Koronawirus. Francuzi zalecają, by nie rozmawiać w metrze i autobusie, nawet w maseczce
Europa zaostrza restrykcje z powodu szybkiego przyrostu zakażeń. Francuska Akademia Nauk odradza prowadzenie rozmów, a Niemcy zakazują używania maseczek z tkanin podczas korzystania z komunikacji zbiorowej. W Polsce wciąż obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Czy tak wygramy pandemię?
1. W metrze i autobusie lepiej nie rozmawiać - zalecają eksperci z Francji
Eksperci z Francuskiej Akademii Nauk zalecają, by oprócz noszenia maseczek podczas korzystania z metra, tramwaju czy autobusu pamiętać jeszcze o jednym. Ich zdaniem groźne mogą być rozmowy prowadzone przez pasażerów komunikacji miejskiej między sobą, jak również przez telefon. Specjaliści przekonują, że takie sytuacje zwiększają ryzyko transmisji koronawirusa.
"Poza obowiązkowym noszeniem maseczki w środkach transportu publicznego - szczególnie wtedy, gdy zachowanie dystansu nie jest możliwe, warto też przestrzegać jeszcze tego jednego prostego zalecenia: unikania rozmów i używania smartfona" - radzą przedstawiciele Francuskiej Akademii Nauk cytowani przez PAP.
Na razie to tylko zalecenie, a nie obowiązek. Zdaniem ekspertów to szczególnie ważne, kiedy podróżujemy w dużym ścisku. Kluczowe znaczenie w tym przypadku może mieć odległość między rozmówcami i ich ekspresyjność. Wcześniejsze badania wykazały, że im głośniej mówi dana osoba, tym więcej kropelek wydziela do otoczenia. Osoby, które mówią donośnie i ekspresyjnie, mogą emitować nawet 10 razy więcej takich cząsteczek niż pozostali ludzie.
Zobacz także: Koronawirus. Czy do zakażenia SARS-CoV-2 może dojść podczas rozmowy?
2. Bez rozmów i w maseczce
Minister Olivier Veran, szef francuskiego resortu zdrowia, kilka dni wcześniej apelował do mieszkańców, by w przestrzeni publicznej, w miarę możliwości, zastępowali maseczki materiałowe domowej roboty, maskami z filtrami przemysłowymi. W Niemczech w komunikacji miejskiej już wprowadzono obowiązek noszenia jednorazowych masek chirurgicznych lub maseczek typu KN95/N95 oraz FFP2, zamiast materiałowych.
- Każda maseczka stanowi mechaniczną barierę przed tymi cząsteczkami, które wydychamy - zwłaszcza podczas kichania, kaszlu itd. Już na początku epidemii były badania, które pokazywały odległości rażenia wirusa przy kichnięciu czy silnym kaszlu - to jest nawet 7-8 metrów - tłumaczy dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. - Przy takim mocnym kichnięciu aerozole, które wydychamy, a w nich wirusy osiągają odległość do kilku metrów. Więc każda maseczka jest skuteczniejsza niż żadna. Trudno też wymagać od ludzi, żeby w codziennym życiu używali takich profesjonalnych masek, jak medycy: FFP3 czy FFP2, bo to są maski specjalistyczne - dodaje ekspertka.
Zdaniem wojewódzkiej konsultant priorytetem powinno być przypominanie ludziom, że maska ma szczelnie zasłaniać usta i nos. Wiele osób wciąż nosi je na brodzie albo odsłania nos. Społeczeństwo zmęczone przedłużającym się lockdownem coraz niechętniej podchodzi do nowych wytycznych i zaleceń, przed czym ostrzegają również eksperci z innych państw. Nadmierne restrykcje mogą przynieść odwrotny efekt od zamierzonego.
- Nie wzorowałabym się akurat na Francuzach, ponieważ oni trochę "zaspali", przez długi czas niewiele robili, a teraz próbują wprowadzać silne restrykcje, które też nie podobają się społeczeństwu. Uważam, że trzeba po prostu zachować racjonalność i wszystkie wytyczne powinny mieć uzasadnienie - podkreśla dr Cholewińska-Szymańska.
- Maska musi być prawidłowo nałożona. Wtedy stanowi istotną barierę przed zakażeniem - podsumowuje lekarka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.
