Czy osoby otyłe powinny być szczepione wcześniej? "Jeśli zachorują na COVID-19, mają 50 proc. szans na przeżycie" - w porównaniu z osobami z prawidłowym BMI
Kliniczna otyłość zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Czy osoby z wysokim indeksem masy ciała automatycznie powinny trafiać na początek kolejki szczepień?
- 1. Prof. Horban: Osoby otyłe mają 50 proc. szans na przeżycie COVID-19 - w porównaniu z osobami z prawidłowym BMI
- 2. W harmonogramie polskich szczepień nie uwzględniono czynnika kondycji zdrowotnej
- 3. Dr Cholewińska-Szymańska: Ludzie nie widzą horyzontu epidemii i to powoduje, że rezygnują z nakazów
1. Prof. Horban: Osoby otyłe mają 50 proc. szans na przeżycie COVID-19 - w porównaniu z osobami z prawidłowym BMI
We wtorek 26 stycznia resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 4 604 osoby otrzymały pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. Z powodu COVID-19 zmarło 264 zakażonych.
Z powodu COVID-19 zmarło 39 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 225 osób.
— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) January 26, 2021
Liczba zakażonych koronawirusem: 1 482 722 / 35 665 (wszystkie pozytywne przypadki/w tym osoby zmarłe).
Prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. epidemii ostrzega, że grupą szczególnego ryzyka w czasie pandemii są osoby otyłe. Jego zdaniem wyraźne nadprogramowe kilogramy mogą okazać się tragiczne w skutkach.
"Wiedzą państwo, kto jeszcze umiera? Otyli. Jeśli na COVID-19 zachoruje ktoś, kto waży 120 czy 140 kg, ma tylko 50 proc. szans na przeżycie. Więc ich także trzeba będzie dopisać do priorytetów, granicą będzie BMI, ale to w dalszej kolejności" - tłumaczy prof. Andrzej Horban w wywiadzie dla "DGP". Zdaniem eksperta to kolejna grupa, która powinna być potraktowana priorytetowo w programie szczepień. W pierwszej kolejności powinni być zaszczepieni najbardziej zagrożeni.
Prof. Horban najprawdopodobniej powołuje się na międzynarodowe badania przeprowadzone pod kierownictwem zespołu z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej dotyczące osób z otyłością, zdefiniowaną jako BMI powyżej 30. Naukowcy wykazali, że osoby z tej grupy, które zachorowały na COVID-19 były o 113 proc. bardziej narażone na hospitalizację i o 48 proc. częściej umierały w porównaniu z osobami z prawidłową wagą. Badania opublikowano w czasopiśmie "Obesity Reviews".
2. W harmonogramie polskich szczepień nie uwzględniono czynnika kondycji zdrowotnej
Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych, również uważa, że osoby klinicznie otyłe powinny być potraktowane priorytetowo, ale decyzję w tej kwestii należy zostawić lekarzom.
- Otyłość determinuje zaburzenia oddechowe, niewątpliwie dużo większe niż u człowieka szczupłego, wysportowanego. Wśród czynników ryzyka ciężkiego przebiegu COVID otyłość jest na jednej z pierwszych pozycji. Po chorobach układu oddechowego i układu sercowego, trzecia jest właśnie otyłość. Otyły człowiek nie jest zdrowym człowiekiem, z całą pewnością jest dotknięty również przez inne choroby, ma obciążenie serca, oddechu, ma cukrzycę, zaburzenia metaboliczne, nieprawidłowy cholesterol. Dlatego, żeby chronić tych ludzi, można by rozważać priorytetowość szczepienia w tej grupie. Ale jest jeszcze bardzo wiele innych grup pacjentów, którym w tej chwili należy się priorytetowe szczepienie - podkreśla dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.
Ordynator z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie docenia, że rząd w końcu przyznał się do błędu i chce dołączyć do listy osób szczepionych w pierwszej kolejności pacjentów z chorobami przewlekłymi.
- Od samego początku podkreślałam, że w tym harmonogramie polskich szczepień uwzględniono tylko czynnik zawodowy i czynnik wieku. Nie uwzględniono czynnika kondycji zdrowotnej, dopiero teraz się otworzyły klapki któremuś z urzędników i oczywiście zaczęto rozważać, że tych ludzi trzeba wpuszczać do trybu szczepienia priorytetowego. Prace nad tym trwają - mówi lekarka.
- Od samego początku powinny istnieć dwa kanały szczepienia. W jednym ośrodku szczepiącym powinien być jeden zespół, który będzie realizował te harmonogramy rządowe: wiekowe, zawodowe, a drugi byłby kanałem klinicznym właśnie dla tych osób priorytetowo wyznaczonych. Ale też nie chciałabym, żeby ten priorytet i tę kwalifikację do szczepień ustalali urzędnicy. Musi być uwzględniony przede wszystkim głos lekarzy, bo to oni wiedzą, którzy pacjenci wymagają tej pilnej ścieżki do zaszczepienia. Jeśli ktoś ma 20 lat i jest po przeszczepie szpiku, to nie może czekać na swoją grupę wiekową, tylko powinien być zaszczepiony już teraz - przekonuje dr Cholewińska-Szymańska.
3. Dr Cholewińska-Szymańska: Ludzie nie widzą horyzontu epidemii i to powoduje, że rezygnują z nakazów
W całym kraju coraz więcej restauracji i klubów wznawia działalność lub zapowiada otwarcie w najbliższych dniach wbrew obowiązującym obostrzeniom. Wielu przedsiębiorców i klientów mówi wprost, że mają dość i nie boją się ewentualnych konsekwencji. Zdaniem mazowieckiej konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych brak perspektyw i możliwego do określenia końca pandemii wywołuje desperację. Konsekwencje mogą się odbić na całym społeczeństwie, bo grożą nam kolejne fale zachorowań.
- To napięcie społeczne w tej chwili pękło i się rozlało. Ludzie przestali mieć zaufanie do władzy. Nie widzą horyzontu tej epidemii i to powoduje, że rezygnują z tych nakazów, nawet za cenę jakichś sankcji. Chcą żyć normalnie. Nikt nie jest w stanie określić końca epidemii, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Gdybyśmy ludziom powiedzieli, że to nastąpi za pół roku czy rok, to być może zacisnęliby zęby i dalej tkwili w tych reżimach sanitarnych, ale ponieważ nie znamy tego horyzontu, to mają dość. W badaniach społecznych widać, że spada zaufanie ludzi do władzy. Nawet jeśli władzy przytakują, to robią swoje. To niestety jest zła informacja. Skutki tego mogą być niekorzystne - ostrzega dr Cholewińska-Szymańska.
Zdaniem ordynator to jeszcze nie czas na znoszenie obostrzeń. Jej zdaniem brakuje konkretnych scenariuszy, które określiłyby, jakie mogą być kierunki działań rządu. Wiele decyzji jest ogłaszanych z dnia na dzień.
- Żeby znosić obostrzenia, trzeba mieć absolutne dowody. Powinniśmy, tak jak Amerykanie czy Brytyjczycy, mieć przygotowane prognozy epidemiologiczne, na podstawie których rząd przygotowuje kilka scenariuszy. Trzeba je przestawić ludziom i powiedzieć, że rząd jest przygotowany na wersję A i ma już do tego zaplanowany scenariusz. Ewentualnie - jak będzie gorzej - jest gotowy na wersję B. Tego w Polsce nie ma. Jest ogólna dezinformacja i przede wszystkim szum informacyjny, w którym obywatel się absolutnie gubi, przestał w to wierzyć i działa po swojemu - podsumowuje wojewódzka konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.