Trwa ładowanie...

Nowy szef GIS ostrzega. "Podstawowy problem nadal istnieje"

 Katarzyna Prus
Katarzyna Prus 28.06.2024 12:33
Nowy szef GIS alarmuje. "Fatalny błąd, którego powinniśmy unikać jak ognia"
Nowy szef GIS alarmuje. "Fatalny błąd, którego powinniśmy unikać jak ognia" (East News)

Nowy szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego alarmuje, że nadal nie ma systemu, który sprawnie zbierałby dane o zakażeniach, a sezon infekcyjny zbliża się wielkimi krokami. Chce stworzyć specjalną sieć przychodni i rozszerzyć badania ścieków. - Mamy działać na zasadzie systemu wczesnego ostrzegania, ale musimy mieć do tego narzędzia - podkreśla dr n. med. Paweł Grzesiowski.

Katarzyna Prus, WP abcZdrowie: Inspekcja sanitarna dobrze sobie radzi?

Dr n. med. Paweł Grzesiowski: - Zależy, z której strony spojrzeć. Z jednej strony to dobrze "naoliwiona maszyna", w której pracują fachowcy, ale z drugiej strony efekty tej pracy są niedoceniane przez społeczeństwo. To niestety wpływa na postrzeganie inspekcji sanitarnej, która jest nierzadko kojarzona z małą sprawczością i słabą skutecznością.

Obawiam się, że Polacy nie mają do niej takiego zaufania, jakiego byśmy sobie życzyli. Dlatego, w niektórych obszarach tę pracę trzeba zdecydowanie usprawnić, rozszerzyć, czy wręcz podjąć działania, których brakuje, a które przełożyłyby się na naszą większą efektywność i lepsze postrzeganie.

Zobacz film: "Legionelloza na Podkarpaciu. Prof. Simon wyjaśnia, czy mamy powody do obaw"

Widzę też dysproporcje w poszczególnych województwach, jeśli chodzi o zatrudnienie, wyposażenie i procedury. Nie może być takich sytuacji, że inspektorzy podczas kontroli sanitarnych w różnych województwach kierują się odmiennymi kryteriami, bo to może stwarzać wrażenie, że w niektórych regionach "przymykamy na coś oko", a w innych "czepiamy się".

Ujednolicenie procedur, a także usprawnienie komunikacji między GIS a powiatowymi, granicznymi i wojewódzkimi stacjami wymagają pilnych zmian. GIS, który tworzy niespełna 250 osób, jest po to, żeby pozostałe 16,5 tysiąca osób, które pracują w 343 stacjach w całej Polsce, wiedziały, po co przychodzą do pracy i mogły ją sprawnie wykonywać.

Z czego może wynikać ten brak zaufania Polaków do sanepidu?

Na pewno przyczynił się do tego już początek pandemii COVID-19. Główny Inspektorat Sanitarny był wówczas praktycznie niewidzialny, a stacje sanitarne zostały zalane telefonami od obywateli. Będąc pod ogromnym naciskiem ze strony resortu zdrowia, GIS został właściwie zepchnięty w kąt, chociaż to jego główną rolą jest nadzór sanitarny.

Poprzednia ekipa rządząca sterowała tymczasem informacjami w taki sposób, by stworzyć wrażenie, że ma kontrolę nad przebiegiem pandemii, której w rzeczywistości nie miała. Nie było rzetelnego monitoringu epidemiologicznego, a bez rzetelnych danych o zakażeniach, nie ma mowy o jakimkolwiek zarządzaniu tak kryzysową sytuacją.

Nadal jest problem z monitoringiem zakażeń
Nadal jest problem z monitoringiem zakażeń (Getty Images)

Mieliśmy w Inspekcji wręcz polityczny ban na wszelkie informacje dotyczące pandemii. Informacje przekazywane przez Ministerstwo Zdrowia do mediów były mocno filtrowane, nierzadko niepełne i opóźnione. To z kolei wywoływało uzasadnione obawy, że inspekcja sanitarna po prostu sobie nie radzi. Takie upolitycznienie najważniejszej służby państwowej działającej w obszarze zdrowia publicznego to fatalny błąd, którego powinniśmy unikać jak ognia.

