nigdy nie doszło. Próbki pobrane od osób objętych kwarantanną, jak było w tym przypadku, były kierowane do laboratorium znajdującego się w Szpitalu Jana Pawła II w Krakowie. Na początku epidemii było to jedyne w Małopolsce laboratorium diagnozujące SARS-CoV-2. Musiało więc wykonywać badania na potrzeby całego województwa. Zlecane wówczas badania przez wszystkie szpitale mające oddziały zakaźne, obserwacyjno-zakaźne oraz oddziały intensywnej terapii miały charakter priorytetowy. W związku z tym personel laboratorium był zmuszony do zamrożenia pobranego materiału celem jego ewentualnego, wykorzystania w późniejszym czasie. Na przykład w przypadku pogorszenia stanu zdrowia osoby, od której wymaz został pobrany. Próbki te w miarę możliwości diagnostycznych laboratorium były badane, jednak w mniejszych ilościach niż napływały - wyjaśnia.
Zobacz także: Czy maski antysmogowe działają? (WIDEO)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.