Nie tylko krztusiec atakuje Polaków. "Skala problemu jest ogromna"
Mimo ciepłego maja gabinety lekarskie są przepełnione. Jelitówki i infekcje układu oddechowego nie oszczędzają Polaków. Niepokój lekarzy budzi zwłaszcza krztusiec i odra. Liczby raportowanych zgłoszeń wskazują, że to niejedyny problem, z jakim się borykamy.
1. "Tego się spodziewaliśmy"
Zakład Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru NIZP PZH - PIB opublikował raport podsumowujący okres od 1 stycznia do 15 maja 2024 r. w zakresie chorób zakaźnych w Polsce.
Widać w nim niepokojące wzrosty zachorowań na odrę i krztusiec.
2024 rok przyniósł już 160 zachorowań na odrę, w tym samym okresie w ubiegłym roku było zaledwie 12 zaraportowanych przypadków. Jeszcze bardziej niepokojące dane dotyczą krztuśca - 2342 kontra 326 zachorowań w 2023 r. A przecież przed obiema chorobami chroni szczepienie.
- Tego się spodziewaliśmy, widzieliśmy, że po pandemii zaczęła spadać wyszczepialność przeciw krztuścowi i przeciw odrze. Naturalną konsekwencją jest pojawienie się tych chorób. Dla zakaźników nie jest to sytuacja zaskakująca, ale na pewno niepokojąca - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie dr n.med. Lidia Stopyra, kierownik Kliniki Chorób Infekcyjnych i Tropikalnych i lekarz kierujący Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie. Lekarka przyznaje, że ogniska odry obserwuje się w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu.
- W Krakowie dużych ognisk nie mieliśmy. W związku z tym ciężkich przebiegów w tym sezonie nie obserwowaliśmy, ale w ubiegłym roku jak najbardziej. Natomiast skoro mamy wyszczepialność na poziomie 90 proc., to w momencie gdy pojawi się pierwszy pacjent z odrą, epidemia wybuchnie i u nas - mówi.
Ekspertka przypomina również, że mamy do dyspozycji szczepienia poekspozycyjne, które mogą uchronić przed ciężkim przebiegiem odry po zetknięciu się z chorym.
- 160 zachorowań tylko w tym roku to bardzo dużo, choć jeszcze nie odnotowaliśmy żadnych zgonów. W każdej epidemii odry, nawet w krajach rozwiniętych, zgony prędzej czy później się pojawiają - podkreśla dr Stopyra.
Niepokój budzi również krztusiec. Analiza Google Trends wskazuje, że Polacy masowo szukają informacji na temat tej choroby w internecie. Koklusz budzi zmartwienie również wśród lekarzy.
Krztusiec w Google trends pic.twitter.com/rCPktIo8Yw
— Ignacy Morawski (@iggnacy) May 22, 2024
- Bardzo duże wzrosty zachorowań na krztusiec w Polsce budzą obawy o potencjalną epidemię - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Piotr Ligocki, specjalista reumatolog i specjalista chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.
- Na jedno zgłoszone zachorowanie na krztusiec przypada średnio 71 zachorowań we wszystkich grupach wieku, a wśród 65-70-latków nawet 320 zachorowań - mówi ekspert. - Tak więc skala problemu jest ogromna.
Wyjaśnia, że fala przypadków krztuśca, czego dowodzi przykład trwającej epidemii w Czechach, jest pokłosiem transmisji bakterii przez osoby niezaszczepione.
W podobnym tonie wypowiada się lek. rodzinny Aleksander Biesiada, autor blogów medycznych, pełnomocnik Zarządu Głównego PTMR ds. Innowacji i Rozwoju. Przyznaje, że sytuacja w Czechach, ale i Niemczech nie daje powodu do tworzenia optymistycznych prognoz dla Polski.
- Mamy dorosłych pacjentów, u których objawy nasilonego kaszlu potrafią się utrzymywać bardzo długo. Ponieważ krztusiec wciąż nie jest pierwszą chorobą, jaka przychodzi nam do głowy i kojarzy się z kaszlem, często z jego wykrywaniem bywa trudno - przyznaje ekspert w rozmowie z WP abcZdrowie.
Warto wspomnieć, że badanie w kierunku kokluszu, polegające na oznaczeniu poziomu przeciwciał IgM specyficznych dla antygenów Bordetella pertussis, nie jest badaniem tanim. Jego wykonanie to koszt nawet 80 zł.
- Myślę, że liczby widoczne w raporcie to wierzchołek góry lodowej i mamy znaczne niedoszacowanie, bo do raportu trafiają pacjenci, którzy mają na tyle ciężki przebieg czy powikłania, że znaleźli się w lecznictwie specjalistycznym bądź w szpitalach - dodaje lekarz.
Ekspert przypomina, że nadchodzący sezon letni to dobry moment, by zajrzeć do książeczki zdrowia i rozważyć doszczepienie się.
2. Grypa i COVID wciąż występują
Z większą siłą atakują też inne choroby. Tylko w tym roku na legionellozę chorowało już 141 osób.
- Trzeba pamiętać, że jest to choroba obarczona dużym wskaźnikiem śmiertelności, zwłaszcza u osób starszych lub pacjentów z chorobami współistniejącymi, w szczególności serca, płuc czy chorobami autoimmunologicznymi - podkreśla lekarz.
Dr Ligocki mówi, że uwagę lekarzy zwraca także RSV, groźne dla dwóch odrębnych grup populacyjnych - małych dzieci oraz osób w wieku senioralnym. W tym roku odnotowano aż 37 603 przypadki zakażenia syncytialnym wirusem oddechowym.
- Niestety powikłania w tych obu grupach są najbardziej niebezpieczne, a do przeniesienia RSV najczęściej dochodzi w tzw. kontakcie dziadek-wnuczek. Dziecko ze skąpymi objawami infekcji przekazuje chorobę dziadkom, czego skutkiem jest zakażenie, niekiedy zagrażające życiu - mówi ekspert.
Lekarz zwraca też uwagę na COVID-19. Zaznacza, że obecnie dominujący wariant JN.1 daje mało charakterystyczne objawy, jak dolegliwości bólowe w obrębie pojedynczych stawów czy trwająca zaledwie jeden bądź dwa dni gorączka. Z tego powodu nie bierze się go pod uwagę i trudno oszacować, jaka jest rzeczywista skala zachorowań.
3. Wirusy kochają taką pogodę
- Duży napływ pacjentów z infekcjami górnych dróg oddechowych i w obrębie przewodu pokarmowego widziałem bezpośrednio po majówce. Powoli pojawiają się też pacjenci z anginą - mówi dr Biesiada. Nietrudno się domyślić, że podobny scenariusz ujrzy światło dzienne po najbliższym długim weekendzie.
- Widzimy sporo infekcji górnych dróg oddechowych, infekcji zarówno grypowych, jak i paragrypowych. Z jednej strony wpływają na to duże wahania pogody. Jednego dnia 10 stopni Celsjusza, kolejnego pełne lato i 28 stopni Celsjusza - mówi dr Ligocki.
- Wirusy uwielbiają taką pogodę, a nasz organizm niekoniecznie umie się do tego przystosować. Nieodpowiednie ubranie się na takie wahania temperatury, dodatkowo wiosenne osłabienie sił odpornościowych organizmu powodują wzrost zachorowań. Pamiętajmy również o ich szybkiej transmisji drogą kropelkową, w szczególności w dużych skupiskach ludzkich - dodaje.
Przypomina, że z kolei zagraniczne wycieczki przysłużyły się szerzeniu grypy. - Majówkowe wyjazdy do Włoch, gdzie od zimy panuje prawdziwa epidemia grypy, też mogą powodować szybką transmisję wirusa - podkreśla.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.