Czy jesteśmy przygotowani na to, by takie sytuacje się nie powtarzały?

Moim zdaniem, fundamentem współpracy jest profesjonalizm. Jeśli inspekcja będzie działać według określonych procedur, a dane, które gromadzi, będą wysokiej jakości, to wszyscy będą się z nami liczyć.

Niestety podstawowy problem z brakiem wiarygodnych danych z monitorowania różnych zagrożeń nadal istnieje. Nie mamy systemu, który sprawnie zbierałby dane o zakażeniach, a takie informacje musimy mieć w czasie rzeczywistym, by reagować na długo przed szczytem sezonu infekcyjnego. W epidemiologii jest tak, że kiedy epidemia już się zacznie, to zakażeń przybywa błyskawicznie i trzeba gasić pożary.

GIS oraz inspekcja ma działać na zasadzie systemu wczesnego ostrzegania, ale musi mieć do tego narzędzia. Dlatego chcę budować sieć monitorowania, w której znalazłoby się kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset placówek z całej Polski, które wykonywałyby różne testy u pacjentów, po to, by systematycznie zbierać dane o infekcjach - nie tylko COVID-19, ale też np. grypy, RSV czy paciorkowców. Aktualnie jest to bardzo wybiórcze i opiera się na dobrowolnym przekazywaniu informacji o zakażeniach przez szpitale i przychodnie.

Ponadto konieczne jest rozszerzenie badań ścieków, które są niezwykle cennym źródłem informacji. Na tej podstawie możemy przewidzieć falę zakażeń nie tylko SARS-CoV-2, ale też innych wirusów. Tymczasem aktualnie badania ścieków w pełnym wymiarze wykonuje tylko Warszawa, a w ograniczonym zakresie - Olsztyn i Rzeszów, podczas gdy powinno to być prowadzone w całej Polsce, by mieć pełny obraz sytuacji w całym kraju, a nie tylko w jego małym wycinku.

Musimy także zmienić sposób komunikacji ze społeczeństwem. Ludzie muszą nauczyć się interpretować dane, a nie reagować emocjami. Nie chodzi o straszenie chorobami, ale wskazywanie realnych zagrożeń i sposób radzenia sobie z nimi.

Dane prezentowane tylko dla cyferek nie mają żadnego znaczenia dla zdrowia publicznego. Przykładem jest kolejna fala COVID, którą już widzimy w Europie Zachodniej i USA. Mamy więc około 4-6 tygodni, aby przygotować system ochrony zdrowia na zwiększenie liczby pacjentów w Polsce, przypomnienie procedur, zapewnienie testów i leków oraz zwiększenie zapasów środków ochronnych dla personelu.

Będzie rozliczenie pandemii?

Rzetelna analiza danych epidemiologicznych oraz efektów działań podjętych podczas pandemii jest koniecznością z naukowego, medycznego i organizacyjnego punktu widzenia, ale jest też odpowiedzią na społeczne oczekiwanie.

Chcemy przygotować taki raport "bez znieczulenia", po to, by uniknąć błędów w przyszłości. Nie mamy zamiaru rozpętywać politycznej burzy wokół pandemii, tylko przedstawić suche fakty, dane, analizy i wnioski opracowane przez niezależnych ekspertów.

Poza niepełnym monitoringiem zakażeń, mamy inne poważne luki w systemie. Pandemia ujawniła chaos prawny i finansowy, którego skutki odczuwamy niestety do dzisiaj.

Decyzje narzucające konkretne obowiązki, chociażby noszenie maseczek, były oparte na słabych podstawach prawnych, tymczasem my potrzebujemy przepisów ustawowych. To dlatego do dzisiaj przegrywamy jako inspekcja sanitarna niektóre sprawy w sądach. Wskutek zaniedbań prawnych, powstały luki, które pozwalają na podważanie decyzji inspekcji sanitarnej.

A co legionellą? Minął już prawie rok od epidemii na Podkarpaciu, czy wiemy, co robić, by uniknąć powtórki?

Niestety nadal nie ma raportu końcowego, który wskazałby jednoznacznie na źródło tej epidemii. Skończyło się na podejrzeniach, że chodzi o zanieczyszczenie sieci wodociągowej, która dostarczała wodę do budynków, jej czyszczeniu oraz informacji o wygaszeniu ogniska.

