Koronawirus na Ukrainie. Gdyby nie wolontariusze w szpitalach brakowałoby wszystkiego
- Od początku epidemii koronawirusa na Ukrainie trzykrotnie zmieniał się minister zdrowia. Ukraińcy nie są jednak przyzwyczajeni zdawać się na rząd. Większość niezbędnych środków ochrony oraz sprzętów do szpitali dostarczyli wolontariusze – opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie Wiktoria Gerasymchuk, dziennikarka oraz zastępca redaktora naczelnego ukraińskiego portalu lb.ua.
Tatiana Kolesnychenko, WP abcZdrowie: Jak wyglądała kwarantanna na Ukrainie?
Wictoria Gerasymchuk: O wprowadzeniu kwarantanny Ukraińców poinformowano z dnia na dzień. Ludzie jednak przyjęli to ze zrozumieniem, ponieważ Ukraina ma bliskie kontakty z Włochami. Wiele osób ma tam pracujących krewnych, więc społeczeństwo było doskonale poinformowane. Kiedy więc we Włoszech epidemia koronawirusa zaczęła przybierać dramatyczne rozmiary, na Ukrainie zaczęła się panika. Ludzie doskonale zdawali sobie sprawę, że to samo czeka nas również tutaj. Masowo ruszono na zakupy. Ze sklepów wymiotło produkty pierwszej potrzeby. Niebotycznie skoczyły ceny na środki dezynfekcji oraz maseczki.
Kiedy Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że dzieci nie idą szkół i przedszkoli, a cały biznes musi się zamknąć, Ukraińcy już byli na to przygotowani. Sama kwarantanna była bardzo restrykcyjna. W Kijowie po raz pierwszy było nieczynne metro, zawieszono większość kursów transportu publicznego. W ogóle nie kursowały pociągi podmiejskie, odwołano połączenia międzymiastowe. Zamknięto granice oraz lotniska. Mieszkańcom miast zakazano wchodzenia do parków, co wywołało szczególnie oburzenie.
Teraz większość ekspertów chwali ukraiński rząd za sprawną i szybką reakcję. Gdyby nie błyskawiczne wprowadzenie kwarantanny, prawdopodobnie nie udałoby się utrzymać tak niskiej śmiertelności. Dlatego też wiele osób boi się, że przedwczesne zakończenie kwarantanny spowoduje drugą falę zachorowań.
Czy ukraińskie szpitale były przygotowane na epidemię?
W szpitalach brakowało dosłownie wszystkiego. Ministerstwo Zdrowia miało zakupić 70 tys. kombinezonów ochronnych od ukraińskich producentów, ale stwierdziło, że jednak zamówi je z Chin, bo rzekomo są lepszej jakości. W ten sposób rząd się skompromitował. Mało tego, że kombinezony kosztowały dwukrotnie więcej, to w dodatku pierwsza część zamówienia dotarła na Ukrainę dopiero w połowie maja. Działania Ministerstwa Zdrowia często były chaotyczne i zbyt powolne. Od początku epidemii koronawirusa trzykrotnie zmieniał się szef tego resortu.
Zobacz także: Koronawirus w Australii. O sytuacji opowiada Australijczyk z polskimi korzeniami
Ukraińcy jednak nie są przyzwyczajeni zdawać się na państwo. Sytuacja byłaby dramatyczna, gdyby nie to, że po wojnie z Rosją, mamy w kraju bardzo dobrze wypracowany system pomocy obywatelskiej. Więc jak tylko na Ukrainie pojawiło się widmo epidemii, wolontariusze wielu organizacji pozarządowych szybko rozpoczęli zbiórkę na szpitale. W niektórych miejscowościach mieszkańcy sami kupili dosłownie wszystko: od środków ochrony osobistej po aparaturę.
Ukraińskie organizacje prospołeczne czasami działają szybciej i skuteczniej niż rząd. Jako przykład można podać organizację "Wróć żywym". Jeszcze zanim zrobił to rząd, wolontariusze zdobyli fundusze oraz zakupili ponad tysiąc markerów niezbędnych do testowania na obecność koronawirusa. Trafiły one w miejsca, gdzie wciąż trwają walki z separatystami wspieranymi przez rosyjskie wojska.
Od kilku dni życie w Kijowie wraca do normy. Czy mieszkańcy stolicy Ukrainy czują się bezpieczni?
Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na zakończenie izolacji, ale kiedy w końcu to się stało, ludzi ogarnął niepokój. Chodzi bowiem o to, że decyzja o końcu kwarantanny mogła być podyktowana bardziej koniecznością ratowania gospodarki, niż bezpieczeństwem epidemiologicznym.
W obwodzie kijowskim sytuacja nie była jasna. Przez trzy dni obserwowaliśmy "wymianę ognia" na linii mer Kijowa – minister zdrowia. Jeden mówił, że kryteria są spełnione, drugi, że nie. W końcu postanowiono, że od 25 maja Kijów wraca do normalnego życia. Dlatego wielu mieszkańców miasta podchodzi do zniesienia kwarantanny z nieufnością.
Jakie restrykcje pozostają aktualne?
Wciąż jest obowiązek zasłaniania ust i nosa, ale ludzie raczej nie traktują tego poważnie. W maseczkach chodzą głównie emeryci.
Zobacz także: Koronawirus w Rosji. Artem Łoskutkow, rosyjski malarz i opozycyjny aktywista o tym, jak w Rosji walczą z pandemią
Do szkół wracają tylko uczniowie ostatnich klas, którzy w tym roku mają egzaminy końcowe. Reszta dzieci już zakończyła rok szkolny w przyśpieszonym trybie. Podobnie jest ze studentami: na uczelnie wracają tylko ci, którzy bronią dyplomy w tym roku. Przedszkola i żłobki ruszają od 1 czerwca. Rodzice jednak się boją. Przykładowo - w grupie mojego syna jest 16 dzieci, z czego tylko 4 zadeklarowała, że będzie uczęszczać do przedszkola codziennie. Kto może, przekazuje dzieci pod opiekę dziadków albo stara się dalej pracować zdalnie.
Czy Ukraińcy boją się skutków kryzysu gospodarczego?
Ten naród ciężko jest nastraszyć kryzysem finansowym. Po rewolucji i wojnie, która wciąż trwa na Donbasie, gospodarka nadal jest w dołku. Biznes nauczył się radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach. Więc nie widać masowych zwolnień bądź plagi bankructw.
Faktycznie wiele przedsiębiorstw przestało płacić pracownikom na czas kwarantanny, ale za wszelką cenę starają się zachować etaty. W takich momentach ludzie zaczynają sobie nawzajem pomagać. Bardzo częste jest zjawisko, kiedy właściciele lokali obniżają czynsz dla wynajmujących, aby wszyscy mogli jakoś przetrwać ten ciężki czas.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Dowiedz się, jak wygląda walka z epidemią w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Rosji, USA, Hiszpanii, Francji, we Włoszech i w Szwecji.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.