Skok zachorowań o 70 proc. "Mamy teraz najwięcej przypadków ciężkich"
Specjaliści chorób zakaźnych wskazują, że siedzimy na beczce prochu. Ostrzegają przed powrotem chorób, z którymi od lat nie mieliśmy już do czynienia. Wśród zagrożeń wymieniane są m.in. odra, krztusiec i szkarlatyna. Dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH - PIB potwierdzają, że wyraźnie wzrosła liczba zachorowań m.in. na ospę wietrzną i różyczkę. Jakie są przyczyny?
1. Lawinowy wzrost zachorowań na choroby zakaźne
Raporty publikowane przez Narodowy Instytutu Zdrowia Publicznego PZH - Państwowego Instytutu Badawczego pokazują, że w Polsce na przestrzeni ostatniego roku trzykrotnie wzrosła liczba zachorowań na ospę wietrzną i różyczkę, było też dwa razy więcej przypadków krztuśca.
W ubiegłym roku zgłoszono 171 480 przypadków ospy, w 2021 r. - 57 669. Na różyczkę zachorowało 153 osoby, a w poprzednim roku - 50, na szkarlatynę - 13 tys., a wcześniej - 2,6 tys. W rejestrze zgłoszono też 376 przypadków krztuśca, rok wcześniej - 182 i 925 - świnki (rok wcześniej - 484).
Dane z pierwszych tygodni roku są jeszcze bardziej alarmujące. Od 1 do 31 stycznia 2023 r. odnotowano 90 przypadków krztuśca, a w analogicznym okresie 2022 r. było ich 11, ponadto zarejestrowano 76 przypadków świnki, a rok wcześniej - 33.
2. To może być "epidemia wyrównawcza"
Według raportów NIZP PZH - PIB w styczniu na ospę zachorowało blisko 18 tys. osób, to 70 proc. więcej w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Potwierdzają to też obserwacje lekarzy. COVID już nie stanowi takiego problemu jak zapomniane choroby.
- Wśród hospitalizowanych dzieci mamy teraz najwięcej przypadków ciężkich przebiegów ospy wietrznej i jej powikłań. Jest też więcej zachorowań na odrę i różyczkę. Do tego grypa i RSV - mówi dr Lidia Stopyra, pediatra i specjalistka chorób zakaźnych.
Ekspertka wskazuje, że przyczyny tego zjawiska są złożone, częściowo może to być efekt tzw. epidemii wyrównawczej.
- Przede wszystkim w okresie lockdownu, kiedy była izolacja, stosowaliśmy reżim sanitarny, tych chorób było mniej. To nie znaczy, że teraz automatycznie mamy osłabienie odporności, tylko odczuwamy nagromadzenie tych schorzeń z poprzednich sezonów. Jeżeli w grupie czterolatków w przedszkolu panuje ospa, to niezaszczepione dzieci się zarażają i chorują, a ospę przechodzi się raz w życiu. A jeżeli te dzieci nie chodziły do przedszkola, do szkoły to niestety nagromadziły się roczniki, które nie przechodziły tej choroby, w związku z tym jest teraz więcej dzieci wrażliwych na zakażenie - wyjaśnia dr Stopyra.
- Druga przyczyna jest pozytywna - to większa zgłaszalność chorób zakaźnych. Pandemia spowodowała, że zmieniło się podejście do epidemiologii wśród samych lekarzy, do kontrolowania tych zakażeń. Dodatkowo mamy też w Polsce sporo uchodźców, którzy są słabiej wyszczepieni niż polskie dzieci. To też mogło wpłynąć na to, że tych zachorowań na wiele chorób zakaźnych jest więcej - dodaje lekarz.
3. "Mamy bardzo dużo sepsy paciorkowcowej"
Lekarze wskazują też na rosnący problem z unikaniem szczepień ochronnych. W czasie ostatnich pięciu lat liczba uchyleń od szczepień obowiązkowych zwiększyła się dwukrotnie z 30 tys. w 2017 r. do ponad 61 tys. w 2021 r.
- W związku z tym spodziewamy się m.in. epidemii odry. To jest kwestia odporności populacyjnej. Jeżeli spada odsetek zaszczepionych najpierw poniżej 95 proc., później poniżej 90 proc. - istnieje dość poważne ryzyko wybuchu epidemii. Tymczasem w niektórych województwach poziom zaszczepienia przeciwko odrze jest na poziomie 85 proc., do tego mamy sporo dzieci z Ukrainy, które są jeszcze słabiej wyszczepione. To wszystko stwarza warunki do rozprzestrzeniania choroby. Teraz to jest tylko kwestia pojawienia się takiej osoby, która przywlecze tę chorobę - ostrzega dr Stopyra.
Niepokój może też budzić wyraźny wzrost zachorowań na zakażenia paciorkowcowe. Tylko w styczniu zgłoszono 3037 przypadków.
- Na oddziale mamy bardzo dużo sepsy paciorkowcowej. Niedawno przyjęliśmy kolejne dziecko. Nie jesteśmy w stanie określić, z czego wynika wysyp tych zachorowań. Wiemy, że sepsa paciorkowcowa jest częstym powikłaniem ospy wietrznej, a jeżeli mamy więcej zachorowań na ospę, to proporcjonalnie wzrasta też liczba tych powikłań. Natomiast mamy też przypadki dzieci, które wcześniej nie miały ospy. Być może to kwestia jakiegoś wariantu bakterii, która ma większą skłonność do uogólniania się zakażenia. Podejrzewam też, że niestety coraz częściej rodzice leczą siebie i dzieci w internecie. To powoduje, że dzieci nie trafiają we właściwym czasie do lekarza, czy do szpitala - tłumaczy lekarka.
4. Nadal spłacamy "dług zdrowotny"
Problem dotyczy nie tylko dzieci. Wyraźnie rośnie też liczba zachorowań na choroby zakaźne wśród dorosłych, a jak zauważa prof. Boroń-Kaczmarska w ich przypadku przebieg infekcji może być jeszcze cięższy niż u młodszych pacjentów.
- W przypadku ospy wietrznej wysypka może zajmować praktycznie całe ciało, błony śluzowe jamy ustnej, głowę. A do tego jest ryzyko groźnych powikłań neurologicznych, może dojść też do zapalenia płuc. Również odra u osoby dorosłej przebiega ciężej niż u dzieci. To, co obserwujemy w praktyce, to są przede wszystkim odczyny wątrobowe, czyli pogarszają się parametry czynności wątroby i występują także zaburzenia w układzie krzepnięcia, czyli krwawienia z błon śluzowych, z nosa, z dziąseł - wyjaśnia prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych.
Wraca też problem krztuśca.
- Główna przyczyna jest powszechnie znana - niechęć do szczepień. Innym problem to też wygasanie tej odporności poszczepiennej np. w przypadku szczepionki przeciwko krztuścowi. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono obligatoryjne szczepienia wśród przedszkolanek ze względu na zagrożenie krztuścem. Wydaje się, że jeżeli ktoś pracuje z małymi dziećmi np. w przedszkolu, powinien się doszczepić szczepionką przeciwko krztuścowi - wskazuje profesor.
Eksperci zgodnie podkreślają, że cały czas spłacamy pandemiczny dług zdrowotny, a konsekwencje widać na wszystkich frontach.
- Niestety organizacyjnie nie nadganiamy zbyt szybko tych zaległości, mimo ogromnej pracy w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Pacjenci wymagający hospitalizacji ze względów czystko diagnostycznych muszą czekać, przyjmowani są ci, którzy bezwzględnie muszą być hospitalizowani - na dziś. Ten dług zdrowotny jest bardzo duży. Problemem, który coraz bardziej się nasila, i to w całej Europie, są też braki kadrowe lekarzy - przyznaje prof. Boroń-Kaczmarska.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.