Przecież działał wówczas sztab kryzysowy, który powinien przygotować szczegółowy raport końcowy. Ta sprawa nie została wyjaśniona, choć powinna, bo problem może wrócić, szczególnie w lecie, kiedy wysokie temperatury sprzyjają rozwojowi tych bakterii w wodzie.

Ponadto Polska jeszcze nie wdrożyła unijnej dyrektywy w sprawie jakości wody pitnej, która mówi między innymi o normach bezpieczeństwa dotyczących legionelli i obawiam się, że nie stanie się to tak szybko, bo mamy opór ze strony przedsiębiorstw i samorządów, na które nakładane są nowe obowiązki i wydatki.

Nie chodzi o zasadność wprowadzenia nowych przepisów, ale o skalę nowych obowiązków dotyczących, między innymi kontroli ujęć wody, jak również 7 milionów wielomieszkaniowych budynków pod kątem jakości wody, na co potrzeba konkretnych środków finansowych.

Według aktualnie obowiązujących przepisów sanepid nie ma prawa kontrolować budynków mieszkalnych, a nie mamy też narzędzi, by wpływać na działanie, które podejmują w tym zakresie zarządcy budynków. Inspekcja sanitarna może prowadzić rutynowe kontrole jedynie w budynkach użyteczności publicznej i będziemy je nadal prowadzić. W lecie będą bardziej intensywne, bo warunki klimatyczne sprzyjają skażeniu sieci wodnych.

GIS włączy się w walkę z handlem opioidami, w tym fentanylem, które są zażywane coraz częściej bez wskazań medycznych?

Nadużywanie leków o działaniu odurzającym nie należy do naszych kompetencji, ale do inspekcji farmaceutycznej, policji, Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom oraz Ministerstwa Zdrowia. Jeśli chodzi o nielegalny obrót lekami na podstawie e-recept, to kwestia monitoringu recept i eliminacji nieuczciwych praktyk.

My jako inspekcja zajmujemy się dopalaczami i substancjami prekursorowymi. W tym zakresie mamy pełną wiedzę o czarnym rynku, na bieżąco są aktualizowane wykazy substancji zakazanych, które są przekazywane policji. Na rynku dopalaczy nie widzimy znaczących wzrostów liczby zatruć.

Jako lekarz przyznam jednak, że dziwi mnie, że działania w sprawie leków opioidowych wydawanych z aptek na e-recepty nie są prowadzone bardziej dynamicznie. Przecież każda recepta posiada indywidualny numer lekarza oraz dane pacjenta, więc sprawdzenie zarówno autora recepty, jak i odbiorcy leku to jest chwila.

My nie wiemy, czy lekarze wystawiający nadmiarowo e-recepty działają świadomie, czy też ich dane zostały wykradzione. W mojej ocenie, musi być lepsza komunikacja między policją, resortem zdrowia, GIF, NFZ i samorządem lekarskim.

Czego inspekcja sanitarna skutecznie nie robi, a powinna?

Jednym z moich priorytetów jest efektywne wykorzystanie danych. GIS to dzisiaj ocean różnych danych, dotyczących m.in. chorób zakaźnych, bezpieczeństwa żywności, stanu sanitarnego szkół czy szpitali. Niestety w większości przypadków te dane są słabo wykorzystane do analiz i podejmowania działań prewencyjnych. Dotychczas służyły one przede wszystkim do tworzenia "suchych" statystyk, bez przełożenia na konkretne działania nie tylko inspekcji sanitarnej, ale całego sektora ochrony zdrowia.

Dobrym sezonowym przykładem są zatrucia pokarmowe, chociażby zakażenia bakterią salmonella, której w lecie jest więcej z racji sprzyjających warunków pogodowych oraz większej liczby placówek zbiorowego żywienia. Na podstawie gromadzonych danych o ogniskach epidemicznych, rozbudowie bazy diagnostycznej, można opracować analizy najbardziej rozpowszechnionych czynników, które wpływają na te zakażenia, dzięki czemu możemy skuteczniej im zapobiegać. Aby zapobiegać i ostrzegać o zagrożeniach, musimy wiedzieć pierwsi.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze