Witam. Od 15 marca 2005 choruję na RZS, na moje szczęście w nieszczęściu jest to ta postać, która nie daje podniesionego OB. Mam zajęte wszystkie stawy. Na początku brałam lek, potem proces się wyciszył. Po ok 2 latach zauważyłam obrzęki na twarzy pod oczami i na policzkach, które pojawiały się okresowo. Biegałam po lekarzach, ale kompletnie mnie zignorowali ponieważ ani w moczu, ani we krwi nie były podniesione podstawowe badania. Robiłam kilkakrotnie USG i też nic tam nie wyszło. W listopadzie 2009 zachorowałam niestety po raz 2 na grypę. Byłam chora ok 2 miesięcy. I niestety bardzo zaostrzyły mi się obrzęki. Pod oczami dosłownie worki utrzymujące się cały dzień. Mam mdłości, swędzi mnie skóra i boli głowa. W ciągu dnia miewam skoki ciśnienia, ale są krótkotrwałe. Jestem niskociśnieniowcem I całe życie mam 110 na 70. Teraz miewam nawet do 140. Różnica wagi w obrzęku i kiedy w końcu się wysiusiam jest ok 1,5 kg. Wydaje mi się, że to sporo. Robiłam powtórnie usg- bez zmian. Wyniki, w których po raz pierwszy zlecono mi wynik, o którym nie wiedziałam GRF wg MDRD i jest poniżej normy 84,44. Wiem, że to to, bo cóż to innego może być w kolagenozie, ale nikt mnie nie leczy. Bo nikt mi nie wierzy. Ponadto mam MCH poniżej normy i MVC poniżej normy. A w moczu nie mam żadnych zmian. Czyli brak krwinek i brak białka. Jestem przerażona:( Wiem, że jeśli nie wezmę szybko leków i ktoś nie podejmie mi się pomóc, to moje nerki będą w coraz gorszym stanie. Nie ma pojęcia dlaczego w moim moczu nie ma krwinek ani białka mimo, że mam mdłości, swędzi mnie wszystko, puchną mi twarz i ręce i zatrzymuje wodę. Proszę o pomoc. Nie mam już siły. Dostałam się nawet podstępem do poradni bez skierowania. Ale lekarz nefrolog stwierdził, że skoro brak białka i krwinek w moczu i zmierzył mi ciśnienie, a akurat miałam w miarę w normie, to mam sobie iść i przyjść jak coś będzie wynikach. Pomocy! Czuję się jak murzynek w Etiopii. Co to za postać choroby nie dająca białka w moczu silne obrzęki?

Dość poważnie choruję na nerki. Chorobę wykryto u mnie całkiem przez przypadek, już rok się leczę. Choruję na nefropatie refluksową. Prawa nerka mi już nie chodzi i czekam na jej wycięcie. Lewa jest w stadium III tej choroby. Już powiedzieli mi lekarze, że i tak czeka mnie dializa a później przeszczep. Jak na razie nie chcą mi wycinać tej drugiej nerki, bo może jeszcze trochę pochodzić. Ale przejdę do mojego pytania. Lekarze zdecydowali, że zrobią mi nefrektomie laparoskopową, a nie operację klasyczną. Uznali, że to będzie dla mnie lepsze. Dodam, że jestem młoda. Mam 17 lat. Ale to nie jest jedyna moja choroba. Odkąd "poszły"mi nerki to co chwila wykrywają mi jakieś choroby. Teraz się leczę m. in. na anemie, mam wysoki potas, kreatyninę, fosfor, mocznik. W moczu białko i bakterie. Do tego ujawnił się u mnie parathormon, który mi już trochę szkód narobił w organizmie. Ta laparoskopia nie będzie trochę robiona u mnie pod ryzyko? Czym się różni ona od operacji klasycznej? I jakie mogą być powikłania po niej? Jak to możliwe, że jeżeli mi wytną dwie nerki? Będę żyła? Czy dializa w 100% zastąpi pracę nerek? Czytałam, że dializa strasznie wykańcza organizm. Czego wtedy nie będę mogła robić? Dodam, że kocham pływać. Mój nefrolog nawet zalecił mi na zmniejszenie obrzęków, ale z drugiej strony wiem, że nie powinnam pływać, choć to kocham…