Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 1 , 5 5 2

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Uzależnienie od narkotyków: Pytania do specjalistów

Czy jest prawdopodobne, że po dopalaczu mogę mieć jakieś powikłania?

Witam. Wczoraj zapaliłam po raz pierwszy w swoim życiu jakies świństwo, tzw. dopalacza - nie znam jego składu, bo nie był podany. Przez swoją głupotę prawie zeszłam z tego świata, byłam blada, usta sine, lekkie drgawki, serce waliło jak...

Witam. Wczoraj zapaliłam po raz pierwszy w swoim życiu jakies świństwo, tzw. dopalacza - nie znam jego składu, bo nie był podany. Przez swoją głupotę prawie zeszłam z tego świata, byłam blada, usta sine, lekkie drgawki, serce waliło jak oszalałe, jakby miało zaraz wyskoczyc z klatki, to była masakra, miałam stany lękowe i psychozę, już byłam gotowa jechać na pogotowie, ale po ok. 15 minutach trochę się uspokoilam, lecz serce waliło jeszcze przez około 3 godziny, a po tym indydencie cały dzień bolało, tak jaby kłuło w mostku. No i dziś dalej mnie co jakiś czas kłuje. Mam cichą nadzieję, że jak to świństwo ze mnie całkiem wyparuje to mi przejdzie, ale boję się, że przez swoją głupotę mogłam się nabawić jakiejś poważnej wady serca. Czy jest to możliwe? Czy jest prawdopodobne, że po takim dopalaczu mogę mieć jakieś powikłania z tym związane? Proszę o szybką odpowiedź. Dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Paliłem marihuanę, teraz nie odróżniam życia od snu. Co robić?

Witam, mam 21 lat. Opiszę po krótce moją sytuację: w wieku 16 lat zacząłem palić marihuanę, trwało to przez kilka lat z tym, że nie paliłem codziennie, ale często przynajmniej raz w tygodniu. Doprowadziło to do tego, że przestałem...

Witam, mam 21 lat. Opiszę po krótce moją sytuację: w wieku 16 lat zacząłem palić marihuanę, trwało to przez kilka lat z tym, że nie paliłem codziennie, ale często przynajmniej raz w tygodniu. Doprowadziło to do tego, że przestałem odróżniać rzeczywistość od stanu, po którym znajdowałem się po wypaleniu trawki.

Zacząłem dostawać lęków, bałem się rozmawiać z ludźmi, bo tak jakby nie byłem tym, kim chciałem być, nie potrafiłem wyrazić tego, kim jestem. Tak jakby przedstawiałem inną osobowość pod wpływem różnych wydarzeń. Doszło do tego, że zamknąłem się w domu, bo ciężko było mi to wytrzymać. Miałem totalne zaburzenie w głowie. Czasami myślałem, że to już koniec, że sfiksowalem. Czasami, jak się upaliłem, stwierdzałem, że w końcu mówię normalnym głosem. Byłem podekscytowany tym faktem, tak jakbym szukał tego wewnętrznego ja. Teraz w sumie nie palę od dłuższego czasu.

Byłem u psychiatry, który stwierdził, że są to zaburzenia po narkotykach. Brałem przez pewien okres psychotropy,  ale nie zawsze mogłem wytrzymać i napiłem się piwa, a nawet czasem zapaliłem, bo leki totalnie doprowadziły mnie do dna. Co prawda czułem, jakby było lepiej, ale byłem bardzo taki zmulony, że tak to napiszę. Jakoś w ogóle ciężko było mi mówic, kojarzyć jakieś fakty. I cały czas z takim dołem na twarzy i z obsesją, że ludzie patrzą na mnie. Teraz definitywnie z tym skończyłem, ok. 3 miesiące temu, może dłużej, dokładnie nie pamiętam. I teraz co się dzieje? Ostatnio napiłem się trochę alkoholu, byłem na imprezie, i jak wracałem miałem flasha (myśli samobójcze, w ogóle myśli o tym, że coś jest ze mną nie tak i to już jest nie do uratownia). Tak jakby odzyskałem mowę, to mogę robić swobodnie, ale to, co się dzieje w mojej głowie jest nie do opisania.

Zauważyłem, że pod wpływem stresu zaczynam mieć zaburzenia, tzn. jakieś dziwne samopoczucie, tak jakbym zesztywniał ja i moje wszystkie funkcje: kordynacja, mowa, słuch, koncentracja. Może to objawy czegoś nowego? Nie mam pojęcia. To wszystko jest dla mnie bardzo ciężkie, za długo to już trwa. Co mam robić? Proszę o pomoc.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Hipnoterapeuta/Psychoterapeuta kliniczny Frank Barton
Hipnoterapeuta/Psychoterapeuta kliniczny Frank Barton

Mój syn i trawka - czy poza codzienną rozmową podejmować jeszcze jakieś kroki?

Wczoraj zorientowałam się, że mój 14-letni syn zapalił trawkę. Wcześniej wysyłał sygnały zainteresowania tym tematem i bardzo dużo z mężem na ten temat z nim rozmawialiśmy (męża brat jest uzależniony od narkotyków, więc temat jest nam bardzo dobrze znany),...

Wczoraj zorientowałam się, że mój 14-letni syn zapalił trawkę. Wcześniej wysyłał sygnały zainteresowania tym tematem i bardzo dużo z mężem na ten temat z nim rozmawialiśmy (męża brat jest uzależniony od narkotyków, więc temat jest nam bardzo dobrze znany), lecz było to "grochem o ścianę" on wiedział swoje, mówił, że nie uzależnia, że zdrowsza od papierosów itd. Wczoraj w syna łazience znalazłam skręta w desce klozetowej. Syn przyznał się, że miał 2 liście, które ususzył i zrobił 1 skręta i to byl 1 raz - jestem skłonna mu uwierzyć, ale pewności nie mam. Rozmawialiśmy bardzo długo na ten temat, powiedział, że nie podobało mu się ponieważ po okolo 2h od zapalenia (jak powiedział wziął tylko 2 pociągnięcia) dostał okropnego lęku i przeraził się tym uczuciem, dlatego przysiągł, że nigdy więcej, że to był 1 i ostatni raz. Nie wiemy co robić, czy poza codzienną rozmową z synem podejmować jeszcze jakieś kroki? Czy zgłosić się do specjalisty? Prosze o poradę.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jeżeli nie będę łączyła alkoholu z narkotykami to czy jest możliwe, że powtórzy się epizod psychotyczny?

A więc moja historia wygląda następująco: mam 19 lat. Pod koniec tamtego roku przeżyłam epizod psychotyczny (pierwszy, lecz miałam jeszcze kontrolę nad soba - nie byłam w szpitalu) z przyczyn mieszania narkotyków (które właściwie nigdy mi nie służyły) z alkoholem...

A więc moja historia wygląda następująco: mam 19 lat. Pod koniec tamtego roku przeżyłam epizod psychotyczny (pierwszy, lecz miałam jeszcze kontrolę nad soba - nie byłam w szpitalu) z przyczyn mieszania narkotyków (które właściwie nigdy mi nie służyły) z alkoholem. Okres po epizodzie na lekach (R***) wspominam bardzo źle - depresja, ciągłe zmiany humoru, odizolowanie się od świata.

W czasie brania leków raz zapaliłam zioło. Wiem, to niedopuszczalne - zaraz po zapaleniu miałam powtórkę z rozrywki z grudnia 2009, jednak nie trwało to długo. Właściwie to odczuwałam wielki lęk, który minął po kilku godzinach. Jednak z perspektywy czasu i z dystansem stwierdzam, że dobrze zrobiłam, gdyż raz na zawsze zdałam sobie sprawę i wbiłam do głowy, że to nie jest dla mnie. I wiem już dobrze, że nigdy nie wezmę do ust żadnych narkotyków.

Pod koniec maja odstawiłam leki. Wszystko co cieszyło mnie przed epizodem wróciło, jestem szczęśliwa:). Ogólnie obracam się w dość imprezowym towarzystwie, gdzie nigdy nie brakuje alkoholu. Sama kocham się bawić. Od maja już trochę zdążyłam wypić, banię mam taką jak sprzed epizodów, nic się nie dzieje, jest po prostu dobrze (git majonez). Staram się jednak nie robić ciągów, pic po prostu okazyjnie. I w niedużych ilościach. Ale mama się ciągle boi, że może mi się coś stać.

Moje pytanie brzmi: jeżeli będę piła normlanie, jak człowiek (bez ciągów - w ludzkich ilościach), nie będę łączyła alkoholu z żadnymi narkotykami to czy istnieje możliwość, że znowu powtórzy się to, co było kiedyś? Bardzo mi zależy na odpowiedzi, mimo że temat trochę odbiega od założonego. Proszę i dziękuję z góry bardzo.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak mogę przezwyciężyć lęki po LSD?

Witam. Mam problem, który rozpoczął się od zażycia LSD jakieś 2 lata temu. Dzisiaj mam 23 lata i do dnia dzisiejszego konsekwencje narkotyku trwają w postaci bezsensownego leku i strachu. Może zacznę jednak od początku :P Przed zażyciem narkotyku...

Witam. Mam problem, który rozpoczął się od zażycia LSD jakieś 2 lata temu. Dzisiaj mam 23 lata i do dnia dzisiejszego konsekwencje narkotyku trwają w postaci bezsensownego leku i strachu. Może zacznę jednak od początku :P Przed zażyciem narkotyku byłam osobą bardzo otwartą, odważna i kreatywną, a dzięki temu uwielbianą. Uwielbiałam życie, ludzi, a dzień spędzony w samotności był dla mnie stracony. Po prostu w towarzystwie czułam się jak ryba w wodzie, czułam, że wszystko mogę mieć, do dnia kiedy popełniłam straszliwy błąd. Dawka narkotyku była za duża, a trip był makabryczny. Uczucie lęku, paniki i szoku trwało około 24 h, dopóki faza nie minęła. Z dnia na dzień czułam się gorzej. Lęk był tak duży, że o niczym innym nie potrafiłam myśleć.

Powiedziałabym wręcz, że była to silna trauma, a co za tym idzie - zaczęłam izolować się od ludzi, nawet od tych najbliższych. Bolała mnie głowa i nie mogłam pozbierać myśli. Lęk był tak silny, że odczuwam mocny ucisk na lewej półkuli mózgu, wręcz dziwnie paraliżujący. Miałam zawroty głowy i nawet zaczęłam się jąkać. Całą pewność siebie gdzieś utraciłam, straciłam całe szczęście i radość, popadłam w depresję i całymi dniami przeleżałam w domu, płacząc. Nie odczuwałam żadnej radości tak jakbym nie znała tych emocji, a zwykle czynności napawały mnie dziwnym strachem. Wielu incydentów w życiu nie pamiętałam, nawet bym powiedziała, że większości, czyli czułam się w środku taka pusta, nie mogąca nic ciekawego powiedzieć czy opowiedzieć. Nawet nie umiałam porozmawiać z ludźmi, których znałam wiele lat, bo czułam tak jakbym w ogóle ich nie znała. Myślałam nawet by ze sobą skończyć, ale przez cały ten horror wmawiałam sobie, że jestem silną, młodą kobietą, chociaż przy takiej traumie za wiele to wmawianie mi nie pomagało. Tak mijały tygodnie, miesiące - zaczęłam się spotykać z ludźmi, tzn. to oni zauważali, że jest coś nie tak ze mną. W czasie spotkań nie mogłam się wyluzować, mało gadałam i szybko popadałam w jeszcze bardziej w chore myśli. Byłam nieobecna, a drugiej osoby nie rozumiałam i jak już coś odpowiadałam to bezsensownie. Wiedziałam, że gadam głupoty, zresztą widziałam reakcje osoby. Czułam się totalnie jak jakaś idiotka, ale dzięki swojemu dalszemu wmawianiu popychałam siebie w stronę ludzi, nieważne co będą mówić - to była taka wewnętrzna kłótnia ze sobą.

Rozum odmawiał, bo znowu zrobię z siebie idiotkę, a z drugiej strony wiedziałam, że zamykanie się w domu na dobre mi nie wyjdzie. Na początku było mi trudno się przełamać, ale mijały miesiące - poznałam chłopaka, spotykałam się z przyjaciółmi. Zauważyłam, że jest ze mną coraz lepiej. Nawet byłam w stanie iść z tym problemem do jakiegoś specjalisty, ale zaraz napawał mnie strach. Bałam się, że nie opiszę mu tego jak będę chciała, jak robię to teraz i bałam się leków, które mi przepisze. Minął rok, drugi i na dzisiejszą chwilę gadam z ludźmi, udaję, że nic się nie dzieje, mogę formułować własne myśli i rozmawiać na różne tematy, ale czuję, że jeszcze od czasu do czasu pojawia się lęk, już nie taki oszałamiający jak na początku bardziej dokuczliwy - tak to sobie teraz wyjaśniam - ale jeszcze trwa i przeszkadza mi w byciu sobą i odbiera mi pewność siebie. Dlatego czuję, że jeszcze mi brakuje czasu, aby dojść do siebie. Potrafię opisać siebie i jaką jestem osobą dzięki powolnemu przypominaniu sobie wspomnień z rożnych lat, ale co najbardziej mnie wkurza, że w umyśle mi siedzi taki punkt kulminacyjny, że wtedy i wtedy brałam ten kwas i działo się to i tamto - takie silne wspomnienie, dlatego jak wstaje rano po chwili wszystko mi się przypomina, ale często zaczynam zapominać o tym wydarzeniu, co uznaję to za wielki plus i postęp :)

I teraz mam takie pytanie: czy powinnam się wybrać do specjalisty i nie obwiać się, że przepisując mi jakieś silne leki po odstawieniu doprowadzi mnie do punktu wyjścia, czy po prostu żyć dalej jak do tej pory i sama dla siebie być lekarzem, bo sama wiem gdzie leży źródło i po prostu czekać aż w końcu lęk ustanie?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Mój chłopak i marihuana - jak go nakłonić do leczenia?

Mój chłopak ma 23 lata. Jesteśmy ze sobą od roku. Może to nie zbyt wiele, abym mogła zmieniać mu życie. Ale czuję, że kocham go jak nigdy nikogo i z dnia na dzień coraz bardziej nie mogę patrzeć na to...

Mój chłopak ma 23 lata. Jesteśmy ze sobą od roku. Może to nie zbyt wiele, abym mogła zmieniać mu życie. Ale czuję, że kocham go jak nigdy nikogo i z dnia na dzień coraz bardziej nie mogę patrzeć na to jak się ''truje''. Z jego opowiadań marihuanę pali od 6-7 lat. Trawka jest jego głównym problemem. Wiem też, że brał amfetaminę, różne pigułki, grzyby halucynogenne. Gdy się poznaliśmy wciągał amfę, a ja razem z nim, także jarałam trawkę. Przestałam po 5 miesiącach i od 7 nie biorę nic, nawet widząc jaranie czy też amfę nie robi to na mnie wrażenia. Ale tu nie o mnie…

Wiele czytałam o uzależnieniach i o tym co się robi z człowiekiem po marihuanie. Ja myślę, że z moim chłopakiem już się to stało. Ma strasznie krótką pamięć, nie pamięta momentów z przed np. 10 sekund (nie zawsze, ale często), gdy robimy coś nad czym musi pomyśleć (różne logiczne rzeczy) trudzi się nad tym. Sam powiedział, że jest uzależniony, co uważam za postęp, bo chyba nie każdy się do tego przyznaje. Mówił też, że chciałby iść na jakiś odwyk, ale niestety wydaję mi się, że ta gadka o odwyku była tylko dla mnie, abym się cieszyła, że chce coś ze sobą zrobić. Mój chłopak jest bardzo zaradny, ale niestety nie ma stałej pracy, swojego mieszkania. Myślę, że gdyby się czymś zajął, chociaż trochę by mu to pomogło. Ale jednak z 2 strony codziennie ma kontakt z osobami palącymi itp. Wiem, że potrzeba czasu, miesięcy, a nawet zdaję sobie sprawę, że roku, dwóch… Tylko co zrobić, żeby on chciał tak naprawdę przestać? Mówiłam mu, że się truje, że kiedyś gdy będziemy chcieli założyć rodzinę coś może być z naszym dzieckiem - ja po prostu nie wiem gdzie go wysłać, żeby choć w kilku procentach zrobił coś ze sobą...

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak wyjść z heroiny?

Jestem 33-letnią kobietą, od pół roku palę heroinę, zaczęło się niewinnie, chciałam pomóc wyjść mojemu chłopakowi, który jest uzależniony od kilku lat, z czasem spróbowałam sama, na początku tylko trochę, potem więcej i więcej. Obecnie palę ok. 1 do...

Jestem 33-letnią kobietą, od pół roku palę heroinę, zaczęło się niewinnie, chciałam pomóc wyjść mojemu chłopakowi, który jest uzależniony od kilku lat, z czasem spróbowałam sama, na początku tylko trochę, potem więcej i więcej. Obecnie palę ok. 1 do 2 ćwiar dziennie. Mam 14-letnią córkę, którą wychowuję sama i ma tylko mnie, a ja nie mam nikogo. Z chłopakiem się rozstałam, bo wiem, że razem to na pewno nie rzucimy. Błagam, pomóżcie. Próbowałam rzucić, wytrzymywałam 2-3 dni, ale zejście jest koszmarne, nie do wytrzymania, nie wiem już co robić, mam myśli samobójcze, powstrzymuje mnie jedynie świadomość, co stanie się z moim dzieckiem. Błagam, pomocy! Proszę, pomóżcie!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy zażywanie amfetaminy przez mężczyznę ma wpływ na przyszłe potomstwo?

Witam serdecznie. Mój partner zażywa ok. raz w miesiącu amfetaminę. Czy to będzie miało wpływ na płód jeśli zaszłabym w ciążę? I jeszcze jedno pytanie: ile czasu trzeba odczekać jeśli on przestałby to brać, żeby móc bezpiecznie zacząć starać się o dziecko? Z góry dziękuję za odpowiedź.
odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Hipnoterapeuta/Psychoterapeuta kliniczny Frank Barton
Hipnoterapeuta/Psychoterapeuta kliniczny Frank Barton

Nigdy nie byłem tak przerażony, jak po dopalaczu

Ostatnio wziąłem tzw. Dopalacz - na początku dobrze się czułem (wyluzowany, euforia), lecz po paru minutach, bodajże pięciu, serce zaczęło łomotać jak oszalałe, ja się wystraszyłem, zdawało mi się, że wszystko podskakuje. Kumpel powiedział, że sobie wkręcam, ale mi zawało...

Ostatnio wziąłem tzw. Dopalacz - na początku dobrze się czułem (wyluzowany, euforia), lecz po paru minutach, bodajże pięciu, serce zaczęło łomotać jak oszalałe, ja się wystraszyłem, zdawało mi się, że wszystko podskakuje. Kumpel powiedział, że sobie wkręcam, ale mi zawało się wszystko prawdziwe, zdawało się, że coś jest nie tak. Naglę wszystko ustąpiło i zaczęło się powtarzać, wpierw dwa razy, potem pięć razy i tak dalej, aż wszystko stanęło w miejscu jak oczy i uszy z loopowały obraz i dzwięk. Wszystko minęło po 10 minutach, ale nigdy nie byłem równie przerażony.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd

''Umierałam'' po trawce - skąd to sie wzięło i co to było?

Zaczęłam palić. Paliłam prawie 7 miesięcy (to mało, tak mi się wydaję). Przez cały ten czas po każdym ''buchu'' było tak jak być powinno. Normalny stan po trawce... Któregoś dnia, który dzień ten był dniem jak co dzień zapaliłam ''inaczej''...

Zaczęłam palić. Paliłam prawie 7 miesięcy (to mało, tak mi się wydaję). Przez cały ten czas po każdym ''buchu'' było tak jak być powinno. Normalny stan po trawce... Któregoś dnia, który dzień ten był dniem jak co dzień zapaliłam ''inaczej'' (wiaderko, z którego nie pierwszy raz paliłam). Usiadłam na tapczanie i zaczęłam się delikatnie dziwnie czuć. Najpierw czułam jakby moja głowa zmieniała kształt, czułam coś dziwnego w moim mózgu. Serce zaczęło mi wolno bić, tak wolno, że słyszałam je dokładnie i na całym ciele czułam odbicia. Zrobiło mi się bardzo duszno... podeszłam do okna, żeby nabrać świeżego powietrza. Osoby, które były przy mnie mówiły, że wbijam sobie głupi schemat. Ja wiedziałam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Zaczęłam pić mleko (po którym powinno mi trochę zejść, jeśli to był ''schemat'') - nie zeszło nic. Czułam się coraz gorzej. Zaczęłam na przymus jeść, chociaż miałam ściśnięte gardło. Usiadłam. To było jak takie zejście w dół. Czułam, że odchodzę, umieram. To był dla mnie koniec. Błagałam, żeby zabrali mnie do szpitala. Byłam w takiej desperacji, że chyba bym pobiegła do niego sama. Pojechaliśmy. Stojąc na przystanku zaczęłam czuć, że mam coraz mniej śliny i suche gardło. Nie mogłam nic przez to powiedzieć, aż się napiłam. Cały czas czułam się jak w jakimś śnie. To wszystko było takie dziwne, niepoważne.

Będąc w poczekalni w szpitalu, zrezygnowałam, bo poczułam się minimalnie lepiej. Wróciłam do domu. Nie czułam już, że umieram, serce brzmiało normalnie, ale mimo to dalej miałam całe życie jakby za mgłą. Po jakimś czasie chciałam zapalić. Chciałam wiedzieć czy będę miała to samo. I było. Już nie tak tragicznie jak za 1 razem, ale było tak jak być NIE POWINNO. Po prostu dziwnie. Zostawiłam kumpli i poszłam do domu. Takie próby zrobiłam dwa razy. Od 8 miesięcy nie palę. Boję się tego stanu jak niczego innego na świecie. Chciałabym wiedzieć, co mi było. Co się stało, że nagle ''umierałam''. Do czego mój stan był podobny?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy to derealizacja?

Witam mam 18 lat, jestem dziewczyną. Wszystko zaczęło się od palenia marihuany. Kiedyś było dobrze, fajnie, ale ostatnie palenie totalnie mnie przybło i wprawiło w lęk - lęk przeszedł, ale zostało coś jeszcze. Nie wiem co się ze mną...

Witam mam 18 lat, jestem dziewczyną. Wszystko zaczęło się od palenia marihuany. Kiedyś było dobrze, fajnie, ale ostatnie palenie totalnie mnie przybło i wprawiło w lęk - lęk przeszedł, ale zostało coś jeszcze.

Nie wiem co się ze mną dzieje. Ostatnio odbieram świat jakby zza szklanej szyby, wszystko jest takie odległe, czuję się jak widz własnego życia, jakbym nie miała kontroli nad nim, tylko w moim "prawdziwym" umyśle powstaje impuls, który mówi mojemu ja istniejącemu w tym zmyślonym świecie, co ma robić, żeby nikt nie zauważył, że jestem nienormalna. Jako normalne przyjmuję, że tak naprawdę codziennie mogę budzić się w innej rzeczywistości i to nie wprawia mnie w lęk.

Nie boję się, ale czuję jak świat coraz bardziej się oddala. Dawne życie jest tylko wspomnieniem, czymś co nawet nie przytrafiło się mnie, tylko gdzieś o tym usłyszałam. Pomocy.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Tarczyca czy depresja po marihuanie?

Witam. Jestem 20-letnim chłopakiem, który boryka się z nastrojem, ale o tym zaraz. Najpierw przeszłość - do 1 klasy gimnazjum byłem wielkim optymistą i pełnym energii chłopakiem, lecz nadszedł czas na spróbowanie marihuany. Ciągnęło się to aż do liceum...

Witam. Jestem 20-letnim chłopakiem, który boryka się z nastrojem, ale o tym zaraz. Najpierw przeszłość - do 1 klasy gimnazjum byłem wielkim optymistą i pełnym energii chłopakiem, lecz nadszedł czas na spróbowanie marihuany. Ciągnęło się to aż do liceum - do początku 3 klasy (maturalnej, teraz jestem na drugim roku studiów). Palenie było dość często, zdarzało się 5-6 razy w tygodniu, ale 3 było minimum, a 1-2 rzadkością.

W trzeciej klasie liceum dość zaniepokoiłem się moim brakiem energii oraz obawą przed jakąkolwiek rozmową. Unikałem rozmów ze znajomymi z klasy, zazwyczaj siadałem z boku zakładałem słuchawki na uszy i czekałem na lekcje. Bywały też dni pełne energii, byłem wtedy żartobliwy, kontaktowy i mogłem zrobić wszystko - podejść do najładniejszej dziewczyny i zagadać bez problemu. Tych dni po prostu oczekiwałem. A to wszystko było jasne jak rano wstawałem - pierwsza moja myśl gdy otworzę umysł - czy to jest ten dzień? Dobry nastrój? Męczyło mnie to i męczy mnie dalej.

Pod koniec pierwszego roku zrobiłem badania czy nie mam przypadkiem jakiejś anemii czy podobnych chorób (bo rodzina się już przejęła, ale nikt nie wie o marihuanie). Okazało się, że mam nadczynność tarczycy, która objawia się podobnymi zachowaniami, które mam teraz. Dziś to piszę, bo mam właśnie kiepski dzień - przeraża mnie to, bo wtedy nie mam takiego kontaktu z dziewczyną, z kimkolwiek - nie pogadam na zajęciach z nikim. Alienuję się.

Ostatnio wyjechałem z dziewczyną na kilka dni - ok.10 (nie piłem nic, a no i marihuany nie pale od 2 lat) - było wszystko ekstra przez pierwsze 8, a dwa ostatnie byłe beznadziejne. Ani nic zażartować, ani pogadać coś dłużej tylko proste odpowiedzi. Nie wiem co robić. To samo powiedziałem lekarzowi od tarczycy i przepisał mi dużą dawkę - mimo wszystko biorąc te leki 3 miesiące nie odczuwam zbytnio różnicy. Chciałbym być radosny jak przez ostatnie 8 dni, a jak nie chociaż to normalnie komunikatywny, a nie, że boję się zagadać do kogokolwiek i o byle co... Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak mogę pomóc przyjaciółce, która jest narkomanką?

Problem, z którym się borykamy nie jest bezpośrednio związany z nami. Nasza przyjaciółka jest narkomanką. Zaczęlo się na początku trzeciej klasy gimnazjum. Popalała marihuanę, zazwyczaj na imprezach. Z czasem dowiedziałyśmy się, że bierze kokainę. 1 września tego roku...

Problem, z którym się borykamy nie jest bezpośrednio związany z nami. Nasza przyjaciółka jest narkomanką. Zaczęlo się na początku trzeciej klasy gimnazjum. Popalała marihuanę, zazwyczaj na imprezach. Z czasem dowiedziałyśmy się, że bierze kokainę.

1 września tego roku zadzwoniła po nas jej koleżanka i powiedziała, że leży na trawie na polanie przy lesie. Kiedy byłyśmy na miejscu wymiotowała. Wcześniej skręcała się i miała odlot. Kiedy zabrałam jej telefon (musiałam to zrobić kiedy wymiotowała, bo nie chciała mi go dać) i powiedziałam, że zadzwonię do jej rodziców, żeby po nią przyjechali zaczęła płakać i błagać mnie, abym tego nie robiła. Mówiła, że chodzi na spotkania narkomanów, ale nic nie dają (była na dwóch). Mówi, że robi to tylko dla nas i ciągle obiecuje, że już nie będzie, ale trudno mi wierzyć w jej zapewnienia.

Jak mogę jej pomóc? Kiedy widzę ją w takim stanie czuję się całkowicie wyprana z energii… Nie wiem jak mogę sprawić, żeby przestała siebie krzywdzić. Nie znam powodu, przez który się narkotyzuje… Proszę o pomoc. Mam nadzieję, że nie jest za późno.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Mój narzeczony zażywa marihuanę - co robić?

Witam, mam 24 lata. Od niemal 10 lat jestem w związku, mój partner ma na imię P. i ma 26 lat. Tak ułożyło mi się w życiu, że moja pierwsza miłość, okazała się tą jedyną. Niestety na drodze do szczęścia...

Witam, mam 24 lata. Od niemal 10 lat jestem w związku, mój partner ma na imię P. i ma 26 lat. Tak ułożyło mi się w życiu, że moja pierwsza miłość, okazała się tą jedyną. Niestety na drodze do szczęścia stanęło wiele problemów. Jestem z natury osobą spokojną, zrównoważoną, nie lubię hałasu ani tłumów ludzi, za to cenię sobie spokój, ciszę, porządek, a także lubię mieć plany i dążyć do ich realizacji. Dzięki temu moje życie jest również uporządkowane. Moim przeciwieństwem jest mój partner, ta różnica między nami zbliżyła nas do siebie i myślę, że dzięki niej jesteśmy razem tyle czasu. Wypełniamy się wzajemnie, a w naszym życiu raz jest spokój, raz szaleństwo. W przeciągu tych 10 lat naszego związku zmagaliśmy się z wieloma problemami, na szczęście zawsze udało nam się wszystko przetrwać. Wiadomo, osoba młoda musi się wyszaleć, wyszumieć, spróbować wszystkiego, choć ja sama odbiegam od tej normy, niestety P. nie.

Gdy byliśmy nastolatkami przebywaliśmy w tzw. „grupie przyjaciół”. Na początku było naprawdę dobrze, potem jednak z biegiem czasu do naszej grupy dołączył alkohol, narkotyki itd. P. od zawsze był podatny na wpływy innych, kierował się bardziej tym co inni mówili i robili, niż on sam uważał za słuszne, w efekcie najpierw walczyłam, aby nie popadł w alkoholizm, następnie pojawiła się marihuana. To wszystko dla mnie było zawsze bardzo trudne dlatego też, że sama chciałam się trzymać do tego z dala, mając świadomość, że tego typu używki niczego dobrego nie wróżą. Więc ja jako ta spokojna i zrównoważona, starałam się pomóc P. w podejmowaniu odpowiednich decyzji, kierować go na tę dobrą drogę. Owszem popełnił kilka „wpadek”, ale udało się nam przejść przez okres dojrzewania, wyborów itd. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Po pewnym czasie stare znajomości i kontakty się urwały, wiadomo każdy poszedł w swoją stronę. Miedzy mną a P. układało się dobrze. Wiadomo czasem sprzeczki o jakieś drobiazgi, różnice w poglądach itd. były, ale to jest normalne. Z tych młodzieńczych lat pozostał jeden problem, mianowicie marihuana. Nigdy nie palił tego dużo i często, czasami z kolegami. Wiele razy rozmawialiśmy o tym i miałam wrażenie, że zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie za sobą niesie tego typu używka. Nic bardziej mylnego! Jakieś 4 lata temu przez przypadek dowiedziała się, a raczej złapałam go na gorącym uczynku. Przeszliśmy wtedy poważną i długą rozmowę. Pamiętam przerażający ból jaki czułam dowiedziawszy się o tym jak mnie okłamał, zranił. Nie potrafię tego opisać. Tak czy inaczej rzucił to, tak powiedział. Czas leciał dalej, starałam się zaufać mu na nowo. Widziałam jak się stara naprawić to wszystko i że naprawdę żałuje. Jednak byłam bardziej ostrożna, nie jestem ekspertem w dziedzinie wykrywania narkotyków. Niektórzy twierdzą, że to widać, ja nic nie widzę. Tak czy inaczej wszystko zaczęło się układać.

W tamtym roku zaczęłam podejrzewać, że znów zaczął. Dostał pracę, poznał nowych ludzi, nowe życie i odsuną się ode mnie. Przeżyliśmy wtedy kryzys, ale wszystko się uspokoiło i wróciło do normy, kiedy to wyjechał za granicę do pracy. Dwa miesiące później załatwił mi pracę i pojechałam do niego. Podświadomie cały czas obserwowałam go, żeby kolejny raz w razie problemu dostrzec go wcześniej. Nie wiem czy nic nie widziałam czy nic nie było. Byliśmy w Holandii. Przez kilka miesięcy było cudownie, pracowaliśmy w tym samym miejscu, razem mieszkaliśmy. Jedyną rzeczą, która była dla mnie niepokojąca to jego zachowanie, czasem dziwne (bez powodu miał zły nastrój itp.). Ale nie widziałam by palił, przecież mieszkając z nim pod jednym dachem zauważyłabym.

P. pojechał do Polski na urlop 2-tygodniowy. Po powrocie był inny, boję się nawet myśleć o tym, że palił znowu okłamując mnie. Pytałam go milion razy, zawsze zaprzeczał, był naprawdę przekonujący. Zawsze gdy oskarżam go o coś, a on jest niewinny złości się, wtedy mam pewność, że mówi prawdę. Przez to, że naprawdę szczerze go kocham, może wierzę w to co chcę, nie wiem. Finał całej tej skróconej historii jest niestety zły. W poniedziałek dowiedziałam się, że pali. Może nie powinnam była tego robić, naruszyłam tym jego prywatność, ale miała przeczucie i chciałam je sprawdzić. Gdy wyszedł z pokoju sprawdziłam jego telefon. Oprócz wiadomości ode mnie, zauważyłam kilka wiadomości od jego „kolegi”. Pierwsze kilka treści wysłał mój partner z pytaniem „składamy się na coś”, innym razem to kolega pisał pierwszy. Odstęp był nie wielki, P. pisał w sobotę, a kolega w poniedziałek, przecież to zaledwie dwa dni! Poczułam się jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. Stało się coś czego tak się bałam, z czym walczyłam, dla mnie to jak koniec świata. Mieliśmy wspólne plany, mieliśmy się pobrać, założyć rodzinę, a tu nagle po 10 latach związku koniec wszystkiego w co wierzyłam.

Od poniedziałku nie rozmawiałam z nim, raz napisał pytając jak się czuję. Kompletnie nie wiem co mam zrobić, mam mętlik w głowie. Przede mną rozmowa z nim, muszę dowiedzieć się jak długo to wszystko trwa, jak długo mnie okłamuje. Boję się, ale chce znać prawdę. Zastanawiam się „dlaczego” to zrobił. Przecież w naszym związku było wszystko dobrze, nie ma żadnych problemów, jest zdrowy, ma wspaniałą rodzinę, dach nad głową. Nie rozumiem co nim kierowało i jak mógł mnie okłamać, jak mógł patrzeć mi w oczy i tak kłamać?! Rozmawialiśmy ostatnio o naszej przyszłości, wierzę mu we wszystko co mówił wiem, że mnie kocha i zależy mu na nas. Ale czy chęć zapalenia może być silniejsza od zdrowego rozsądku? Przecież miał świadomość, że dowiem się w końcu i tym samym przekreśli naszą przyszłość. Może to wszystko moja wina, może to ja gdzieś popełniłam błąd. Mam tyle myśli na raz w głowie, że nie radzę sobie. Nie radzę sobie z samą sobą ani z P., bo nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji. Z jednej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego, a z drugiej życia z nim, bo nie wiem czy jestem w stanie mu zaufać na nowo kolejny raz. Jak ja mam mu pomóc, jak mam pomóc nam, przecież w grę wchodzi nasze życie to czy będziemy szczęśliwi. Mam świadomość tego, że P. ma problem i chcę jeśli mogę pomóc mu we wszystkim, ale jak?! Nie wiem już czy moja obecność w jego życiu mu pomaga czy szkodzi. Bardzo proszę o pomoc, o radę bym wiedziała jak postąpić. Chcę jak najlepiej dla niego, dla mnie i dla nas. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Otępienie po zapaleniu marihuany - czy to normalne i minie?

Witam, mój problem polega na tym, że zapaliłem ostatnio z kolegami marihuanę. Ogólnie robię to bardzo rzadko (raz na kilka m-cy). Po "spożyciu" wszystko było jak zawsze, jednak następnego dnia jak i 2 dni później (tj. dziś mija drugi...

Witam, mój problem polega na tym, że zapaliłem ostatnio z kolegami marihuanę. Ogólnie robię to bardzo rzadko (raz na kilka m-cy). Po "spożyciu" wszystko było jak zawsze, jednak następnego dnia jak i 2 dni później (tj. dziś mija drugi dzień) czuję otępienie, słabo pamiętam jak wyglądał mój wczorajszy dzień, jestem oszołomiony, zawieszam się trochę, mam wrażenie jakby wszystko wokół mnie nie było rzeczywiste. Chciałbym się dowiedzieć, co mogło mi się stać i kiedy ten stan rzeczy przejdzie. Dodam, że bez problemu wykonuję wszystkie czynności, jednak nie potrafię się na nich skopić, wykonuje je bezmyślnie, jak maszyna, ale pomimo tego poprawnie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Sawrina Stopyra
Mgr Sawrina Stopyra

Jak poradzić sobie z uzależnieniem od marihuany?

Witam. Bardzo wiele mnie to kosztuje aby w końcu podzielić się z kimś moim problemem. Myślę, że uzależniłam się od marihuany i bardzo chciałabym z tym skończyć, ale nie mogę. Moje problemy zaczęły się 9 września 2009 roku, kiedy to...

Witam. Bardzo wiele mnie to kosztuje aby w końcu podzielić się z kimś moim problemem. Myślę, że uzależniłam się od marihuany i bardzo chciałabym z tym skończyć, ale nie mogę.

Moje problemy zaczęły się 9 września 2009 roku, kiedy to będąc w 11. tygodniu ciąży dostałam krwotoku. Pojechałam do szpitala i następnego dnia niestety poroniłam. Po poronieniu myślałam, że wszystko jest ze mną w porządku, ale niestety nie było, bowiem nękały mnie straszne myśli. Udałam się więc do lekarza, który powiedział mi, że nie mam się czym przejmować, bowiem ze względu na wysoki hormon ciąży mogę odczuwać niepokój, ale z czasem to minie – oczywiście nie minęło. Nie wiedziałam jak sobie poradzić ze smutkiem, bólem, cierpieniem, więc zaczęłam palić marihuanę aby pozbyć się tych myśli.

Mija rok, a ja cały czas palę. Mam dobrą pracę, nawet bardzo dobrą, ale zaczynam czuć, że to co robię od razu jak wyjdę z pracy (palenie) ma wpływ na moje samopoczucie. Nie mam ochoty wstawać z łóżka, nic mnie nie cieszy i czuję się winna, że doprowadziłam do takiego stanu. Proszę o pomoc, bo już sama nie wiem co robić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Marek Lisowski
Mgr Marek Lisowski

Czy dopalacze uszkodziły mi serce?

Witam, mam 23 lata, niedawno wróciłem z zagranicy, gdzie postanowiłem zażyć dopalacza. Był to proszek, wypiłem z colą jakieś 150 - 200 gram tej substancji. Po 45 minutach serce zaczęło walić mi jak nigdy. Nawet teraz, 11 dni po...

Witam, mam 23 lata, niedawno wróciłem z zagranicy, gdzie postanowiłem zażyć dopalacza. Był to proszek, wypiłem z colą jakieś 150 - 200 gram tej substancji. Po 45 minutach serce zaczęło walić mi jak nigdy. Nawet teraz, 11 dni po zażyciu tego, mam zwiększone tętno. Zażywam przeciwdepresyjny lek z grupy SSRI, po dwóch dniach od momentu spożycia tej substancji postanowiłem zażyć lek, ale po zażyciu serce zaczęło mi jeszcze mocniej bić, od tego czasu nie wziąłem lekarstwa, aż do dzisiaj, czyli od jakiś 9 dni, ale nie czuję żadnego spadku samopoczucia, co zdarzało się dawniej po kilkudniowym odstawieniu leku. Gdzie powinienem się zgłosić z tym problemem o ile jest taka potrzeba?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy on jest uzależniony od amfetaminy?

Witam. Mój chłopak od około 2 lat zażywa amfetaminę. Znamy się od pół roku, więc nie wiem czy objawy, które u niego obserwuję mogą wskazywać na uzależnienie czy – tak, jak on twierdzi - zawsze tak miał... Bierze ponoć...

Witam. Mój chłopak od około 2 lat zażywa amfetaminę. Znamy się od pół roku, więc nie wiem czy objawy, które u niego obserwuję mogą wskazywać na uzależnienie czy – tak, jak on twierdzi - zawsze tak miał... Bierze ponoć raz w miesiącu, czasem dwa razy po ok. 2g, ale czy to prawda w 100% też nie wiem. Zauważam u niego czasem szybsze bicie serca, zwykle drżą mu ręce i ma kłopoty z zasypianiem - twierdzi, że zbyt dużo rzeczy kłębi mu się w głowie, gdy chce zasnąć i przez to te problemy. Jednak ja martwię się, że to może być uzależnienie. On twierdzi, że nie jest uzależniony. Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Sawrina Stopyra
Mgr Sawrina Stopyra

Mój chłopak pali marihuanę - odejść czy nie?

Mój chłopak pali marihuanę od 15. roku życia, obecnie ma 27, jesteśmy razem od 5 lat. Na początku związku nie przeszkadzało mi to, ale od 3 lat są o to nieustanne kłótnie. Nic nie pomaga - prośby i groźby....

Mój chłopak pali marihuanę od 15. roku życia, obecnie ma 27, jesteśmy razem od 5 lat. Na początku związku nie przeszkadzało mi to, ale od 3 lat są o to nieustanne kłótnie. Nic nie pomaga - prośby i groźby. Ostatnim razem wyprowadziłam się do koleżanki na kilka dni, potem się z nim spotkałam i znowu jestem w domu, i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, bo to nic nie zmieniło, a on nie widzi tego, że paleniem niszczy związek, ale twierdzi, że to ja przesadzam. Mówi, że rozumie, że palenie mnie denerwuje, ale dla niego to nic złego - on chce jeszcze troszkę popalić i "kiedyś" (to słyszę od lat) przestanie. Prawda jest taka, że ja mu wierzę, że przestanie, ale nie wiem, co zrobić, aby on przestał palić już teraz. A może powinnam się wyprowadzić raz na zawsze?:)

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Sawrina Stopyra
Mgr Sawrina Stopyra

Co zrobić, żeby więcej nie zapalić?

Witam, kiedy już wszystko było w porządku, a przynajmniej tak mi się wydawało, znowu zapaliłem marihuanę i ponownie powróciły moje dawne problemy... Głupota gubi ludzi. Wiem, że powinienem trzymać całkowitą abstynencję w piciu alkoholu i paleniu marihuany, ale jest to...

Witam, kiedy już wszystko było w porządku, a przynajmniej tak mi się wydawało, znowu zapaliłem marihuanę i ponownie powróciły moje dawne problemy... Głupota gubi ludzi. Wiem, że powinienem trzymać całkowitą abstynencję w piciu alkoholu i paleniu marihuany, ale jest to dla mnie trochę ciężkie do wykonania, ponieważ mieszkam z trzema osobami w mieszkaniu. Są to studenci, tak jak i ja. Zastanawiam się czy oni coś podejrzewają. Ogólnie staram się ukrywać moje "dziwne jazdy", ale czasami to jest po prostu nie do przeskoczenia. Czuję w sobie blokadę, która nie pozwala mi funkcjonować. Czuję też, że z czasem ona mija. Ale strasznie ciężko jest mi wychodzić z tego stanu po raz kolejny - błędne koło (które mimowolnie mnie napastuje). Czasami myślę sobie, że po prostu taki jestem i że to jakaś nieodłączna część mojego życia, która towarzyszy mi już przez długi czas. I rzeczywiści jeżeli spojrzeć w moją przeszłość większość moich wspomnień jak nie 3/4 mojego życia kojarzy mi się z "dziwnymi jazdami". Z różnymi sytuacjami, które miały większy lub mniejszy wpływ na późniejszy etap mojego życia.

Wiem, że jest możliwe wyjście z tego. Potrzebna jest do tego silna wola, organizacja, przyjaźń, zrozumienie przede wszystkim jak największy kontakt z ludźmi. To wiem z mojej autopsji. Wiem w jakim momencie mojej "dziwnej jazdy" jestem. I modle się o to, żeby skończyć z tym raz na zawsze. Nikomu tego nie życzę, a jednocześnie jeżeli, ktoś ma jakieś pytania odnośnie dziwnych zachowań i wszystkiego, co związane ze skutkami ubocznymi związanymi z paleniem marihuany możecie do mnie pisać. Jeżeli będę mógł w jakiś sposób pomóc bardzo mnie to ucieszy. Pozdrawiam wszystkich, którzy walczą z podobnymi problemami, co ja. W jedności siła :)

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty