Trwa ładowanie...

Dr Dzieciątkowski przypomina, jak uniknąć zakażenia koronawirusem. "Z pandemią przyjdzie nam żyć, co najmniej do połowy przyszłego roku"

Dr Dzieciątkowski: Należy odróżniać lęk od respektu. Dla tego wirusa należy czuć respekt
Dr Dzieciątkowski: Należy odróżniać lęk od respektu. Dla tego wirusa należy czuć respekt (arch. prywatne)

19 września padł w Polsce rekord zakażeń koronawirusem. 1002 przypadki - to dotychczas największy dzienny przyrost od początku pandemii. Eksperci są pewni - to dopiero początek i jesienią przyjdzie nam się mierzyć nie tylko z koronawirusem, ale również z falą zachorowań na grypę i przeziębienie. W jaki sposób zminimalizować ryzyko zakażenia SARS-CoV-2? Wątpliwości rozwiewa wirsulog dr Tomasz Dzieciątkowski.

Artykuł jest częścią akcji Wirtualnej Polski #DbajNiePanikuj

1. Dr Dzieciątkowski: Należy odróżniać lęk od respektu. Do tego wirusa należy czuć respekt

Nie da się zdezynfekować jednorazowej maseczki i przestrzegać dystansu społecznego na weselach. Jako najbardziej newralgiczne punkty, w których może dojść do zakażenia, wirusolog wskazuje szatnie na siłowniach i basenach. Zamiast buszowania po galeriach handlowych proponuje długie spacery. Ekspert rozwiewa też wątpliwości dotyczące walki o odporność - nie ma drogi na skróty, jeśli teraz zaczniemy dobrze się odżywiać, wysypiać i unikać stresu, to efekty zobaczymy za rok. Ale to nie znaczy, że nie warto. Zwłaszcza, że dr Dzieciątkowski przewiduje, że pandemia może potrwać nawet dwa lata.

Dr Tomasz Dzieciątkowski
Dr Tomasz Dzieciątkowski (arch. prywatne)
Zobacz film: "Dbaj, nie panikuj. Akcja specjalna Wirtualnej Polski"

Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP abcZdrowie: Powtórzmy jeszcze raz, jak się uchronić przed zakażeniem koronawirusem?

Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, mikrobiolog i wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: Nie dysponujemy ani skuteczną szczepionką, ani specyficznym leczeniem przeciwko koronawirusowi. Wszystko to, co mamy - to są terapie objawowe. W przypadku COVID-19 jedynymi środkami zapobiegawczymi są działania niefarmakologiczne. Zaliczają się do nich rzeczy, które są truizmem, czyli noszenie maseczek, przestrzeganie zasad higieny i dystansu społecznego. Zawsze im dalej - tym lepiej, lepsze dwa metry niż półtora.

Jak to jest z tymi maseczkami, otrzymywaliśmy sprzeczne informacje. Czy naprawdę dają ochronę?

One działają, z różną skutecznością, ale działają. Pamiętajmy tylko o tym, żeby te maseczki były noszone prawidłowo i dbajmy o ich higienę. Nie możemy ich nosić tzw. metodą na świętego Mikołaja, czyli na brodzie. Powinny zasłaniać usta i nozdrza, żeby to miało jakikolwiek sens. Jeżeli mamy do czynienia z maseczką jednorazową, to z założenia jest to maseczka jednorazowa, bo niestety byłem już niejednokrotnie pytany o to, jak dezynfekować taką maseczkę. Przypominam: nie dezynfekujemy ich, tylko wyrzucamy do śmieci.

W czasie lockdownu większość osób pracowała zdalnie, nie działały salony kosmetyczne, nawet w kościołach mogła przebywać ograniczona liczba osób. Teraz wszystko jest otwarte, ale czy są miejsca, których nadal powinniśmy unikać?

Duże zbiorowiska ludzkie zawsze stwarzają zagrożenie zakażeniem. Sprawa jest bardzo prosta: im więcej w danym miejscu przewija się osób, których statut zdrowotny jest nieznany, tym większe ryzyko zakażenia. W związku z tym zdecydowanie odradzałbym wszelkiego rodzaju koncerty, wesela, minimalizowałbym do niezbędnej konieczności wizyty w galeriach handlowych.

O ile wcześniej pobyt w galeriach handlowych w weekendy był narodowym sportem Polaków, o tyle w tej chwili powinniśmy robić zakupy z listą i jak najszybciej wychodzić ze sklepu. Lepiej ten czas spędzić na spacerze w miejscu, gdzie będzie jak najmniej ludzi.

Zostając przy wątku zakupów, jak robić je bezpiecznie? Czy można się zakazić przez jedzenie?

Zdecydowana większość sklepów przestrzega tego, żeby była dezynfekcja rąk przed wejściem, by klienci byli w maseczkach, a w przypadku małych punktów, żeby wewnątrz było maksymalnie 2-3 osoby. Podkreślmy, że nie wykazano, żeby SARS-CoV-2 przenosił się drogą pokarmową. W związku z tym, jeżeli będziemy zachowywali zasady higieny, myli ręce po powrocie, to minimalizujemy prawdopodobieństwo przeniesienia koronawirusa niemal do zera. Ze względu na możliwość przetrwania koronawirusa na powierzchniach metalowych czy plastikowych, osobom, które są szczególnie narażone sugerowałbym, żeby unikały picia bezpośrednio z butelki czy puszki. Dlaczego? Bo hipotetycznie, ktoś mógł na nie kaszlnąć. W związku z tym lepszym rozwiązaniem jest noszenie ze sobą silikonowego kubeczka i przelanie do niego napoju.

A co z basenem i siłownią? Czy można z nich bezpiecznie korzystać?

Basen w żaden sposób nie stanowi ryzyka, bo przez wodę się nie zakazimy, nawet jeśli się jej napijemy. Te przypadki zakażenia koronawirusem, do których dochodziło na basenach, były związane z korzystaniem z natrysków i szatni, czyli z miejscami, gdzie krzyżują się drogi wielu ludzi.

Gorzej wygląda sprawa z siłownią, zwłaszcza jeżeli są to małe pomieszczenia, gdzie w niewielkiej kubaturze ściśnięte są wszystkie sprzęty. Jeżeli na siłowni będzie pracował i pompował w odległości metra ode mnie człowiek, który będzie dyszał i sapał, to oczywiście zwiększa to ryzyko zakażenia. Takim newralgicznym miejscem są też szatnie na siłowni, jeżeli nie będziemy zachowywali dystansu społecznego, to istnieje ryzyko zakażenia.

Czy możemy w jakiś sposób wzmocnić swoją odporność, żeby zabezpieczyć się przed zakażeniem? Może powinniśmy zacząć jeść kiszonki?

Pamiętajmy o jednej rzeczy: nie ma preparatów farmakologicznych, które by podnosiły naszą odporność. Możemy ją budować przez zdrowy tryb życia, odżywianie, ale nie poprzez suplementy. Higiena będzie polegała też na wysypianiu się i unikaniu stresu. Przy czym warto pamiętać o tym, że my w ten sposób będziemy budować odporność nieswoistą, ale jest to zadanie na miesiące, o ile nie na lata.

Mamy wrzesień, więc nie mówmy - jedzmy teraz kiszonki, bo to nas uchroni przed grypą w październiku, bo tak nie będzie. Ale mogę powiedzieć: jedzmy kiszonki, bo są zdrowe, bo będą regulowały czynność naszego przewodu pokarmowego, ale na efekty trzeba będzie poczekać. Pamiętajmy też, że jeśli zaczniemy pić codziennie sok z kapusty, to nie uchroni nas to przed zakażeniem koronawirusem. To nie jest aż takie proste.

Czyli jeśli teraz zaczniemy zdrowo się odżywiać, uprawiać sport to kiedy pojawią się pierwsze efekty? Za rok?

Tak. Przy czym od razu podkreślam: róbmy to, ale nie za pomocą suplementów czy czegoś podobnego reklamowanego w mediach. Róbmy to, jedząc zdrowo, prowadząc higieniczny tryb życia, spacerując. Zamiast iść do galerii handlowej, wybierzmy długi spacer, wysypiajmy się w miarę możliwości regularnie. I bardzo trudna rzecz dla każdego we współczesnych czasach - unikajmy stresu.

Wracając do tematu wesel, czy jest jakiś sposób, żeby zminimalizować na nich ryzyko zakażenia? W Madrycie wprowadzono np. zakaz tańczenia. Czy jest to dobre rozwiązanie?

Przeciętny Polak idzie na wesele z trzech powodów, żeby się najeść, napić i natańczyć. Taniec z zachowaniem dystansu społecznego? To chyba absurd. Podobnie jak jedzenie i picie w maseczce. Poza tym na polskich weselach alkohol leje się strumieniami, o ile nie wódkospadami. Zaczynają wtedy puszczać hamulce społeczne, jest obłapianie, całowanie. Im większe wesele, tym większe ryzyko tego, że ktoś będzie na nim zakażony.

Rozumiem, że ludzie chcą wziąć ślub, natomiast mamy sytuację ciężką dla nas wszystkich. Jeżeli ktoś ma wyznaczony termin wesela za trzy tygodnie, to trudno to odwoływać w ostatniej chwili. Ale ta pandemia potrwa co najmniej do połowy przyszłego roku i to jest wariant optymistyczny, bo może potrwać nawet dwa lata. W związku z tym, jeżeli ktoś planuje ślub na przyszły rok, to radziłbym, żeby to była uroczystość z udziałem najbliższych, a całej reszcie rodziny niech powie: mamy trudne czasy, ale obiecujemy wam, że jak tylko ta pandemia się skończy, to wyprawimy tak epickie wesele, że będzie o nim mówiło całe województwo. I to jest najbardziej zdroworozsądkowe podejście, bo ja rozumiem, że ludzie chcą się bawić, tylko musimy zachować umiar.

Czy powinniśmy się bać koronawirusa? Czy pan się boi?

Nie boję się, bo im więcej wiemy na temat wirusa SARS-CoV-2, tym mamy mniej powodów do strachu. Natomiast należy odróżniać lęk od respektu. Do tego wirusa należy czuć respekt, bo mimo zachowania wszystkich środków ostrożności, może nas zakazić i w przypadku każdej grupy chorych może spowodować bardzo ciężkie konsekwencje związane z hospitalizacją i o to przede wszystkim chodzi.

Co zrobić, jeśli mimo wszystko okaże się, że mamy koronawirusa?

W tej chwili wszystko będzie spoczywało na wątłych barkach lekarzy rodzinnych. Jeżeli ktoś z nas będzie miał koronawirusa i będzie się znajdował w izolatorium domowym, to powinien zachowywać się jak rekonwalescent. Trzeba unikać kontaktu nawet z domownikami, żeby zminimalizować ryzyko ich zakażenia, nie przemęczać się, jeść zdrowo i wysypiać się. Jeżeli tylko nasz stan zdrowia się pogorszy, to w pierwszej kolejności trzeba o tym poinformować lekarza POZ, a potem udać się do szpitala.

Można powiedzieć, że w Polsce z jednej strony mamy grupę hipochondryków, którzy będą szli do lekarza z katarem, a z drugiej mamy takich, którzy będą szli, dopiero kiedy będą mieli złamanie otwarte z przemieszczeniem. Uczulam - w przypadku COVID-19 - nie oszukujmy ani siebie, ani lekarzy. Mówmy, jakie mamy objawy, najwyżej przez te 10-14 dni posiedzimy w domu.

Więcej sprawdzonych informacji znajdziesz na dbajniepanikuj.wp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze